Obietnica pomocy frankowiczom była jedną z głównych złożonych przez Andrzeja Dudę w kampanii prezydenckiej. Projekty ustaw w tej sprawie powstały w jego kancelarii, ale później trafiły na wiele miesięcy do sejmowej zamrażarki. Jak mówił podczas wizyty w Davos, ich los zależy tylko od większości sejmowej. Kilka tygodni po tych słowach rząd wyraził poparcie dla pomysłu, a nawet zgłosił propozycję jego zaostrzenia.
Według szacunków "Dziennika Gazety Prawnej", przyjęcie projektu będzie oznaczać dla banków koszt 2,2 mld zł tylko w pierwszym roku obowiązywania. Kwota będzie regularnie spadać przez kolejnych 15-20 lat. To efekt zawartej w dokumencie propozycji, by banki zaoferowały klientom przewalutowanie zobowiązań po możliwie niskim kursie, choć to kredytobiorcy będą mogli decydować o tym, kiedy i czy w ogóle chcą korzystać z propozycji. Banki zostaną zobowiązanie do tego, by przewalutowanie kosztowało ich 2 proc. łącznej wartości posiadanych kredytów w walutach innych niż złotówka. Jeśli tego nie zrobią, część pieniędzy przepadnie.
Wejście pomysłu w życie będzie oznaczać narzucenie na banki kolejnej, po m.in. podatku bankowym i wzroście składki na BFG, daniny. Zapłacą za nią klienci, co wprost w rozmowie z "DGP" przyznał jeden z prezesów banku. Wzrosną m.in. marże kredytów hipotecznych oraz prowizje. To z kolei może zablokować możliwości wzrostu gospodarczego – banki wciąż pozostają głównym źródłem pozyskiwania kapitału przez firmy.