Przed wydaniem orzeczenia sąd zamierza przesłuchać świadka, który w piątek nie stawił się na rozprawie odwoławczej. Termin kolejnej sąd wyznaczył na 6 maja.
Jeszcze zanim sąd odroczył posiedzenie, obrona złożyła wniosek o wyłączenie jawności części rozprawy, tłumacząc to ważnym interesem prywatnym oskarżonych. Sąd się na to nie zgodził. Przesłuchanie Józefa P. będzie więc jawne.
Józef P. był przesłuchiwany przed sądem I instancji. Jak powiedział dziennikarzom PAP jeden z obrońców mec. Jacek Dubois, świadek ten - rolnik, który przewija się w tej sprawie - w przysłanym piśmie zadeklarował, że chce złożyć zeznania uzupełniające i sąd z urzędu postanowił wezwać go na rozprawę odwoławczą.
- Dowiemy się na przyszłej rozprawie, co ten świadek będzie miał do powiedzenia, bo to jest też zagadka dla obrony - podsumował mec. Dubois.
Prokuratura zarzuciła oskarżonym nabywanie ziemi, zwróconej Kościołowi przez Komisję Majątkową, z naruszeniem prawa pierwokupu. Chodzi łącznie o ok. 1000 ha gruntów. Poza Jackiem Domogałą na ławie oskarżonych zasiadło sześć innych osób: jego syn Tomasz wraz z żoną Karoliną i jej siostrą Weroniką, a także żona Jacka Domogały i jego córka z mężem.
W maju 2015 r. katowicki sąd okręgowy uniewinnił wszystkich oskarżonych uznając, że nie popełnili żadnego z zarzucanych im przestępstw. W złożonej apelacji prokuratura zarzuca katowickiemu sądowi okręgowemu naruszenie procedury karnej i błędną ocenę stanu faktycznego, co stało się podstawą uniewinnienia wszystkich oskarżonych. W opinii oskarżyciela, oceniając materiał dowodowy sąd doszedł do błędnych, nielogicznych wniosków.
Według obrony, sąd I instancji dokonał właściwej oceny dowodów i ustalił wszystkie istotne fakty, dlatego wyrok powinien zostać utrzymany. Sąd apelacyjny może utrzymać wyrok sądu okręgowego w mocy lub - jeśli przychyli się do wniosku prokuratora - nakazać sądowi I instancji powtórzenie procesu.
Zdaniem prokuratury, członkowie rodziny Domogałów wyłudzali poświadczenie nieprawdy poprzez uzyskiwanie dokumentów, które miałyby stwierdzać, że mieszkają pod określonym adresem. Było to konieczne, aby w myśl Ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego nabyć status rolnika indywidualnego, co w konsekwencji powodowało, że osoby te mogły nabywać nieruchomości rolne z pominięciem osób uprawnionych, czyli dzierżawców nieruchomości lub Agencji Nieruchomości Rolnych, którym przysługiwało prawo pierwokupu - wskazała prokuratura.
Według prokuratury, w konsekwencji pominięcia prawa pierwokupu oskarżeni przywłaszczali prawa majątkowe do ziemi. Następnie nabyte w ten sposób nieruchomości sprzedawali sobie lub darowali. Zdaniem oskarżenia celem obrotu nieruchomościami było ukrycie, że pochodzą one z przestępstwa. Dlatego oskarżonym zarzucono też pranie brudnych pieniędzy.
Rom temu sąd okręgowy orzekł, że nie może być mowy o wyłudzeniu poświadczenia nieprawdy, bo Domogała i członkowie jego rodziny nie wprowadzali w błąd urzędników i notariuszy, byli faktycznymi właścicielami nieruchomości i na tej podstawie uzyskiwali stosowne dokumenty.
Odnosząc się do logowań telefonów komórkowych oskarżonych (według prokuratury świadczą one o tym, że oskarżeni w rzeczywistości nie mieszkali w miejscach zameldowania) sąd I instancji wskazał, że nie ma podstaw do kwestionowania wyjaśnień oskarżonych, którzy mówili, że z ich telefonów służbowych często korzystali kierowcy i sekretarki.
Sąd wyraził też opinię, że samo logowanie nie świadczy o tym, że ktoś mieszka w danym miejscu, przypomniał także, że wiele osób ma więcej niż jedno "centrum spraw życiowych". Wbrew stanowisku prokuratury, sąd okręgowy uznał też, że Jacka Domogałę można uważać za rolnika indywidualnego - przed laty ukończył stosowny kurs i ma wykształcenie rolnicze.
W opinii obrony wyrok sądu okręgowego był sukcesem wymiaru sprawiedliwości, a prokuratura bez powodów postawiła oskarżonych pod pręgierzem opinii publicznej. Sam Jacek Domogała - który zgodził się na podawanie pełnego nazwiska - w rozesłanym w dniu wyroku mediom oświadczeniu napisał, że w efekcie postawionych zarzutów zdeptano dobre imię i honor jego rodziny oraz podważono ich reputację jako przedsiębiorców.
Domogała, który jest przedsiębiorcą z branży zaplecza górniczego, kupował ziemię za pośrednictwem Marka P., b. pełnomocnika instytucji kościelnych w sprawach toczących się przed Komisją Majątkową (akt oskarżenia przeciw niemu trafił do krakowskiego sądu). Nieruchomości nabywano od Archidiecezji Katowickiej oraz Towarzystwa Pomocy dla Bezdomnych im. św. Brata Alberta w Krakowie.
Prawomocnie zakończył się już toczący się przed gliwickim sądem proces cywilny, jaki wytoczyła rolnikowi spod Gliwic Aleksandrowi Czyżowiczowi córka Jacka Domagały - jedna z uniewinnionych w maju ub. roku w procesie karnym. Żądała ona wydania 55 ha dzierżawionej przez Czyżowicza ziemi, kupionej w 2008 r. od Towarzystwa Pomocy dla Bezdomnych im. św. Brata Alberta w Krakowie. Sąd uznał, że Czyżowicz nie musi wydawać nieruchomości, umowy kupna gruntów uznał za nieważne i oddalił powództwo. Zdaniem gliwickiego sądu, córka Domogały nigdy nie była właścicielką nieruchomości i nie miała prawa występować w procesie w charakterze powódki.
Komisja Majątkowa, która przestała istnieć na początku marca 2011 r., przez przeszło 20 lat decydowała o zwrocie Kościołowi katolickiemu nieruchomości Skarbu Państwa. Od jej orzeczeń nie przysługiwały odwołania. Komisja od 1989 r. przekazała stronie kościelnej ponad 65,5 tys. ha i 143,5 mln zł rekompensat. Rozpoznała ponad 2,8 tys. wniosków. Według mediów warto zwróconego majątku sięgała 5 mld zł. Decyzja o likwidacji Komisji miała związek z krytyką jej działalności: media podawały, że nie weryfikowano wycen gruntów przedstawianych przez rzeczoznawców Kościoła - miały być zaniżane.