Właśnie rusza nowy projekt Sebastiana Kulczyka. Startupy powalczą o pieniądze i mentoring najbogatszego Polaka. W grze jest na razie po 100 tys. dol. dla pięciu najlepszych startupów, ale w ciągu dwóch-trzech lat do rozdania będzie nawet ok. 60 mln dol. - Jeśli w coś uwierzę, to nie excel będzie dla mnie kluczowy, tylko to, kto stoi na tym projektem, jakie ma ambicje i gdzie chce być - mówi Kulczyk w rozmowie z money.pl.
Sebastian Kulczyk właśnie ogłosił własny program wspierania startupów – InCredibles. Czasu jest mało. Plan jest taki: do 15 lipca przyjmowane będą zgłoszenia. Potem do 31 sierpnia spośród wszystkich zgłoszeń zostanie wybranych 10 startupów, które będą miały szansę się zaprezentować przed komisją złożoną z Sebastiana Kulczyka, Rafała Pluteckiego z Campus Warsaw i Julii Szopy z fundacji Startup Poland, którzy wspierają projekt InCredibles oraz jeszcze kilku mentorów.
Wybranych zostanie maksymalnie pięć projektów, które otrzymają po 100 tys. dol. Jednak najważniejsze, co mogą dostać, to udział w programie akceleracyjnym, wsparcie, mentoring i pomoc w wejściu na inne rynki. Bo projekty, które mają szanse, powinny mieć potencjał globalny.
- Będziemy działać dokładnie w takim samym obszarze, jak fundusze VC, ale różnica jest taka, że my dysponujemy własnymi pieniędzmi i mamy dzięki temu większą elastyczność działania - to będzie nasza przewaga. Pieniędzy dziś na rynku jest bardzo dużo, ale nie zawsze jest to mądry kapitał - powiedział Kulczyk w poniedziałek.
60 mln dolarów do wydania
Elastyczność, którą chce wygrywać najbogatszy Polak, polega na tym, że jego nie będą obowiązywały zasady, których trzymać się muszą VC. Jeśli dostrzeże większy potencjał i będzie chciał zainwestować w firmę więcej albo na dłużej, będzie mógł to zrobić.
- W Polsce brakuje inwestorów, którzy dadzą pieniądze, ale jednocześnie nie nałożą ograniczeń. Mało jest inwestorów, którzy spojrzą i od razu są w stanie powiedzieć: "lubię tego gościa, bo ma w sobie to coś", więc wykładam pieniądze, niech się rozwija, a ja spotykam się z nim dopiero za pół roku – powiedział Kulczyk. On właśnie takim inwestorem chce być.
Elastyczność oznacza też, że kwota 100 tys. dol., na jaką mogą liczyć startupy, jest umowna.
- Pieniądze, które zainwestujemy w projekt InCredibles, mogą się zwiększyć się, jeśli uwierzymy w dany projekt i zobaczmy, że ma olbrzymi potencjał. Może się też okazać, że projekty, które się pojawią, nie spełnia naszych oczekiwań i rozdamy tylko dwa-trzy granty zamiast pięciu. To jest projekt pilotażowy – zaznacza Sebastian Kulczyk.
Plan jest taki, że w przyszłym roku będą kolejne edycje InCredibles. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będą nawet 2-3 edycje rocznie.
W przypadku projektu InCredibles o pieniądze mogą walczyć startupy nie tylko z Polski, ale z całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej.
Ile pieniędzy w sumie jest do wydania na ten cel w Kulczyk Investments? – Nie mamy takich ograniczeń, nie zakładamy sztywnych ram – mówi money.pl Sebastian Kulczyk.
Przyznaje jednak, że w skali globalnej w ciągu najbliższych dwóch - trzech lat do wydania na startupy i nowe technologie ma około 60 mln dol. - Ponieważ jest to prywatnych kapitał, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wyłożyć kolejne 60 czy 100 mln dol. To jest właśnie ta elastyczność, która ma być naszą przewagą nad konkurencją – mówi money.pl Sebastian Kulczyk.
Co dziś kręci Sebastiana Kulczyka?
- Jeśli powiem, że nie jest to projekt biznesowy, to zgrzeszę. Ale na pewno wejście w rynek nowych technologii, to jest połączenie moich pasji i pragmatycznego podejścia do życia. Bo świat idzie do przodu i technologia odgrywa w nim kluczową rolę. Nie zaangażowanie się w ten obszar byłoby wielkim błędem, żeby nie powiedzieć głupotą - mów Sebastian Kulczyk.
