Sąd rejonowy w Rzeszowie aresztował na dwa miesiące, do 11 lutego 2017 roku, dyrektora SA w Krakowie Andrzeja P., dyrektora Centrum Zakupów dla Sądownictwa Marcina B. oraz dwie osoby reprezentujące podmioty gospodarcze, które miały wykonywać fikcyjne usługi na rzecz sądu - Katarzynę N. i Jarosława T. Postanowienia zapadły po posiedzeniach bez udziału publiczności.
W stosunku do głównej księgowej SA w Krakowie Marty K. sąd zastosował poręczenie majątkowe w wysokości 40 tys. zł, zakaz opuszczania kraju i dozór policji - poinformowała PAP sędzia Alicja Kuroń z rzeszowskiego sądu rejonowego.
Sędzia Kuroń przypomniała, że decyzje sądu ws. aresztów są natychmiast wykonalne, ale stronom - czyli podejrzanym i prokuraturze - przysługuje prawo zażalenia na te postanowienia do wyższej instancji.
W piątek wieczorem Prokuratura Krajowa poinformowała, że zaskarży decyzję o niearesztowaniu Marty K. i będzie się domagać zmiany wolnościowych środków zapobiegawczych na najsurowszy - czyli tymczasowy areszt.
"Sąd potwierdził, że zebrane przez prokuraturę i Centralne Biuro Antykorupcyjne dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo, że podejrzana Marta K. dopuściła się zarzucanych jej przestępstw. Polegały one na przekroczeniu uprawnień i przywłaszczeniu pieniędzy w kwocie 10 milionów 384 tysięcy 667 złotych, a także na przyjęciu od jednego z przedsiębiorców korzyści majątkowej o łącznej wartości 28 tysięcy 160 złotych" - podała prokuratura. W jej ocenie "brak jest jakichkolwiek przesłanek, które stałyby na przeszkodzie stosowania tymczasowego aresztu wobec podejrzanej Marty K.".
Prokuratura dodaje, że śledztwo cały czas ma charakter rozwojowy.
Prokuratura Regionalna w Rzeszowie, prowadząca śledztwo w tej sprawie, wnioskowała o trzy miesiące aresztu dla wszystkich pięciorga podejrzanych. Według ustaleń PR w Rzeszowie wiodącą rolę w przestępczym procederze odgrywali dyrektor SA w Krakowie Andrzej P., główna księgowa tego sądu Marta K. i dyrektor Centrum Zakupów dla Sądownictwa Marcin B.
W środę Prokuratura Krajowa i CBA poinformowały o zatrzymaniu pięciu osób podejrzanych w tej sprawie. Wszystkim postawiono zarzuty przywłaszczenia na szkodę SA w Krakowie kwot sięgających nawet przeszło 10 milionów złotych i zarzuty o charakterze korupcyjnym. Czyny te są zagrożone karą do 10 lat więzienia.
Jak podawała PK dyrektor i główna księgowa są podejrzani o przekroczenie uprawnień i przywłaszczenie 10,4 mln zł. Dyrektor Centrum Zakupów dla Sądownictwa miał przywłaszczyć 758,6 tys. zł Takie przestępstwo zagrożone jest karą od roku do 10 lat pozbawienia wolności.
Dyrektor sądu jest też podejrzany o przyjęcie od jednego z przedsiębiorców korzyści majątkowej - 30 tys. zł, a księgowa - 20 tys. złotych w postaci komputera, telefonu, zegarka oraz opłacenia kosztów pięciu pobytów u kosmetyczki - podała PK. Takie przestępstwa zagrożone są taką samą karą - od roku do 10 lat pozbawienia wolności.
Katarzyna N. jest podejrzana o przywłaszczenie prawie 4,2 mln zł, a Jarosław T. - prawie 5,5 mln zł. Prokuratura podejrzewa mężczyznę o wręczenie korzyści majątkowej dyrektorowi sądu.
Grzegorz Zarański, naczelnik Wydziału do Spraw Przestępczości Gospodarczej Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie pytany w czwartek przez PAP, czy podejrzani przyznali się do zarzucanych im czynów, odmówił udzielenia odpowiedzi powołując się na dobro śledztwa.
Prokuratura Krajowa ujawniła też w środę późnym popołudniem, że przeszukiwane są pomieszczenia biurowe i mieszkalne prezesa sądu. Jak podkreślono, przeszukanie zostało poprzedzone żądaniem wydania dokumentów.
