Zbyt dużo spraw, za mało ławników. Do tego sztywne regulacje i niezmienność składu sądu. W konsekwencji wyroki - szczególnie dotyczące prawa pracy - się opóźniają.
Problem zauważyli prawnicy reprezentujący klientów przed sądami pracy, o czym informuje czwartkowa "Rzeczpospolita".
- Po zmianie ustawy o ustroju sądów powszechnych sądy rejonowe i okręgowe zaczęły informować nas o zmianie terminów rozpraw zaplanowanych po 12 sierpnia - mówi dziennikowi warszawski prawnik specjalizujący się w prawie pracy.
Okazuje się, że jeśli pierwsza rozprawa została przeprowadzona w środę, to druga za miesiąc nie może zostać zaplanowana na piątek, bo wtedy w sądzie orzekają inni prawnicy. A zmiana składu orzekającego jest niezgodna z nowym brzmieniem art. 47b ust. 1 prawa o ustroju sadów powszechnych. Zgodnie z nim może ona nastąpić tylko w przypadku niemożności lub długotrwałej przeszkody rozpoznania sprawy w dotychczasowym składzie - podaje "Rzeczpospolita".
Jak czytamy, rodzi to spore komplikacje (szczególnie w sprawach, gdzie przewidziany jest udział ławników, czyli głównie dotyczących prawa pracy) gdyż ławnicy (zgodnie z art. 170 tej samej ustawy) mogą być wyznaczeni do udziału w rozprawach do 12 dni w ciągu roku. W praktyce oznacza to, że jeden ławnik zasiada w składzie orzekającym raz na miesiąc.
- W większości ławnicy to osoby na emeryturze, które nie zawsze mogą być w 100 proc. dyspozycyjne - dodaje cytowany przez "Rzeczpospolitą" prawnik.
Do tej pory gdy ławnik wyjechał na wakacje czy się rozchorował, mógł być zastąpiony przez inną osobę. Teraz trzeba wyznaczyć nowy termin rozprawy, co wydłuży postępowanie w takiej sprawie - informuje gazeta.