Młodzi ludzie podczas swoich podróży często nie korzystają już z ofert hoteli, ale wynajmują mieszkania czy domy od prywatnych ludzi. To zjawisko ekonomii współdzielenia jest wyzwaniem dla turystyki, również w Polsce - przekonuje ekspertka Dorota Lorenc.
Jej zdaniem, w Polsce trend ten zaczyna się pojawiać i z pewnością się przyjmie na większą skalę. - Może to jednak przyjąć bardziej skomercjalizowaną formę, bo w samej idei sharing economy chodziło o wymianę, pozyskanie dodatkowych przychodów, znajomości, doświadczenia, natomiast coraz częściej zauważam, że u nas stawiamy na biznes, że ludzie po prostu chcą zarabiać na tym pieniądze - zaznaczyła.
Lorenc jest doktorantką na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Specjalizuje się m.in. w zarządzaniu marketingowym w turystyce.
Jak przypomniała, znana od wieków idea ekonomii współdzielenia (ang. sharing economy) polega na wymienianiu się dobrami między ludźmi - jedni dzielą się swoimi niewykorzystywanymi aktywami, użyczając je innym, którzy mogą je nabyć w niższej cenie niż od profesjonalnych podmiotów. - Dzięki temu zyskują obie strony - dodała Lorenc.
W dobie internetu i technologii mobilnych - kontynuowała ekspertka - ekonomia współdzielenia nabrała szerszego rozgłosu, prężnie rozwijając się m.in. w turystyce.
- Właściciele niewykorzystanych pokojów czy nieruchomości użyczają ich, stanowiąc tym samym konkurencję dla hotelarstwa. Te przestrzenie są jednak zdecydowanie tańsze, a same usługi - bardziej nakierowane na przeżywanie niż kupowanie. Hotel jest bowiem nastawiony na bardzo zestandaryzowaną usługę. Nie zajmie się gośćmi w taki sposób, jak prywatna osoba - wskazała Lorenc.
Oferty tego typu można znaleźć m.in. na powstałym w 2008 r. portalu Airbnb - największej takiej platformie na świecie, o globalnym zasięgu - który pośredniczy w wynajmie. Właśnie dzięki tej platformie zaczął się boom na tego typu usługi.
- Korzystają z tego w większości ludzie młodsi, można powiedzieć, że to millenialsi. To ludzie otwarci na nowości, odważni, którzy niekoniecznie szukają komfortu, ale doświadczeń, czegoś nowego, nowych znajomości, a jednocześnie chcą też zaoszczędzić - mówiła Lorenc.
- Dzięki ekonomii współdzielenia jesteśmy w stanie przeżywać inną kulturę od środka, w prawdziwym życiu. Ci ludzie, u których nocujemy, są często otwarci, by być przewodnikami po okolicy, dają rady, do jakiej restauracji pójść, są otwarci na wspólne gotowanie posiłków, które oni sami na co dzień spożywają itd. - dodała.
Zdaniem Lorenc, osoby oferujące tego typu usługi to też zazwyczaj ludzie młodzi, choć coraz częściej można spotkać również osoby starsze. - Osoby starsze nie oferują jednak tak rozbudowanych usług, w ich przypadku niekoniecznie wchodzi w grę np. przewodnictwo czy gotowanie - wskazała.
Ten sposób na pobyt w innym miejscu przyjął się szczególnie w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej. - Badania mówią, że w Stanach Zjednoczonych zyski hoteli z powodu istnienia platformy Airbnb spadły o 8-10 proc. Chodzi tu o hotele 1-2 gwiazdkowe, które nie są nastawione na gości biznesowych, ale na prywatne, tańsze zakwaterowanie - powiedziała.
W ocenie Lorenc, w Polsce ten trend zaczyna się również pojawiać, choć jeszcze nie na taką skalę. - Często można już spotkać oferty wynajmu pokoju w prywatnych nieruchomościach, ale ludzie nie ogłaszają się jeszcze tak intensywnie przez internet - podała.
- Polacy powoli zaczynają przyjmować te zwyczaje. Wciąż jesteśmy jednak jeszcze trochę zamkniętym społeczeństwem, nie jesteśmy jeszcze tak odważni. Ale widzę, najczęściej wśród ludzi młodych, że coraz częściej korzystają oni z tych usług. Być może musimy więc jeszcze więcej tego doświadczyć i samemu się do tego przekonać. Kluczowe jest tutaj zaufanie między ludźmi - podkreśliła Lorenc.
Jej zdaniem, w Polsce ten typ zakwaterowania z pewnością przyjmie się na większą skalę. - Może to jednak przyjąć bardziej skomercjalizowaną formę, bo w samej idei sharing economy chodziło o wymianę, pozyskanie dodatkowych przychodów, znajomości, doświadczenia, natomiast coraz częściej zauważam, że u nas stawiamy na biznes, że ludzie po prostu chcą zarabiać na tym pieniądze - zaznaczyła.
Popularność prywatnych kwater jest wyzwaniem dla branży hotelarskiej, która już teraz dostrzega problem. - Pojawiają się plany nowych inwestycji nastawione na otwieranie wolnych przestrzeni dla gości, w których mogliby się zintegrować z lokalnymi mieszkańcami i wspólnie uczestniczyć lub nawet organizować pewne wydarzenia (koncerty, wystawy, zajęcia jogi itp.) - mówiła.
Wskazała ponadto, że hotele starają się wyjść naprzeciw nowym oczekiwaniom klientów poprzez odmienny design pokoi, mniej formalny charakter wystroju, zbliżanie warunków pobytu do jak najbardziej domowych. - Ale to nadal jest sfera jakości technicznej, a to czego szukają zwolennicy ekonomii współdzielenia tkwi w sferze jakości funkcjonalnej. To atmosfera jaką tworzą pracownicy między sobą, a która udziela się w kontaktach z gościem; to interakcje pracowników z gośćmi, rozmowy, ich uprzejmość, chęć pomocy, udzielenia rad, wsparcia, wskazanie faktycznie wartościowych miejsc do zwiedzenia - a nie tych opłacalnych dla hotelu ze względu na np. umowy o współpracę; to szczerość i prawdziwość - podkreśliła Lorenc.
- Obiekty chcące zawalczyć o gości korzystających z usług prywatnych osób zdecydowanie powinny postawić na mniej zestandaryzowany i zautomatyzowany charakter obsługi, na czynnik ludzki, który byłby nastawiony na indywidualnego gościa i jego potrzeby - podsumowała ekspertka.