Jedna trzecia polskich firm ma problem ze znalezieniem pracowników. Prawie 40 proc. przedsiębiorstw z powodu braku rąk do pracy rozważa zatrudnienie Ukraińców. Jednak – jak się okazuje – pracownicy wcale nie czują się w tej sytuacji pewnie. Co czwarty obawia się zwolnienia.
Taki obraz polskiego rynku pracy wyłania się z Barometru Rynku Pracy opracowanego przez Work Service. – Mamy rekordowo niską stopębezrobocia, rosnązarobki, zwiększa się liczba dostępnych miejsc pracy. Jednak w nastrojach samych zatrudnionych entuzjazmu nie widać – mówi Maciej Witucki, prezes Work Service. Popatrzmy na liczby. 24 proc. ankietowanych na potrzeby opracowania Barometru obawia się utraty pracy. W pierwszym kwartale tego roku było to 18,6 proc. Najczęściej nie boimy się, że stracimy pracę natychmiast, ale w dalszej perspektywie czasu jesteśmy mniej spokojni. - Po raz pierwszy w historii tych badań odnotowaliśmy wzrost liczby osób obawiających się o utratę pracy w ciągu najbliższego roku i dwóch lat – zauważa Witucki.
Chcemy podwyżek
Jednocześnie obawy o miejsce pracy nie powodują, że ograniczamy swoje aspiracje płacowe. Wręcz przeciwnie, 52 proc. badanych oczekuje w najbliższych miesiącach podwyżki. Podniesienia płac spodziewają się szczególnie zarabiający pomiędzy 1 tys. a 2 tys. zł i między 3 tys. a 4 tys. zł. Motywacja płacowa jest też najczęściej powodem, dla którego decydujemy się na zmianę pracy. Zbyt niskie wynagrodzenia jest powodem, dla którego decyduje się zmienić pracę niemal 60 proc. badanych. I tu pojawia się rozdźwięk między oczekiwaniami pracowników, a możliwościami pracodawców. Tylko 9,4 proc. pracodawców planuje wzrost płac.
– Pracodawcy chcą zatrudniać, ale ich możliwości dotyczące wzrostu wynagrodzeń są ograniczone. Jest druga połowa roku, a podwyżki zazwyczaj przyznawane są w pierwszych miesiącach. Warto jednak podkreślić, że tak długo, jak pracownicy nie będą czuli, że ich pensje zbliżają się do poziomów europejskich, ich optymizm będzie raczej umiarkowany – ocenia Maciej Witucki.
Szczyt optymizmu
Prawe 30 proc. firm będzie w najbliższym czasie zatrudniać nowych pracowników, z czego połowa chce mieć więcej pracowników, a połowa uzupełnić wakaty. Najłatwiej pracę będzie znaleźć w firmach handlowych (44,7 proc. planuje rekrutacje) i produkcyjnych (42,3 proc. planuje zatrudniać nowe osoby). Większość przedsiębiorstw będzie zatrudniać pracowników niższego szczebla (70,9 proc. wskazań). Co drugi otworzy rekrutacje na stanowiska średniego szczebla, a kadry zarządzającej będzie poszukiwała co ósma firma.
Jak zauważają autorzy raportu, 34,9 proc. firm miało ostatnio problemy ze znalezieniem pracowników. Najczęściej problem jest właśnie z pracownikami niższego szczebla. Wśród firm, które ostatnio miały problem z rekrutacją, 38,1 proc. zamierza zatrudniać pracowników z Ukrainy. Najczęściej na takie rozwiązanie decydują się firmy średnie i duże.
Polacy oczekują wyższych pensji niż nasi wschodni sąsiedzi. Jak zauważa Krzysztof Inglot z Work Service, w niektórych częściach kraju pracowników brakuje, ponieważ już jakiś czas temu wyjechali za lepszą pracą do dużych miast albo za granicę. Czego trzeba, żeby zechcieli wrócić? Pieniędzy. – Z naszych obserwacji wynika, że pracownikowi trzeba zapłacić przynajmniej 2,4 tys. zł na rękę, żeby rozważał przeprowadzkę w inną część kraju za pracą. To jest taka suma, która pozwala w ogóle myśleć o wynajmie jakiegoś lokum i zaczynaniu życia w nowym miejscu – dodaje.
Jednak, zdaniem przedstawicieli Work Service, wyniki badania wskazują, że sytuacja na rynku pracy powoli zaczyna się odmieniać. – Codziennie słyszymy, że wzrost gospodarczy wcale nie musi być taki dobry, że budżet jest napięty, sytuacja międzynarodowa niepewna. To wszystko powoduje, że z większą obawą myślimy o pracy. Mam wrażenie, że osiągnęliśmy już szczyt optymizmu, jeśli chodzi o rynek pracy – podsumowuje Witucki.