O pracach nad nową daniną jako pierwszy dowiedział się portal money.pl. Danina miałaby zniechęcać przedsiębiorców do przenoszenia swoich biznesów do innych państwa. Chodzi o sytuację, gdy firma dużo zarobi, a potem organizuje sobie przeprowadzkę na Cypr, Maltę czy do innego miejsca, gdzie fiskus łagodniej traktuje podatników.
Bat na podatkowych kombinatorów
Resort finansów, który opracowywał szczegóły tych przepisów, tłumaczy że zmiany narzuca unijna dyrektywa ATAD z 2016 roku. Dokument ma uderzyć w biznesy, które unikają opodatkowania. Nie ma w nim jednak zbyt wielu szczegółów. Dyrektywa nie określa ani stawek, ani zakresu nowego podatku. Sugeruje jedynie, by exit tax stosować wobec podmiotów gospodarczych.
OGLĄDAJ: * *Czerwińska: Exit tax to nie jest nowy podatek
Dla polskich firm oznacza to, że będą musiały zapłacić podatek, gdy zechcą przenieść biznes za granicę w części bądź całości oraz chcąc zmienić rezydenturę podatkową. Stawka zostanie ustalona w oparciu o dochody. Podatek trzeba będzie opłacić, jeśli wartość przenoszonego biznesu lub jego części przekroczy 2 mln zł. Od sumy powyżej tego progu fiskus potrąci 19 proc.
Jednak polski rząd idzie o krok dalej. Chce opodatkować również osoby fizyczne. Stawka dla nich ma wynieść 3 proc. lub 19 proc. w przypadku hipotetycznych zysków.
Biznes protestuje
Exit tax ma zostać przyjęty mimo krytyki biznesu. Przedsiębiorcy twierdzą, że nowa danina utrudni inwestycje. Narzekają szczególnie te firmy, których model biznesowy zakłada działanie na skalę międzynarodową. Nowe przepisy mają być tez zagrożeniem dla unijnej zasady swobody przepływu osób.
Podatek od wyprowadzki obowiązuje już w innych krajach Unii. Do tego często w bardzo rygorystycznej formie. W Danii takim podatkiem objęte są aktywa już od równowartości 500 tys. zł.
W Polsce exit tax ma zacząć obowiązywać od przyszłego roku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl