Według opozycji ustawa doprowadzi do chaosu i w konsekwencji upadku licznych szpitali. Rząd natomiast uważa, że to krok w stronę zreformowania polskiej służby zdrowia.
Rząd przyjął projekt ustawy o utworzeniu tzw. sieci szpitali we wtorek. Jednak nawet w gronie ministrów nie było jednomyślności co do projektu. Zdanie odrębne zgłosił wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin. Jego zdaniem ze zmian proponowanych przez ministerstwo zdrowia należałoby zrezygnować lub przeprowadzić pilotaż, by je przetestować. Natomiast sama ustawa mogłaby "wręcz doprowadzić do pogorszenia opieki zdrowotnej".
Mimo wątpliwości Gowina, rząd zdecydował się skierować projekt do dalszych prac. - To początek wielkiej reformy, którą obiecaliśmy Polakom w kampanii - powiedziała premier Beata Szydło. - Ona nie jest łatwa, ale jesteśmy do niej przygotowani.
Wygląda na to, że prawdziwa batalia dopiero się dla ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła zaczyna. Projekt jeszcze nie trafił do Sejmu, ale przedsmak debaty, jaka się nad nim odbędzie, widać było już w środę, kiedy o koncepcji sieci szpitali debatowały trzy połączone sejmowe komisje.
Sam minister zdrowia na komisji się nie pojawił, zastępował go wiceminister Piotr Gryza, który jest autorem projektu. Nieobecność Radziwiłła zdenerwowała opozycyjnych posłów. - To karygodne - mówił Kosiniak-Kamysz. - Powinien nam wyjaśnić, dlaczego nie był w stanie przekonać do swoich pomysłów swojego wicepremiera! - dodał.
Kto straci na sieci szpitali
Rząd zakłada, że szpitale, które znajdą się w sieci, otrzymają ryczałtowe wynagrodzenie za wykonywanie swoich zadań. Finansowanie będzie przyznawane na 4 lata. Według zapewnień rządu niemal wszystkie obecnie działające szpitale w tej sieci się znajdą. Innego zdania są przeciwnicy projektowanych zmian. Według szacunków dofinansowanie z NFZ może stracić nawet 400 placówek. Wiceminister Gryza tłumaczył posłom, że te będą mogły się ubiegać o kontrakty w ramach konkursów. Tyle że ponad 90 proc. pieniędzy będzie trafiać do szpitali w sieci. Dla reszty zostanie niewiele do podziału.
O los placówek na swoim terenie obawiają się samorządy. - Szpital poza siecią będzie musiał ubiegać się w konkursach o niewielką kwotę środków, które na ten cel zostaną. Już teraz widzimy tendencje, że dwa szpitale z jednego powiatu łączą się w jeden. To czysto organizacyjny zabieg, a chodzi rzecz jasna o pieniądze i liczne obawy o przyszłość placówki - mówił na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Andrzej Porawski, szef Biura Związku Miast Polskich.
Nieufne są także placówki prywatne, szczególnie te, które w ostatnich latach korzystały z unijnych dotacji. Unia wymaga, by inwestycja, którą dofinansowała, funkcjonowała przez co najmniej pięć lat. W przeciwnym razie może się domagać zwrotu dotacji. Jeśli taka placówka straci kontrakt z NFZ, to może dla niej oznaczać poważne kłopoty finansowe, jeśli nie plajtę.
Kto zapłaci za ochronę zdrowia
Według Kosiniaka-Kamysza rządowe propozycje są niekorzystne także dla samych chorych. - Nikt na tym nie straci tak, jak pacjent - mówił. Tłumaczył, że chory, który straci możliwość skorzystania z leczenia w prywatnym szpitalu finansowanego przez NFZ, będzie musiał za to leczenie zapłacić sam. - Nic tak nie wywinduje stawek za prywatną służbę zdrowia, jak ustawa o sieci szpitali. Ta ustawa zwiększy procent środków z PKB przekazywanych na służbę zdrowia. Ale to nie będą pieniądze z budżetu, tylko z pieniędzy pacjenta! - grzmiał.
- Jedziecie na oślep - wtórował Bartosz Arłukowicz, były minister zdrowia w ekipie PO i również lekarz. - Dlatego Gowin zgłosił votum separatum, bo był w rządzie i wie, czym to grozi - mówił.
Posłowie zażądali od przedstawicieli ministerstwa zdrowia listy szpitali, które wejdą do sieci i placówek, które znajdą się poza nią. Posiedzenie połączonych komisji trwało ponad trzy godziny. Nie wystarczyło to jednak, by rozwiać wszystkie wątpliwości posłów, a także przedstawicieli samorządów, szpitali i innych organizacji, którzy także uczestniczyli w posiedzeniu. To jednak dopiero przygrywka. Prawdziwa dyskusja się zacznie, gdy projekt już trafi do Sejmu.