Jak pisze w czwartek "Puls Biznesu", branża bankowa ma problemy ze znalezieniem osób chętnych do pracy w tym sektorze. Zwłaszcza osoby młode nie są zainteresowane pracą w bankowości. Dla nich słowo "bankowiec" nie brzmi dumnie. Dzisiaj o pracownika banki konkurują m.in. z Lidlem i Biedronką.
Pod koniec kwietnia tego roku w krajowym sektorze bankowym pracowało 167 tys. osób, czyli o 14 tys. mniej niż w szczycie przypadającym na koniec 2008 r., kiedy liczba bankowców przekraczała 181 tys. pracowników. Spadek ilości zatrudnionych osób w branży finansowej jest trwały i prawdopodobnie będzie się pogłębiał.
Jednocześnie jest to zła wiadomość dla pracodawcy. Taka sytuacja nie zdejmuje z niego bowiem presji płacowej, bo banki same podnoszą uposażenia, żeby zatrzymać pracowników. Dzieje się tak, ponieważ osoby z doświadczeniem zaczęły przechodzić z bankowości do administracji czy policji, gdzie płace nie są wysokie, ale nie ma "presji na wyniki". W efekcie najniższa płaca w banku wzrosła do około 4 tys. brutto.
Wysoka stawka jest także argumentem banków w negocjacjach z kandydatami do pracy - podsumowuje "Puls Biznesu".
[Zarobki](https://finanse.wp.pl/zarobki-6121119003408001c) w dyskontach
Walka o pracownika w dyskontach rozgorzała w 2016 r. Pensje pracownikom podniosło większość sieci handlowych, w tym Biedronka, Lidl i Tesco. Początek 2017 r. przyniósł kolejne podwyżki.
Jako pierwszy na podwyżki zdecydował się Lidl. W styczniu polski oddział tej sieci poinformował, że od 1 marca pracownicy jego sklepów dostaną na start 2550-3300 zł brutto. Po roku pracy firma gwarantuje im wzrost płacy do 2750-3500 zł brutto, a po dwóch latach do 3000-3800 zł brutto.
Na tym jednak nie poprzestano. Na początku lutego Lidl zapowiedział, że zaopatrzy swoich pracowników w Polsce w nową, wyprodukowaną z organicznej bawełny firmową odzież. Swoją decyzję firma tłumaczy dbaniem o komfort i wygodę pracowników. Odzież trafi do 15 tys. osób zatrudnianych przez Lidla w Polsce, co będzie kosztować 6,5 mln zł.
Od 1 marca pensja w Kauflandzie na stanowisku kasjer-sprzedawca wynosi od 2600 zł do 3100 zł brutto na pełen etat i jest wyższa o 300 zł. Sieć chwali się, że najniższe wynagrodzenie obowiązujące od 1 marca jest o 30 proc. wyższe od aktualnej płacy minimalnej w Polsce.
W małych miastach pracownicy sieci na stanowisku kasjer-sprzedawca zarabiają teraz od 2600 do 2900 zł brutto, w dużych od 3000 do 3300 zł brutto, a w Warszawie od 3100 do 3400 zł brutto.
Dyskontom brakuje pracowników, ale podwyżki wynagrodzeń to jednak wciąż za mało, a firmy szukają nowych sposobów. Przykładowo chętnym do pracy w centrum dystrybucyjnym w Parzniewie koło Pruszkowa zaskakujące warunki oferuje Biedronka.
Wśród pozapłacowych korzyści są darmowe masaże i zabiegi fizjoterapeutyczne. - W kwietniu w firmie odbyło się ponad 1,6 tys. gimnastyk, a ich łączny czas wyniósł ponad 22,5 tys. minut - informują przedstawiciele sieci.
Od lipca, pracownicy sieci Biedronka, którzy polecą nową osobę do pracy w sieci, będą mogli liczyć na premię z tej okazji. Nagrodą ma być nawet tysiąc złotych, jeśli polecony pracownik przepracuje minimum rok.