Do dokumentów dotarła piątkowa "Rzeczpospolita". Pomysł dodatku energetycznego ma pomóc polskim rodzinom radzić sobie z podwyżkami cen prądu, które powoli stają się faktem. A w grudniu URE ustali taryfy na przyszły rok i od stycznia może to być bardziej odczuwalne.
Projekt zakłada szersze wykorzystanie pieniędzy ze sprzedaży praw do emisji dwutlenku węgla. Z tego tytułu w tym roku do budżetu może wpłynąć nawet 5,4 mld zł. Do tej pory ta kwota po prostu "rozpływała się" w budżecie.
Resort energii chce, by część tej kwoty (około jednej trzeciej) trafiła do przedsiębiorstw z branż energochłonnych, a to, co zostanie - właśnie do gospodarstw domowych. Nie wiadomo jeszcze, w jakiej formie - czy będzie to bezpośrednie świadczenie, czy raczej ulga podatkowa.
Założenie jest takie, że z pomocy skorzystać będą mogli tylko ci Polacy, którzy rozliczają się w ramach pierwszego progu podatkowego, a więc zarabiający nie więcej niż 85 528 zł rocznie. Jak informuje źródło "Rzeczpospolitej", więcej zwolenników w rządzie ma jednak pomoc tylko dla tych najuboższych. Pytany przez gazetę prezes URE Maciej Bando wskazuje, że w pierwszej kolejności pomoc powinna być przeznaczona dla tych, których nie stać na termoizolację czy wymianę okien.
Gdyby jednak udało się przeforsować pomysł wsparcia w najszerszej formie, Polacy otrzymaliby 240 zł rocznie na ten cel. To daje średnio 20 zł miesięcznie.
Eksperci jednak są sceptyczni. - Taki ruch tylko ukryje część rzeczywistych kosztów energii, zmniejszając bodźce do jej oszczędzania wśród odbiorców - uważa Aleksander Śniegocki, analityk Wise Europa. Z kolei były minister Janusz Steinhoff zwraca uwagę, by za pomysł ostatecznie nie zapłaciły małe i średnie przedsiębiorstwa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl