NFZ opublikował listy placówek zakwalifikowanych do tzw. sieci szpitali. Wiadomo już, że poza nią znalazło się wiele oddziałów prywatnych, które dotąd umożliwiały pacjentom leczenie w ramach środków publicznych. Brak zagwarantowanego finansowania oznacza konieczność przystąpienia do konkursu, ale i tu niektóre placówki napotykają na przeszkody.
Ustawa o sieci szpitali to kolejna wielka reforma służby zdrowia. Wszystkie szpitale, które spełniły warunki Ministerstwa Zdrowia, zostały zakwalifikowanie do sieci. To oznacza, że będą miały najbliższe lata zagwarantowane finansowanie w ramach umowy z NFZ.
Co jednak z tymi, które znalazły się poza siecią? Jak zapewnia resort zdrowia, takie szpitale, tak jak do tej pory, będą mogły przystąpić do konkursów świadczeń lub rokowań. Podobnie jak szpitale sieciowe, które będą chciały otrzymać finansowanie, np. na funkcjonowanie dodatkowych oddziałów. Mają one zostać przeprowadzone jeszcze w lipcu.
W lutym Pracodawcy RP szacowali, że blisko 400 szpitali straci kontrakt. Ostatecznie, według danych ministerstwa, liczba ta jest nieco mniejsza. Dotychczas kontrakt z NFZ na leczenie szpitalne miało 912 placówek. Kryteria kwalifikacji do sieci spełniło jednak 565 placówek. Ale dyrektorzy oddziałów NFZ zadecydowali o dołączeniu do sieci kolejnych 28 szpitali, które są szczególnie ważne w danym regionie. W sumie więc w sieci znalazły się 593 szpitale.
- Dzisiaj nie mamy jeszcze informacji, który szpital publiczny do sieci nie wszedł, wiemy że zgodnie z oczekiwaniami weszło niewiele prywatnych – bo kryteriów ustalonych przez MZ nie spełniały – komentuje Grzegorz Byszewski z Pracodawców RP. - Nie wiemy jeszcze, kto wejdzie do sieci decyzją MZ na wniosek NFZ. Nie znamy także warunków finansowych szpitali, które wejdą do sieci, ale pierwsze sygnały pojawiają się, że nie ma środków na kontraktowanie - dodaje.
Co to oznacza? - Prywatne podmioty zostaną bez publicznego finansowania, co jest równoznaczne z utratę przez ich pacjentów miejsca w kolejce i konieczność szukania miejsca w szpitalu, który ma kontrakt. Część szpitali znajdzie pacjentów komercyjnych, a cześć, być może, ograniczy swój zakres funkcjonowania lub w skrajnych przypadkach zostanie zlikwidowana – przewiduje Byszewski.
2,3 mld zł dla placówek poza siecią
Jak możemy przeczytać na stronach ministerstwa, na sfinansowanie tych kontraktów zawieranych na zasadach konkursowych w zakresie leczenia szpitalnego zostanie przeznaczone około 7 proc. środków Narodowego Funduszu Zdrowia. Cała reszta - czyli 93 proc. z 33 mld zł, jakie NFZ przeznacza na lecznictwo szpitalne, trafi do placówek, które się zakwalifikowały.
Zdaniem wielu dyrektorów środki te są bardzo skromne, a potrzeby spore. – Dla naszego szpitala przyszłość jest bardzo trudna – mówi Lidia Rudzka, naczelny dyrektor Mazowieckiego Specjalistycznego Centrum Zdrowia im. prof. Jana Mazurkiewicza w Tworkach, które zajmuje się głównie leczeniem psychiatrycznym.
Jak przypomina dyrektor Rudzka, psychiatra, mimo że często świadczy pomoc podstawową, nie rzadko ratującą życie lub zapewniającą bezpieczeństwo publiczne, w ogóle nie została objęta siecią.
Ale i dwa inne oddziały Mazowieckiego Specjalistycznego Centrum Zdrowia - neurologia i udarowy - również nie zostały zakwalifikowane.
– Co dzień przyjmujemy przypadki pilne, oddziały są przepełnione. To potężny szpital, znalezienie się poza siecią oznacza dla nas wielką niepewność - zaznacza. – Staniemy w konkursie, ale czy NFZ przydzieli nam środki? Jeśli nie część z oddziałów będzie musiała zostać zlikwidowana.
Świetnie wyniki nie wystarczają
To niejedyna ważna placówka, która nie będzie ujęta w sieci. W wykazie nie znalazło się m.in. Gdańskie Centrum Sercowo-Naczyniowe (GCSN) Polsko-Amerykańskich Klinik Serca, w którym wykonywanych jest około 30 proc. zabiegów kardiochirurgicznych na Pomorzu.
Oddział kardiochirurgii GCSN dostaje najwyższe noty w rankingach, legitymuje się najniższą śmiertelnością okołooperacyjną w kraju oraz posiada doskonałą kardę i światowej klasy sprzęt – to jednak nie wystarczyło, by gdańska kardiochirurgia Polsko-Amerykańskich Klinik Serca znalazła się w tzw. „sieci szpitali”. To oznacza brak pewności, że od 1 października 2017 roku tak ważny dla regionu ośrodek nadal będzie mógł ratować życie mieszkańcom Pomorza za darmo.
- Gdańskie Centrum Sercowo-Naczyniowe tą decyzją znalazło się poza systemem i nie może bezpłatnie nieść pomocy najciężej chorym. GCSN łamie stereotypy postrzegania prywatnych ośrodków przez świadczenie usług wielospecjalistycznych i kompleksowe leczenie najcięższych przypadków oraz uzyskiwanie najlepszych wyników w kraju – mówi prof. Paweł Buszman, prezes American Heart of Poland S.A. , do którego należy GCSN.
Dziś kardiochirurgię Gdańskiego Centrum do systemu może przywrócić tylko dedykowany na ten rodzaj leczenia konkurs ogłoszony przez pomorski NFZ. - To papierek lakmusowy całego projektu sieci szpitali. Na etapie projektowania reformy obiecywano, że najlepsza ośrodki w kraju znajdą się w sieci. Tymczasem światowej klasy kardiochirurgia znalazła się poza nią. Będziemy się odwoływać od tej decyzji, ponieważ nie zostaliśmy wpisani do sieci szpitali przez pomorski NFZ, pomimo że spełnialiśmy kryteria. Będziemy odwoływać się do Ministra Zdrowia z uwagi na ponadregionalne znaczenie tego ośrodka. Minister ma możliwość wpisania nas do sieci poprzez przyjęcie naszego odwołania. Przykładem tego, że regionalny NFZ może wpisać prywatny ośrodek do sieci uwzględniając jego ważną rolę w systemie opieki szpitalnej, jest wrocławski szpital kardiochirurgicznego oraz przykład Rzeszowa, gdzie w sieci znalazł się nasz ośrodek naczyniowy – wyjaśnia prof. Paweł Buszman.
O kłopotach z lokalnym NFZ mówią również inni szefowie szpitali. – Znalezienie się poza siecią to nie jedyny problem. Placówkom utrudnia się (działanie) już na poziomie aplikowania do finansowana z NFZ – zaznacza w rozmowie z money.pl prezes Pomorskich Centrów Kariologicznych Radosław Targoński.
Mrągowski szpital Pomorskiego Centrum Kariologicznego również nie spełniał warunków MZ i nie znalazł się w sieci. – Nie wiem, czy nie będę zmuszony zamknąć szpitali. Pomorski NFZ na siłę stara się przenieść leczenie na państwowe oddziały. Mimo nawet, że te są często gorzej przygotowane – dodaje prezes Targoński.