Frekwencja w wyborach z reguły jest żenująca. Większość Polaków nie chce brać udziału w wyłanianiu władzy dla nich równie dobrze wybory można by zastąpić losowaniem. Jednak około 40-procentowa mniejszość stara się namówić pozostałych, do zainteresowania przyszłością kraju.
Pomysły zachęcania do wzięcia udziału w wyborach są rozmaite, od śmiesznych, poprzez trochę prymitywne, do całkiem poważnych.
Zaczynając od śmiesznych - ciekawa akcja Viktora z Bielska, który nawołuje nie tylko do oddania głosu, ale także do zamieszczenie na karcie swojego przesłania:
Viktor nawet dostał się do szefa PKW Ferdynanda Rymarza, aby podzielić się z nim swoim pomysłem. Rymarz raczej sceptycznie odniósł się do niej, ale na koniec połączył obu Panów wspólny apel:
Są też bardziej łopatologiczne apele, że należy ruszyć 21 października pewną część ciała. Włączyły się w to nawet znane osoby.
Oczywiście też można poważnie podejść do tematu, choć w luźniejszej rysunkowej formie.
Czy w ogóle trzeba zachęcać do wyborów? Od 1989 roku tylko w czterech wyborach na 15 frekwencja przekroczyła 60 procent. Czy stanie się to po raz piąty, zależy od Ciebie. Wybór nie jest łatwy, ale nie pękaj: