Możliwość zablokowania kontroli u przedsiębiorcy w przypadku podejrzenia, że organ kontrolny łamie prawo. Takie przełomowe uprawnienie miał uzyskać tworzony przez rząd urząd rzecznika przedsiębiorców. Pomysł wicepremiera Morawieckiego przez biznes został przyjęty z entuzjazmem, ale spotkał się z ostrą krytyką Solidarności. Rząd poszedł na kolejny kompromis ze związkowcami i radykalnie okroił projekt ustawy o rzeczniku małych i średnich przedsiębiorców.
Przepisy powołujące do życia rzecznika biznesu były jedną z części pakietu projektów ustaw przygotowanych przez Ministerstwo Rozwoju w ramach tak zwanej konstytucji biznesu.
Wyposażony w silny instrument w postaci możliwości zablokowania każdej kontroli, rzecznik miał stać się skutecznym obrońcą przedsiębiorców, którzy byli i nadal są niesłusznie prześladowani przez fiskusa i inne organy państwa.
Zgodnie z propozycjami resortu rozwoju, rzecznik mógłby wstrzymać dowolną kontrolę, jeśli uznałby że jest prowadzona z naruszeniem prawa, a jej kontynuowanie grozi przedsiębiorcy niepowetowaną szkodą.
Silna pozycja rzecznika biznesu miała stanowić gwarancję zapowiedzianego przez Mateusza Morawieckiego w listopadzie 2016 roku "pozytywnego przełomu" w relacjach administracji publicznej i przedsiębiorców.
Rzecznik biznesu pozbawiony broni
Na początku października pakiet został przyjęty przez Stały Komitet Rady Ministrów, ale część zagadnień pozostawiono do rozstrzygnięcia na forum rządu.
Jednak już na tym etapie kompetencje rzecznika zostały radykalnie okrojone. Pod silnym naciskiem Solidarności, która zaprotestowała przeciw zwiększaniu praw przedsiębiorców w jakimkolwiek stopniu, Stały Komitet Rady Ministrów wykreślił zapis o prawie rzecznika biznesu do wstrzymania dowolnej kontroli.
- Głos Solidarności zawsze bierzemy pod uwagę - tłumaczył minister Henryk Kowalczyk, szef Stałego Komitetu Rady Ministrów. - Solidarność postuluje, by jednakową wagę przykładać do pracodawców i pracowników - wyjaśnił. Co ciekawe, we wcześniejszych wywiadach prasowych Kowalczyk zapewniał, że żaden z istotnych zapisów konstytucji biznesu nie zostanie wykreślony.
Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna", zgodnie z aktualnym kształtem projektu ustawy, rzecznik biznesu będzie miał jedynie uprawnienia opiniodawczo-informacyjne. Będzie opiniował akty prawne, informował organy nadzoru o nieprawidłowościach w działaniu administracji, czy uczestniczyć w postępowaniach przed sądami administracyjnymi.
Najdalej idącym uprawnieniem rzecznika będzie możliwość "zwrócenia się do właściwych organów, organizacji lub instytucji publicznych z ocenami i wnioskami o podjęcie działań zmierzających do zapewnienia skutecznej ochrony praw przedsiębiorców oraz usprawnienia trybu załatwiania spraw w tym zakresie".
- W takiej sytuacji rzecznik będzie wydmuszką - mówi gazecie Dorota Wolicka, dyrektor biura interwencji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Jak przekonuje, bez realnej władzy rzecznikowi trudno będzie zmotywować inne urzędy do właściwego traktowania przedsiębiorców. - Niby w jaki sposób miałaby to zrobić? Zanudzić urzędników wysyłanymi pismami? - pyta retorycznie.
Solidarność nie chce większych praw przedsiębiorców
Jak się okazuje, radykalnie antybiznesowy głos Solidarności jest na tyle donośny, że Mateusz Morawiecki ustępuje związkowcom na kolejnych polach.
Wcześniej resort rozwoju pod naciskiem Solidarności musiał wycofać się z innego filaru konstytucji biznesu - powołania komisji wspólnej rządu i przedsiębiorców.
Kolejnym polem, na którym spór Morawieckiego ze związkowcami owocuje coraz dalej idącymi kompromisami rządu jest zakaz handlu w niedziele.
Solidarność w marcu przedstawiła drakoński projekt ustawy. Związkowcy chcieli nie tylko zamknięcia sklepów w każdą niedzielę, ale nawet zamierzali karać przedsiębiorców i sprzedawców więzieniem w przypadku złamania zakazu handlu.
Absurdy i błędy w projekcie Solidarności zostały po cichu bezlitośnie wypunktowane przez rząd. Opór Mateusza Morawieckiego wzbudził jednak przede wszystkim pomysł zakazania handlu w każdą niedzielę. Wicepremier był skłonny zgodzić się na zakaz najwyżej w co drugą niedzielę.
Z powodu olbrzymich rozbieżności pomiędzy rządem a związkowcami, prace nad projektem ustawy zostały na wiele miesięcy zawieszone. Pod naciskiem Solidarności, sejmowa podkomisja ds. rynku pracy wróciła do projektu wakacjach.
PiS zaproponował rozwiązanie kompromisowe, zgodne z wcześniejszą propozycją Morawieckiego, ale Solidarność odrzuciła taką możliwość. Z radykalnym sprzeciwem szefa Solidarności Piotra Dudy spotkał się także najnowszy pomysł szefa podkomisji, posła PiS Janusza Śniadka, by handel był dozwolony tylko w jedną niedzielę w miesiącu.