Nikt tak jak PiS nie dał Niemcom zarobić - grzmi Ryszard Petru. Sprawdzamy, ile prawdy jest w rewelacji, że niemieckie centra handlowe specjalnie otwierają się w nasze "niehandlowe" dni.
Ryszard Petru i jego koledzy z Nowoczesnej nigdy nie kryli, że zakaz handlu w wybrane niedziele w miesiącu uznają za chybiony. W niedzielę, kiedy zakupów w polskich dużych sklepach nie zrobimy (wyjątkiem są małe osiedlowe sklepiki, w których za ladą stoi właściciel lub jego rodzina), Petru dał upust swojej złości na Twitterze. Niestety zamiast słów pochwały za błyskotliwość, został wyśmiany przez komentatorów za nieznajomość realiów.
"W Niemczech na terenach przygranicznych w 'zakazane niedziele' otwierają centra handlowe, aby przyjeżdżali klienci z Polski. I przyjeżdżają! Nikt tak jak PiS nie dał Niemcom zarobić" – grzmi były przewodniczący Nowoczesnej.
Mieszkańcy Zgorzelca na zakupy nie pojadą
Niestety, Petru nie podał żadnego źródła tych rewelacji. O ile u nas zamknięcie sklepów z niedziele to nowość, to nasi zachodni sąsiedzi już od lat wiedzą, że w siódmy dzień tygodnia zakupów nie zrobią. Nie znaczy to, że zakaz uważany jest powszechnie za dobry – ma wielu przeciwników i dość regularnie pojawiają się pomysły jakiegoś poluzowania go.
Nie wiemy, które niemieckie centrum handlowe odwiedził Ryszard Petru. Zapewne nie był to żaden sklep wielkopowierzchniowy w przygranicznym Görlitz, bo zarówno Kaufland, jak i Netto oraz Lidl są dziś zamknięte na cztery spusty.
Mieszkańcy Szczecina i Świnoujścia z szansą na szybkie zakupy
Może informator Ryszarda Petru mieszka w Świnoujściu i zdarza mu się jeździć na zakupy do nieodległego Ahlbeck? Tam na zakupy w godzinach 12-18 zaprasza Netto. Jego otwarcie nie jest złamaniem prawa: wybrane sklepy w niektórych niemieckich miejscowościach otrzymały zgodę na handel, ale po pierwsze nie ma ich wiele, po drugie – otwarte są w niedziele tylko przez kilka godzin.
Dla mieszkańców Szczecina, których lodówka świeci zupełna pustką, nadzieją może być Netto w Löcknitz. Miasto położone jest 25 km od centrum Szczecina. Mieszkańcy zachodnich dzielnic dojadą do niego w czasie krótszym niż 30 minut.
Czesi zapraszają na zakupy
Czekamy na jakieś bardziej precyzyjne dane dotyczące niemieckich sklepów, które szturmują polscy klienci w „niehandlowe” niedziele. Być może były przewodniczący miał na myśli Polaków mieszkających w pobliżu granicy z Czechami. U naszych południowych sąsiadów sklepy są otwarte w niedziele i bardzo sobie chwalą zwiększony ruch z kierunku polskiego.
Czytaj więcej: "Weekendowy shopping w Czechach". Tak Polacy mieszkający przy granicy ominą zakaz handlu
Najłatwiej mają, rzecz jasna, mieszkańcy Cieszyna i pozostałych miejscowości w pasie przygranicznym. Aby mieszkający w innych powiatach w południowych województwach nie czuli się pokrzywdzeni, firmy już wyszły z ofertą organizacji autokarowych wyjazdów na zakupy. Leo Express reklamuje jednodniowe wycieczki "na handel" z Katowic do Ostrawy.
O ile można się uśmiechnąć, czytając niepoparte dowodami oskarżenia Ryszarda Petru, to już zupełnie nie jest do śmiechu, gdy czytamy prognozy ekspertów dotyczące tego, że zakaz handlu w niedziele spowoduje bankructwa małych sklepów – również w strefie przygranicznej.
- Po pierwszych dwóch niedzielach bez handlu już widać, że zyski niedzielne nie rozkładają się na inne dni tygodnia – powiedziała w rozmowie z money.pl Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
- W nadgranicznych parkach handlowych trwa prawdziwy dramat, bo spadek obrotów sięga tam nawet 70-80 proc. - mówi z kolei Andrzej Faliński, ekspert rynku detalicznego. Jak ocenia, obroty tego sektora tylko na granicy z Niemcami to co najmniej 3-4 mld zł rocznie.
Czytaj więcej: Cztery kolejne niedziele bez handlu w kwietniu. Ekspert: branża jeszcze liczy straty, ale będzie fala bankructw
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl