Kredyt bankowy na budowę domu klientka zaciągnęła w 2008 roku. Kwota, którą pożyczyła, to prawie 486 tys. złotych.
Kredyt był indeksowany we frankach szwajcarskich. Po 10 latach spłacania rat i ogromnym wzroście kursu franka bank wyliczył, że klientka ma do spłaty jeszcze 500 tys. złotych.
- Klientka wystąpiła z pozwem o częściowe unieważnienie umowy kredytowej w zakresie przeliczania kredytu z wykorzystaniem kursów walut i zwrot ponad 85 tys zł, jako kwoty wynikającej z zastosowania przez bank niekorzystnej dla niej indeksacji zadłużenia – mówi w rozmowie z Rzeczpospolitą Mariusz Korpalski, radca prawny reprezentujący kredytobiorcę przed sądem. - Alternatywnie wystąpiła też o unieważnienie całej umowy.
Zdaniem klientki, o ryzyku udzielenia kredytu w obcej walucie bank wiedział na długo przed podpisaniem umowy. Banki były ostrzegane przez NBP, KNF czy Związek Banków Polskich.
Tę argumentację podzieliły sądy I i II instancji, uznając, że umowa kredytowa w obcej walucie podpisana w momencie, w którym niekorzystna zmiana kursów jest prawdopodobna, nie spełnia definicji umowy kredytowej.
Zgodnie z prawem bankowym, umowa kredytu zobowiązuje kredytobiorcę do zwrotu otrzymanej kwoty powiększonej o odsetki i prowizję, a nie o straty wynikające z wahania kursów walut.
- To pierwszy tego typu wyrok w skali kraju na poziomie sądu apelacyjnego, który wywołuje wiążący skutek dla banku i jego klienta - komentuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" mec. Korpalski. - Trzeba jednak pamiętać, że bankowi przysługuje jeszcze skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego. Należy się spodziewać, że bank nie złoży broni.
Jeśli wyrok zostanie utrzymany w mocy, klientka będzie musiała zapłacić dokładnie tyle, ile pożyczyła 10 lat temu. Bez odsetek, opłat ani podwyżek.