- Ustawę opracowuje ktoś, kto nie ma pojęcia, jak się żyje mikro przedsiębiorcy w Polsce - twierdzi jeden z miliona właścicieli małych firm w Polsce. Chodzi o zmiany w ryczałtowym ZUS, które obiecał Mateusz Morawiecki.
Wielu ryczałtowców śmieje się, że wcale nie skorzysta na zmianach. Dlatego rozpoczynamy akcję: pokażmy Ministerstwo Rozwoju, jak się żyje drobnemu przedsiębiorcy.
Premier Mateusz Morawiecki oficjalnie przywrócił do życia projekt obniżenia ZUS dla najmniejszych przedsiębiorców. To jeden z filarów tak zwanej „piątki Morawieckiego”, czyli zbioru właśnie pięciu obietnic. Dwie z nich dotyczą przedsiębiorców, jedna tych najmniejszych.
Warto dodać, że to pomysł, który funkcjonuje w obozie Zjednoczonej Prawicy od prawie dwóch lat. I wciąż nie został zrealizowany. W programie "Money. To się liczy"minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz zapowiedziała, że ruszy już od początku 2019 roku. W tej chwili obowiązująca data to właśnie 1 stycznia 2019 roku. Warto dodać, że jeszcze we wrześniu projekt określany był oficjalnie jako martwy. Projekt nie uzyskał poparcia Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Wiele wskazuje na to, że tym razem tak by się nie stało.
Według oficjalnych informacji - na preferencyjnych warunkach mają się rozliczać przedsiębiorcy, którzy w miesiącu nie osiągają przychodów wyższych niż 2,5-krotność minimalnego wynagrodzenia. W tej chwili jest to 5250 zł. I tutaj warto na chwilę się zatrzymać. Oferta dotyczy przedsiębiorców z małych przychodem, a nie z małym dochodem. To różnica, którą rozumie każdy przedsiębiorca. I dlatego pod materiałem o znanych szczegółach pomysłu przedsiębiorcy nie szczędzili słów krytyki.
Dlaczego? Bo przychód nie jest dochodem. Można mieć bardzo wysoki przychód, ale bardzo niski dochód. Jak? Mając wysokie koszty prowadzenia działalności. Oczywiście można też mieć wysoki przychód i wysoki dochód, gdy się nie ma żadnych kosztów. Ale nie jest to dwustronna relacja.
- Obniżony ZUS dla najmniejszych przedsiębiorców rozwiązuje tylko część problemów, jednocześnie tworząc nowe. Uzależnienie składki na ZUS od przychodów sprawia, że z rozwiązania będą mogli de facto skorzystać tylko dostawcy usług. Osoby zajmujące się drobnym handlem bardzo szybko będą przekraczały próg - wynika z analizy dr Aleksandra Łaszka z Forum Obywatelskiego Rozwoju. Efekt: usługowcy zyskają, handlujący nic a nic.
My pokazaliśmy to na teoretycznych przykładach, czytelnicy na doświadczeniu życiowym. I wielu mówi wprost: Morawiecki wraca z kiełbasą wyborczą. Na pomyśle skorzystają naprawdę nieliczni. Resort szacuje, że zmiany dotkną 200 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych. W Polsce zarejestrowanych jest jednak 10 razy więcej.
- Ustawę opracowuje ktoś, kto nie ma pojęcia, jak się żyje mikro przedsiębiorcy w Polsce - zaznacza pani Iga w komentarzu pod ostatnim materiałem o ryczałtowym ZUSie.
I szybko wylicza, jak funkcjonuje jej firma. Co miesiąc ma mniej więcej 6 tys. zł przychodu. Ale od tego musi odjąć koszt prowadzenia działalności, czyli 1500 zł za dzierżawę pomieszczenia, pieniądze na paliwo, telefon i inne materiału biurowe. Po opłaceniu pełnego ZUS zostaje jej 2 - 2,5 tys. zł zysku. Pani Iga przekracza o kilkaset złotych ewentualny próg przychodu i na mniejszy ZUS się nie załapie. A trudno przecież nazwać ją krezusem biznesu.
Z uwagą śledzimy Wasze komentarze, dlatego chcemy rozpocząć małą akcję: pokażmy, jak funkcjonuje mały biznes w Polsce. Za pośrednictwem formularza na stronie dziejesie.wp.pl możecie do nas wysyłać krótki opis działalności z informacją o osiąganych przychodach i dochodach, które realnie wpływają do waszych kieszeni. Napiszcie wprost, czy próg 5 tys. zł przychodu i mniejszy ZUS do tej kwoty cokolwiek Wam da.
Inny przykład? W komentarzu zostawił mąż przedsiębiorczej fryzjerki. Co miesiąc ma przychody na poziomie 8 tys. zł. Koszt kosmetyków to 2 tys. zł, do tego dochodzi prąd, ogrzewanie, wynajem lokalu, szkolenia, woda i ścieki i do tego nowy sprzęt, który jej się zużywa często. Z 8 tys. zł przychodu zostaje jej 4 tys. zł. I od tego musi opłacić pełny ZUS, czyli ponad 1200 zł. Efekt? 2,8 tys. zł na rękę. I znów ta konkretna fryzjerka na zmianach nie skorzysta.
Pani Małgorzata zwróciła uwagę, że taka konstrukcja małego ZUS nie da oddechu w zasadzie nikomu, kto pracuje w handlu. - Każdy mówi o usługach, ale są osoby, które prowadzą sklepy i muszą kupić towar. Dla nich dochodem jest marża od towaru. W mojej sytuacji przychód 5 tys. zł, dawałby dochód nie większy niż kilkaset złotych - zaznacza. Efekt? Pani Małgorzata z działalności zrezygnowała, rozpoczął ją za to jej mąż. - W naszej miejscowości niektórzy przenoszą działalność do Czech i dzięki temu jakoś funkcjonują - zwraca uwagę.
I podobne uwagi ma inny, komentujący na forum money.pl handlowiec. - Mając drobną handlową firmę, przy przychodzie 5000 zł i średniej marży około 10 proc., zarabiałbym nie więcej niż 500 zł. Dla kogo są te ulgi? - pyta.
src="https://money.wpcdn.pl/i/h/35/b422691.jpg"/>Jednocześnie prosimy Was o jasną sugestię: co rząd powinien zrobić w pierwszej kolejności, by ulżyć najmniejszym przedsiębiorcom w Polsce. To nie eksperci, a praktycy biznesu wiedzą najlepiej. Czyli właśnie Wy - przedsiębiorcy.
Pomysły zbierzemy i przekażemy na ręce minister Jadwigi Emilewicz, szefowej resoru przedsiębiorczości i technologii oraz Elżbiety Rafalskiej, minister rodziny, pracy i polityki społecznej. Zapytamy wprost, czy jest szansa na ich realizację i czy przypadkiem nie byłby to lepszy ruch dla polskiego małego biznesu.