Analitycy ING uważają, że od 2035 r. nie kupimy już samochodów napędzanych silnikami spalinowymi. Twierdzą, że producenci będą oferować tylko "elektryki".
Na początku lipca gruchnęła wiadomość, że Francuzi zamierzają do 2040 r. pozbyć się wszystkich aut napędzanych dieslem i benzyną. Według założeń reformy, wszystkie biedniejsze gospodarstwa domowe otrzymają specjalną premię, dzięki której będą w stanie zamienić samochód na bardziej ekologiczny. Zdaniem analityków ING, Francuzi nie będą wyjątkiem, bo w sprzedaży nie będzie aut spalinowych już pięć lat wcześniej.
Eksperci twierdzą ponadto, że w 2024 r. zakup samochodów zasilanych w tradycyjny sposób po prostu przestanie się opłacać. W swoim raporcie podkreślają, że ceny pojazdów elektrycznych z roku na rok będą spadać. Ponadto już teraz regularnie przybywa stacji ładowania, a baterie w autach mają coraz większy zasięg. To były do tej pory największe bariery, które powstrzymywały kierowców przed zakupem "elektryków".
Volvo już stawia na "elektryki"
W 2035 r. samochodów napędzanych w konwencjonalny sposób ma już w ogóle nie być na rynku. Realizmu raportowi ING nadaje choćby niedawna deklaracja Volvo. Producent ogłosił, że wszystkie samochody tej marki produkowane od 2019 r. będą miały silnik elektryczny.
Deklaracje Volvo i Francji to jednak nie pierwsze tego typu zapowiedzi. Podobne działania podjęły Holandia i Norwegia. Te kraje dają sobie czas do 2025 r. Natomiast Niemcy i Indie chcą zrealizować podobne plany jeszcze przed 2030 r.