Jak pisze w środę "Gazeta Polska Codziennie", według ekspertów większość przedsiębiorstw działa na marży nieprzekraczającej 5 proc. Nie mają więc wielkiego pola manewru do podnoszenia pensji swoim pracownikom.
Na większą podaż fachowców, by zwiększyć zatrudnienie i utrzymać poziom płac, pracodawcy nie mogą liczyć. Po transformacji szkolnictwo zawodowe został zmarginalizowane. Brakuje murarzy, krawcowych, kierowców, stolarzy, ale jeszcze większy jest niedobór pielęgniarek - pisze "GPC".
Na brak kadr odpowiedzią będą również komputeryzacja, automatyzacja i robotyzacja. Proste płace będą wykonywały roboty. Już za 10-15 lat czeka nas w tym zakresie bardzo duża rewolucja.
Największe szanse na znalezienie dobrze płatnej pracy będą miały osoby z bardzo wysokimi i pożądanymi kwalifikacjami. Zdaniem Łukasza Komudy, eksperta Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, obecnie mamy błędne koło - niska wydajność owocuje niskimi płacami. Wyjść z tego można, ale przedsiębiorcy opóźniają proces automatyzacji, informatyzacji i robotyzacji naszej gospodarki.
W Polsce na 10 tys. pracowników przypada 20-30 robotów. W Czechach i na Słowacji wskaźnik ten jest blisko trzykrotnie wyższy, a w Niemczech - 10-krotnie. W Chinach, gdzie następuje bardzo szybki wzrost wynagrodzeń, szacuje się, że do 2020 r. przypadnie 100 robotów na 10 tys. pracowników.