Objęcie Sarkozy'ego wstępnym śledztwem oznacza, że sędziowie mają poważne powody, by sądzić, że popełnione zostało przestępstwo, ale pozwalają na kontynuowanie śledztwa, by podjąć ostateczną decyzję, czy należy wszcząć postępowanie sądowe - wyjaśnia AP.
Sarkozy był we wtorek przez wiele godzin przesłuchiwany przez sędziów śledczych w związku z zarzutami w sprawie tzw. afery Bygmaliona. Chodzi o skandal wokół fałszowania faktur i płatności za kampanię prezydencką Sarkozy'ego z 2012 roku.
Formalnym śledztwem objęto cztery wysoko postawione osoby, w tym szefa i skarbnika kampanii. Były prezydent już wcześniej musiał zapłacić grzywnę wysokości 364 tys. euro za przekroczenie dopuszczalnego pułapu wydatków na kampanię wyborczą.
Sarkozy był prezydentem latach 2007-2012, a obecnie jest przywódcą centroprawicowej partii Republikanie (wcześniej Unia na rzecz Ruchu Ludowego - UMP) i kandydatem w wyborach prezydenckich w 2017 roku.
Jak komentuje Reuters, wtorkowa decyzja paryskiej prokuratury to bardzo poważny cios dla politycznych aspiracji Sarkozy'ego, bo choć objęcie śledztwem nie oznacza automatycznie postawienia go przed sądem, to postępowanie w tej sprawie ciągnąć się będzie zapewne przez wiele miesięcy. To zaś utrudni mu udział w przewidzianych na listopad prawyborach, które mają wyłonić kandydata centroprawicy w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
Skandal związany z nielegalnym finansowaniem kampanii nazwano aferą Bygmaliona od nazwy specjalizującej się w promocji i komunikacji firmy Bygmalion, która obsługiwała kampanię wyborczą byłego prezydenta.
Śledztwo wykazało nadużycia finansowe na dużą skalę, które miały na celu ukrycie przekraczających dopuszczalne limity sum wydanych na kampanię prezydencką Sarkozy'ego przed wyborami.
Wysokość budżetu na kampanie regulowana jest prawem, aby była ona równa dla kandydatów i dla tych, którzy startowali w drugiej turze wyborów, wynosiła ona w 2012 roku 22,5 mln euro.
Fałszywe faktury na wydatki w wysokości ok. 18 mln euro wystawiono na konto partii UMP, podczas gdy powinny one zostać wystawione na sztab Sarkozy'ego.
W opublikowanej w ubiegłym miesiącu książce Sarkozy napisał: "Bez wątpienia trudno będzie w to uwierzyć, ale przysięgam, że to najszczersza prawda: nie wiedziałem nic o tej firmie, dopóki nie wybuchł skandal".