Wygląda na to, że startupy walą do Sebastiana Kulczyka drzwiami i oknami. Pod koniec maja najbogatszy Polak ogłosił swój nowy program wsparcia startupów, pięć najlepszych ma dostać po 100 tys. dol. i to tylko na początek. Zgłoszeń było tak wiele, że termin przyjmowania aplikacji przedłużono do 31 lipca. Ale... - Choć pomysł najbogatszego Polaka co do zasady jest dobry, to enigmatyczny – mówi money.pl mec. Michał Żukowski.
InCredibles – to nowy projekt wsparcia startupów, za którym stoi Sebastian Kulczyk. Pomysł jest taki, żeby najlepszym pomysłom dać po 100 tys. dol. na rozwój. To na początek. Potem, jeśli pomysł chwyci, pieniędzy będzie więcej.
Pomysł Kulczyka jest o tyle inny od tego, co robią fundusze venture capital, że miliarder chce dać startupom więcej swobody niż fundusze VC. Nie chce się wtrącać w to, co robią założyciele, żeby nie zabijać ich projektu, ich kreatywności i zapału.
"Lubię tego gościa, bo ma w sobie coś" – jeśli tak właśnie pomyśli Sebastian Kulczyk w rozmowie ze startupowcem, może to już być wystarczający powód, żeby zainwestował w projekt.
- Jeśli w coś uwierzę, to nie Excel będzie dla mnie kluczowy – mówił money.pl Kulczyk zaledwie kilka tygodni temu.
- Nie jestem sceptyczny wobec chęci bogatych Polaków do inwestowania w startupy i nowe technologie. Przeciwnie, uważam, że to bardzo dobry pomysł. Problem polega na tym, że właściwie nie wiadomo, czym ten pomysł jest – mówi money.pl mec. Michał Żukowski, dyrektor działu R&D/VC z kancelarii LSW Leśnodorski Ślusarek i Wspólnicy.
To prawnik specjalizujący się w zagadnieniach dot. funduszy venture capital, wcześniej pracował w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju.
Nie ma zasad
- Na stronach InCredibles używa się słowa program, ale właściwie nie wiadomo, czy to program akceleracyjny, czy to fundusz VC. Trudno stwierdzić, co to jest – podkreśla mec. Żukowski. – Z jednej strony InCredibles oferuje wsparcie merytoryczne jak program akceleracyjny, z drugiej finansowe jak VC. Ale żadne z tych określeń nie pada w odniesieniu do InCredibles – podkreśla mecenas.
Przypuszcza, że fundusz VC prawdopodobnie jednak w końcu powstanie pod skrzydłami Sebastiana Kulczyka, ale wtedy potrzebne są jakieś zasady przechodzenia startupów z etapu akceleracji do funduszu.
- A dziś, w czasie, kiedy zbierane są zgłoszenia, zasady nie są znane, bo ich po prostu nie ma – podkreśla mec. Żukowski. I dodaje, że za dwa tygodnie kończy się nabór, a na stronie InCredibles nie ma żadnych dokumentów, które określałyby bardziej szczegółowo zasady współpracy.
O jakie zasady chodzi? Na przykład maksymalna kwota, jaką w ramach finansowania może otrzymać startup. Wiadomo, że na początku w grę wchodzi 100 tys. zł, ale potem może otworzyć się droga do większych pieniędzy. Jakich? Kulczyk nie precyzuje, bo chce być elastyczny, ale dla startupów oznacza to kolejną niewiadomą. Choć młody milioner udowodnił już, że pieniędzy nie skąpi.
– Przykładem może być jego inwestycja w Fibaro, które odnosi sukcesy na amerykańskim rynku. Moim zdaniem Sebastian Kulczyk trochę przeszacował na samym początku inwestycję w Fibaro, ale to pokazuje, że potrafi wyłożyć naprawdę duże pieniądze i to już na początkowym etapie – podkreśla prawnik.
Zobacz również: Fibaro pod rękę z Kulczykiem
Mimo to jego zdaniem w ścieżce przejścia z etapu akceleracji do VC należałoby określić choćby jakieś kamienie milowe, nawet jeśli bez stawiania dokładnych warunków.
Ale możliwe jest też, że Kulczyk wcale nie stworzy własnego funduszu VC, tylko pozostanie aniołem biznesu, który inwestować będzie wyłącznie własnymi pieniędzmi, czy też pieniędzmi należących do niego spółek i pozostanie tzw. zbieraczem wisienek. – Ale to generuje serię problemów prawnych, a de iure to i tak może być fundusz VC – podkreśla prawnik.
Przyjadą ludzie z Londynu?
Kolejna niewiadoma, to branże, w jakie chce inwestować młody miliarder. Kulczyk świadomie nie chce się w ten sposób ograniczać. – Ale przecież potrzebny jest sztab mentorów i ekspertów już z konkretnych branż, którzy będą tę akcelerację prowadzić. Dlatego zwykle jednak wybiera się jedną, dwie, najwyżej trzy branże. Takie podejście pozwala z jednej strony zbudować większe potencjalne portfolio, z drugiej utrudnia organizacyjnie proces akceleracji – podkreśla mec. Żukowski.
- Domyślam się, że Sebastian Kulczyk chce korzystać z ekspertów branżowych będących na rynku zamiast budować własny zespół, ale to nie jest naturalna ścieżka – mówi Żukowski.
To zresztą rodzi kolejną niewiadomą – z kim będą współpracować startupy decydując się aplikować do InCredibles.
– Na oficjalnej stronie czy w informacjach prasowych nie widać jeszcze ludzi stojących na co dzień za tym projektem, są jedynie osoby go firmujące: jest Rafał Plutecki, szef Campusu Warsaw, jest Julia Szopa z fundacji Startup Poland i jest sam Sebastian Kulczyk. Nazwisko milionera nadaje wiarygodności temu projektowi, owszem, ale przecież to nie sam Kulczyk będzie prowadził akcelerację młodych projektów – zaznacza mac. Żukowski. Kto będzie to robił za niego? Nie wiadomo, a dla startupów to ważne, w czyje ręce się oddają.
- Kto będzie zarządzał VC, jeśli fundusz w ogóle powstanie? Domyślam się, że mogą to być ludzie z londyńskim doświadczeniem. Wierzę, że to będą świetni specjaliści, ale nic o nich nie wiadomo – podkreśla ekspert.