Posadzenie drzewa w lipcu podczas Światowych Dni Młodzieży, a potem jeszcze raz w październiku. Takie dowody na "wielokrotne" zalesianie przez Jana Szyszkę przedstawia Ministerstwo Środowiska. Te najwyraźniej postanowiło ocieplić wizerunek swojego szefa, który nie sprzeciwił się niekontrolowanej wycince drzew w całej Polsce. Czy kolejnym zagraniem PR-owym resortu będzie publikacja zdjęcia ministra Szyszki tulącego małego bażanta?
- Sadziliśmy drzewa, zanim to było modne, i będziemy sadzić, kiedy przestanie być modne - przekonuje Paweł Mucha, rzecznik prasowy resortu środowiska, wyraźnie zachwycony swoim "internetowo-młodzieżowym" stylem. - Zachęcam do sadzenia drzew, niezależnie od poglądów politycznych i mody - dodaje już w poważniejszym tonie.
W rozesłanym mediom komunikacie możemy przeczytać, że prof. Jan Szyszko "wielokrotnie sadził drzewa m.in. w lipcu 2016 r. podczas Światowych Dni Młodzieży w Parku Miłosierdzia oraz w październiku 2016 r. w Tucznie podczas spotkania ministrów V4+2". Na dowód do komunikatu dołączono dwa zdjęcia.
Jeśli resort środowiska dysponuje tylko tego kalibru dowodami zamiłowania Jana Szyszki do sadzenia drzew, taka próba ocieplenia wizerunku ministra brzmi jak wystrzał kapiszona.
W sytuacji, gdy w mediach i na własne oczy codziennie możemy obserwować hekatombę drzew wywołaną Lex Szyszko, przypominanie pojedynczych rytuałów sadzenia drzew, w których brał udział minister, wygląda na niezamierzoną kpinę rzecznika ze swojego zwierzchnika.
Niezależnie od stopnia nieporadności służb prasowych resortu środowiska, publikacja tego komunikatu może być sygnałem, że minister Szyszko zdał sobie sprawę ze skali problemu wizerunkowego i uruchomił zarządzanie kryzysowe.
Może być jednak też tak, że próby ocieplenia wizerunku Jana Szyszki to inicjatywa biura prasowego resortu. Problem polega na tym, że tego rodzaju wysiłki są z góry skazane na porażkę, ponieważ minister robi wszystko, by swój wizerunek pogromcy drzew podtrzymać, a w kontaktach z mediami utrzymuje stały, bardzo wysoki poziom arogancji.
Komunikat resortu niefortunnie dla ministra Szyszki zbiegł się w czasie z publikacjątekstu o skandalicznym polowaniu na bażanty, w którym wziął udział 10 lutego. Jak ustaliła Wirtualna Polska, 500 ptaków z hodowli pod Toruniem zostało wypuszczonych z klatek prosto pod lufy myśliwych. - To jak kłusownictwo i strzelnica, tylko za duże pieniądze - stwierdza były pracownik hodowli w Grodnie.
Jan Szyszko po raz pierwszy kierował resortem środowiska, gdy premierem był Jerzy Buzek. Co dość symboliczne, po tym, gdy odszedł z tego urzędu w październiku 1999 roku, Ministerstwo Ochrony Środowiska zostało przemianowane na Ministerstwo Środowiska.
W wielu krajach wydobywających ropę naftową, resorty nadzorujące ten sektor gospodarki noszą miano ministerstw ropy i raczej nikomu do głowy nie przyjdzie, że chodzi o coś innego niż eksploatację tego surowca. Jeśli Jan Szyszko w podobny sposób patrzy na środowisko, jego postępowanie w roli ministra układa się w całkiem spójną całość.