Jakie branże pociągają najbogatszego Polaka?
- Dzisiaj ten świat zmienia się tak szybko i tak intensywnie, że jeśli zdefiniuję dwa czy trzy obszary, a za pół roku okaże się, że patrzę na jakieś kolejne, to wyjdzie na to, że nie mówiłem prawdy - podkreśla Kulczyk, dlatego nie deklaruje, w jakich obszarach najchętniej chce inwestować.
Zdradza jednak, co dziś przyciąga jego uwagę. - Jestem pod wielkim wrażeniem sztucznej inteligencji, machine learning, fintech na pewno będzie odgrywał wielką rolę, ale równie fascynujący jest meditech i sektor opieki zdrowotnej, również internet rzeczy - wylicza Kulczyk. - Ale chciałbym być bardzo otwarty i nie zamykać się wybrane sektory, bo nigdy nie wiemy, co nas może zaskoczyć za kilka miesięcy - dodaje.
Brak specjalizacji może być zarzutem dla pomysłu Kulczyka. Ten jednak ma na to sposób.
- Wiem, że wiele funduszy VC specjalizuje się w jakichś obszarach. Ale my bardzo mocno współpracujemy i w przyszłości chcemy to robić, z bardzo silnymi światowymi funduszami specjalizującymi się właśnie w konkretnych obszarach. Jeśli więc znajdziemy np. jakiś projekt fintechowy, to będzie nam zależało, żeby działać we współpracy z partnerem, który się w tym specjalizuje. Z medycyną to samo – wyjaśnia miliarder.
"Pieniądze nie są najważniejsze"
- Pieniądze są ważne, ale nie są dzisiaj najważniejsze. Najważniejsze jest wsparcie, to, żeby projekt delikatnie popychać, a nie ciągnąć za rękę. Twórcy startupu sami muszą wiedzieć, dokąd chcą dojść i którędy. A my możemy być takim cieniem, który pojawia się, kiedy jest potrzebny z pieniędzmi czy z dobrą radą, z mentoringiem, czasem z pomocą dotarcia do globalnych partnerów albo poszerzenia zespołu managerskiego, co często jest też problemem - podkreśla Kulczyk.
- Inaczej się nie wtrącamy, mamy wspierać, a nie ciągnąć, bo to od razu zabija projekt - dodaje.
Jeśli projekt przetrwa, okaże się perełką, po etapie akceleracji mogą pojawić się poważniejsze pieniądze i to właśnie Kulczyk będzie miał szanse uczestniczyć w kolejnych rundach inwestowania.
Zmiana zasad gry. "Role się odwróciły"
Zaangażowanie Sebastiana Kulczyka w startupy ma jeszcze jeden wymiar - młody miliarder chce zmieniać warunki, w jakich działają polscy stratupowcy.
- Chcielibyśmy pomóc naprawić kwestie formalne związane z relacjami inwestorskimi, chcielibyśmy je upraszczać, żeby były bardziej przejrzyste i przyjazne dla samych startupów - podkreśla Kulczyk.
Jesienią wraz z fundacją Startup Poland udostępni młodym twórcom wzory umów inwestorskich opracowane według nowych standardów - przejrzyste, dbające o interesy nie tylko inwestora, ale również startupu. Szczególnie że dziś to dobre startupy rozdają karty, a nie inwestorzy, którzy szastają pieniędzmi.
- Dziś mamy rynek projektów, a nie inwestorów. Ludzie, którzy byli przyzwyczajeni do tego, że podmiotom kupowanym narzuca się pewne obostrzenia, muszą złamać tę barierę psychiczną. Teraz trzeba powiedzieć sobie, że to ja jestem klientem i to ja muszę przekonać do siebie twórcę dobrego pomysłu – podkreśla Sebastian Kulczyk w rozmowie z money.pl.
- Teraz role się odwróciły, co wynika z nadmiaru kapitału na rynku - dodaje.
- Jeśli w coś uwierzę, dla mnie nie excel będzie kluczowy, tylko to, kto stoi na tym projektem, jakie ma ambicje, gdzie chce być i jakich jeszcze innych inwestorów udało mu się przekonać - konkluduje Kulczyk.