W piątek minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro odsunął prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie Krzysztofa Sobierajskiego od czynności służbowych i chce pilnej zgody Krajowej Rady Sądownictwa na jego odwołanie. Według prokuratury i CBA sędzia "mógł dokonać czynów przestępczych".
"W związku z ustaleniami Prokuratora Regionalnego w Rzeszowie i Centralnego Biura Antykorupcyjnego, z których wynika, że prezes Sądu Apelacyjnego w Krakowie pan Krzysztof Sobierajski mógł dokonać czynów przestępczych, godzących w powagę sądu i istotne interesy służby oraz podważających społeczne zaufanie do całego wymiaru sprawiedliwości, Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro 16 grudnia 2016 r. zarządził natychmiastowe odsunięcie prezesa Krzysztofa Sobierajskiego od czynności służbowych" - głosi piątkowy komunikat MS. Minister wystąpił także do KRS o "pilną zgodę - jeszcze w dniu dzisiejszym" na odwołanie Sobierajskiego z funkcji prezesa. KRS zwołała posiedzenie w tej sprawie na 21 grudnia.
W piątek rzeczniczka Prokuratury Krajowej prokurator Ewa Bialik poinformowała PAP, że prezes krakowskiego sądu apelacyjnego, dzięki umowom, które zawierał z firmami zewnętrznymi mógł osiągnąć kilkaset tysięcy. Jak mówiła, według śledczych ujawniono "dużą liczbę umów zawartych przez prezesa krakowskiego sądu apelacyjnego z firmami zewnętrznymi". Dodała, że jeśli chodzi o korzyści, które prezes mógł w ten sposób osiągnąć, to według wstępnych szacunków, jest to kilkaset tysięcy złotych.
Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP, przed przeszukaniem prokuratura miała dowody na to, że prezes podpisał ponad 20 prywatnych umów o dzieło z firmami wykonującymi zlecenia na rzecz jego sądu i zarobił co najmniej 56 tys. zł.
Wskutek przeszukań znaleziono kolejne takie umowy. Jest ich w sumie ponad 120 na łączną kwotę blisko miliona złotych. Każdą prezes kwitował własnym podpisem, którego autentyczność potwierdzili eksperci.
PAP dowiedziała się nieoficjalnie, że z zeznań przesłuchanych osób wynika, że umowy - opiewające zwykle na 8 tys. zł - miały fikcyjny charakter. Według śledczych prezes przyjmował pieniądze, ale nie wykonywał zleceń. Nie informował też ministra sprawiedliwości o tym, że podejmuje dodatkowe zarobkowe prace, mimo że miał taki obowiązek. Wynika to z ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych.
Z informacji PAP wynika, że mechanizm przestępstwa polegał na tym, że sąd zlecał zewnętrznym firmom wykonanie różnego rodzaju prac, najczęściej bezwartościowych analiz i opracowań. Płacił za nie po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Firmy te przekazywały natomiast wykonanie zamówionych analiz i opracowań pracownikom Sądu Apelacyjnego, od którego same dostawały zlecenia. Na podstawie umów o dzieło wypłacały osobom zatrudnionym w sądzie od 1,5 tys. do 8 tys. zł. Jedną z takich osób miał być właśnie prezes Sądu Apelacyjnego.
Według prokuratury zlecenia nie były w rzeczywistości wykonywane ani przez pracowników sądu, ani przez zewnętrzne firmy, u których zamawiał je sąd. Miały fikcyjny charakter i służyły wyłącznie wyłudzaniu milionowych kwot z sądu.
W związku z zatrzymaniami na stronie internetowej Sądu Apelacyjnego w Krakowie zamieszczono link do komunikatu rzecznika prasowego Krajowej Rady Sądownictwa Roberta Żurka, który przypomniał, że KRS "wielokrotnie przedstawiała w swoich stanowiskach i wniosku do Trybunału Konstytucyjnego negatywną opinię dotyczącą poszerzania kompetencji ministra sprawiedliwości w stosunku do dyrektorów sądów", ponieważ "urzędujący w Warszawie minister sprawiedliwości nie jest w stanie sprawować faktycznej kontroli nad dyrektorami sądów, które są oddalone o setki kilometrów". Przypomniał też, że KRS "kilkakrotnie informowała o niewłaściwym działaniu" Centrum Zakupów Wspólnych. "Apelujemy o szybkie i dokładne zbadanie sprawy, wyjaśnienie podejrzeń korupcyjnych i ukaranie winnych" - napisał rzecznik KRS.