Unia jeszcze w tym tygodniu może podjąć decyzje o przedłużeniu sankcji wobec Rosji. Co to może przynieść tamtejszej gospodarce znajdującej się w najpoważniejszym od 1998 roku kryzysie? - Nie należy się spodziewać ostatecznego jej krachu. Jednak dla Rosjan oznacza to dalsze, dramatyczne pogarszanie się warunków życia - mówi Henryk Borko, rektor Gliwickiej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości, ekspert ds. rynków wschodnich.
Obecne sankcje gospodarcze wygasają pod koniec stycznia i niezbędna jest zgoda wszystkich krajów członkowskich, by je przedłużyć. Jeszcze kilka miesięcy temu tej jednomyślności nie było. Pojawiały się informacje, że Unia Europejska w zamian za współpracę z Rosją w Syrii poświęci Ukrainę. Poza tym część państw narzekała na straty w wyniku nałożenia sankcji i mówiła, że należy je zawiesić albo złagodzić. - Warto cały czas pamiętać, że to szkodzi również Unii. Niemcy mają dobrze przygotowaną strategię podboju gospodarczego Wschodu i tylko czekają na odwilż, by bardziej zaistnieć nie tylko w Rosji, ale również Kazachstanie i Uzbekistanie. Sankcje niweczą te plany - mówi Henryk Borko.
Mimo tych wątpliwości dokument proponujący przedłużenie sankcji o pół roku przygotował gabinet szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Teraz - jak wynika z nieoficjalnych informacji - wszystkie kraje na ten zapis się zgodziły. W podobnym tonie, przed tygodniem, wypowiadał się w tej sprawie minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. Co więcej, jest zgoda, by decyzja w sprawie przedłużenia sankcji zapadła jeszcze przed unijnym szczytem na szczeblu ambasadorów, czyli w tym tygodniu.
Rosjanie wykorzystują trudności
W ocenie eksperta kolejne sześć miesięcy sankcji nie zmieni jednak rosyjskiej polityki. - Mimo wad tamtejsza gospodarka próbuje znaleźć odpowiedź na retorsje, szukając nowych kierunków współpracy i poprawiając działanie rynku wewnętrznego - przekonuje Borko. - Moskwa zaczyna rozumieć problem niedostatków własnej produkcji. Dostrzegła wreszcie, że na eksporcie surowców nie można zbudować niczego stabilnego, kiedy nawet 85 procent żywności, medykamentów i materiałów włókienniczych się importuje - dodaje rektor, w którego ocenie Putin szuka właściwych odpowiedzi na te problemy.
W takim ujęciu coś, co miało być karą, może być nawet pozytywnym impulsem dla tamtejszej gospodarki. - Rosjanie próbują więcej produkować, ale to oczywiście trudne, bo brakuje tradycji. Dlatego, by poprawić stan rzeczy, Rosja wznawia wymianę handlową z krajami Ameryki Południowej, z którymi przecież współpracowała za czasów ZSRR - dodaje Borko.
Te działania mogą jednak okazać się niewystarczającymi, dlatego Moskwa nie wyklucza całkowitego opróżnienia jednego z dwóch funduszy, w których zgromadziła środki na tak zwaną czarną godzinę. Taką informację pod koniec października przekazał Dumie rosyjski minister finansów Anton Sulianow. Do końca 2015 roku rosyjski Fundusz Rezerwowy, dysponujący kwotą 4,7 biliona rubli (czyli równowartością 74 miliardów dolarów), może zostać uszczuplony o połowę, a do końca 2016 roku zostać całkowicie wyczerpany - poinformował szef resortu finansów Federacji Rosyjskiej.
Święta będą bardzo skromne
W związku z dramatyczną sytuacją wielu gospodarstw domowych Władimir Putin stara się od miesięcy znaleźć oszczędności przez obcięcie pensji części urzędników, ale też i inne, głównie jednak wizerunkowe działania. Prezydent pod koniec ubiegłego roku wydał na przykład dekret o zamrożeniu cen alkoholu. Wierzący w niemal wszystko, co usłyszą w telewizji, Rosjanie nie mają jednak nadziei na lepszą przyszłość.
Prawie połowa twierdzi, że najtrudniejsze czasy dla rosyjskiej gospodarki dopiero nadejdą - wynika z analizy ośrodka badania opinii społecznej WCIOM. Według badania 48 proc. Rosjan oczekuje, że sytuacja gospodarcza Rosji jeszcze się pogorszy. Liczba pesymistów jest o 17 proc. wyższa niż w maju tego roku. Około 19 proc. Rosjan uważa, że gospodarka najgorsze ma za sobą. W maju uważało tak aż 33 proc.
- Dla przeciętnego Rosjanina szykują się kolejne miesiące ograniczonych dostaw, dalszej drożyzny i topniejącego budżetu domowego. Święta, które przed sankcjami były bardzo wystawne, nie będą już okazją do poprawy nastrojów. Tiry z Europy nie stoją już w korkach pod granicami - mówi Henryk Borko.
Ceny żywności w ciągu ostatnich 14 miesięcy podwoiły się. Oczywiście zaczynają się też problemy z dostępnością produktów, a z zakupu niektórych z nich coraz częściej Rosjanie muszą rezygnować, bo stały się zbyt drogie. - Jeszcze całkiem niedawno kilogram pomidorów kosztował równowartość jednego dolara. Teraz to już 2,5 dolara - wylicza Borko, który nie spodziewa się jednak dalszego osłabienia rosyjskiej waluty.
W ocenie naszego rozmówcy nie należy się też spodziewać, że przedłużenie sankcji spowoduje nagłe ocieplenie w stosunkach Rosji z Turcją. - Oczywiście spór z Ankarą jest bardzo kosztowny, ale rozumiejący rosyjską mentalność nie mają złudzeń. Putin nie odpuści, a odwilży bardziej należy się spodziewać na linii z UE ze względu na wspólny front walki z ISIS - przekonuje Borko.
To już ostatnie przedłużenie sankcji?
Rosyjska gospodarka, pogrążona w recesji na skutek zachodnich retorsji i kryzysu na rynkach surowcowych, skurczy się w tym roku - według prognoz - o 3,9 proc. Przewidywany na 2016 r. wzrost gospodarczy ma wynieść zaledwie 0,7 proc. Sterujący tym mocno przechylonym na burtę okrętem robią jednak wszystko, by nie pozwolić mu zatonąć. Nie chodzi już tylko o starania mające na celu poprawę wydajności rodzimych producentów dotychczas importowanych towarów, ale też o budżetowe zaciskanie pasa. - Nie należy się spodziewać kompletnego bankructwa. Oczywiście wiele zależy od cen ropy, ale nowy budżet jest bardziej realny i przygotowany pod ceny w wysokości 60-65 dolarów za baryłkę, a nie jak ostatnio w okolicach 100 dolarów. - mówi ekspert.
Bardziej realne zaplanowanie przychodów w ocenie Borko powinny pozwolić przetrzymać Rosji kolejne miesiące sankcji, które mogą być ostatecznie wygaszane. - Ukraina to zapomniany konflikt, nawet jeżeli znów zrobi się tam gorąco, to UE będzie chciała się dogadać z Rosją. Winni są sami Ukraińcy, którzy czekają tylko na kolejne transze pieniędzy, nie przykładając się do reform - konkluduje Henryk Borko. W jego ocenie za pół roku możemy usłyszeć, że sankcje zostaną wstrzymane na 3 miesiące, a potem ostatecznie zniesione.