Reindustrializacja, uproszczenia dla biznesu, inwestycje w innowacje, zwiększenie dostępności kapitału i wspieranie eksportu – to pięć filarów, na których wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki chce oprzeć rozwój polskiej gospodarki w najbliższych latach. A to wszystko po to, by kilogram polskiego eksportu był droższy.
Przeliczenie polskiego eksportu na kilogramy, a później szacowanie ich wartości ma pokazać, że eksportujemy towary i produkty nisko przetworzone, obłożone niską marżą. I tak, jak wywodzi wicepremier, kilogram polskiego eksportu jest wart średnio pół euro, a na przykład niemieckiego – ponad cztery euro.
Zdaniem Morawieckiego, polska gospodarka stanęła na rozdrożu i choć do tej pory rozwijała się przyzwoicie, to jej motory zaczynają się krztusić. - O ile rozwój mierzony samym wzrostem PKB był przez ostatnie lata znakomity, to należałoby patrzeć na źródła tego rozwoju i zadać pytanie, czy polska gospodarka może dalej na tym samym paliwie jechać – mówił wicepremier podczas konferencji „Jak zwiększyć inwestycje i ich efektywność”. – Jesteśmy w momencie, kiedy dużo już udało nam się zbudować, ale pewne mechanizmy się już wyczerpały. Za dużo ludzi z tego kraju wyjechało, za mało ludzi się rodzi, byśmy dalej polegali na niskich kosztach pracy – wskazał Morawiecki.
Nacisk na przemysł
Co wicepremier, odpowiedzialny w rządzie za rozwój, proponuje zamiast tego? Stworzył program oparty na pięciu filarach, który ma doprowadzić do awansu gospodarczego naszego kraju.
Pierwszym filarem ma być reindustralizacja Polski, ale nie rozumiana dosłownie. Wicepremier zapewnia, że ambicją rządu nie jest stawianie nowych fabryk, ale szeroko pojęte wpieranie tych gałęzi przemysłu, które już zdążyły rozwinąć się same, bez pomocy polityków. Które branże mogłyby na takie dodatkowe wsparcie liczyć? Na razie wicepremier wskazał na przemysł medyczny, informatyczny i lotniczy. Sam kształt wsparcia jest na razie niejasny. Minister zapowiedział tworzenie warunków do lepszego wzrostu, ewentualnie jakieś zamówienia rządowe. Konkretniejszych zapowiedzi na razie jeszcze nie ma.
Równolegle z reindustrializacją mają iść uproszczenia dla biznesu. Prościej mówiąc – walka z biurokracją. A tę wicepremier porównuje do smoka: W miejsce uciętej głowy potrafią mu wyrosnąć trzy kolejne. – Mam nadzieję na współpracę z przedsiębiorcami, tak żeby w miejsce uciętych trzech głów wyrastała maksymalnie jedna – obrazował wicepremier. – Będziemy razem walić głową w ten gumowy mur – dodał.
Będzie nowa ustawa i agencja
Trzecim filarem mają być inwestycje w innowacje. Nakłady na badania i rozwój mają w perspektywie sześciu-siedmiu lat wzrosnąć z dzisiejszych 0,8 proc. PKB do 1,7-2 proc. PKB. – Mamy ambicję zastąpić tę chybotliwą kładkę między nauką a biznesem solidnym pomostem – zapowiedział Morawiecki. Pomóc ma także nowa ustawa inwestycyjna. Wicepremier chce, żeby założenia były gotowe już w lutym, a cały projekt za kilka miesięcy. Co w niej będzie – nie wiemy, ale według słów ministra ma być „bardzo ambitna”.
Na inwestycje potrzeba pieniędzy – i tego właśnie dotyczy czwarty filar planu. Minister rozwoju chce szukać pieniędzy u inwestorów prywatnych, chce sięgać także po środki z planu Junckera i z funduszy unijnych. – Pieniądze unijne przez ostatnie lata były wydawane na wygody: stadiony, aquaparki, chodniki. I to jest w porządku, ale chciałbym żebyśmy zmienili filozofię z wydawania pieniędzy unijnych na inwestowanie – mówił Morawiecki. Chodzi o to, żeby większa część pieniędzy unijnych funkcjonowała jako pomoc zwrotna, żeby mogła pracować w gospodarce dłuższy czas.
Ostatnią podporą planu ma być promocja polskiego eksportu. Tym ma się zająć nowa rządowa agencja, która skupiałaby działania rozrzucone teraz po Polskiej Agencji Informacji Inwestycji Zagranicznych, Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości czy w MSZ. Nie wiadomo jednak, kiedy taka agencja miałaby zacząć działać i kto stanie na jej czele.