Wicepremier w czasie sobotniego kongresu PiS sobie nie żałował. Naobiecywał inwestycji, które w sumie - według wyliczeń Ryszarda Petru - kosztowałyby nas prawie 90 mld zł. Krótkie wideo zamieszczone na Twiterze zestawia sobotnie wystąpienie Morawieckiego z poniedziałkowymi wyliczeniami Petru, o których pisaliśmy już w Money.pl.
Najdroższa miałaby być kolej dużych prędkości. Lider Nowoczesnej przyjął, że żeby miała ona sens, trzeba by wybudować 250 km torów. Koszt jednego kilometra to - według jego założenia - 200 mln zł. W sumie dałoby więc 50 mld zł.
Druga pod względem kosztochłonności byłaby budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego. Trzeba by wydać na nią około 35 mld zł.
Dużo mniej kosztowne jest wzniesienie 8-9 mostów, których, zdaniem Petru, brakuje w Polsce. Łączny koszt ich budowy to około 2 mld zł. Tyle samo miałaby pochłonąć budowa 5 tys. km nowych, bezkolizyjnych ścieżek rowerowych.
W sumie wychodzi więc dodatkowe 89 mld zł. - Tymczasem budżet i deficyt finansów publicznych są na styk - ostrzega Petru. Choć stan naszych finansów nie jest aż tak tragiczny (deficyt finansów publicznych wyniósł na koniec 2016 roku 2,4 proc. PKB, rosną wpływy z VAT), to wielu ekonomistów przestrzega, by niepotrzebnie nie zadłużać tego kraju.
Wielokrotnie przed zwiększaniem deficytu finansów publicznych przestrzegał na przykład Stanisław Gomułka. - Po co pchać się w obszar bagna? - pytał, nie przebierając w słowach, już przy okazji ustalania tegorocznego budżetu.