W wywiadzie dla Polskiego Radia Zbigniew Siemiątkowski podkreślił, że w zreformowanych jednostkach będą pracowali ludzie, którzy nie są członkami żadnych partii, ale są związani z rządzącą formacją. Dodał, że w zreformowanych jednostkach specjalnych będzie pracować kilkadziesiąt osób, a do służby powrócą tylko ci fukcjonariusze służb bezpieczeństwa, którzy mają pozytywne weryfikację z roku 1990 i którzy służyli już w UOP.
Dodał, że reforma służb specjalnych - jak to określił - nikomu nie jest w smak, ponieważ uderza w cały splot interesów i powiązań, który wykształcił się przez ostatnich kilkanaście lat, i który ma swoje korzenie w przeszłości z udziałem służb specjalnych na styku polityki, mediów i gospodarki.
Zbigniew Siemiątkowski liczy, że podczas sejmowej debaty nad dokumentami związanymi z reformą zostaną dopracowane wszystkie jej kwestie dyskusyjne. Zaliczył do nich kwestie zakresu uprawnień i kompetencji śledczych nowej agencji bezpieczeństwa oraz kwestię jasnego rozgraniczenia kompetencji policji, zwłaszcza Centralnego Biura Śledczego i pionu śledczego Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrzego.
Zbigniew Siemiątkowski powtórzył ponadto, że pełniąc funkcję sekretarza stanu w kancelarii premiera, któremu premier powierzył czasowe obowiązki szefa UOP spełnia wymogi artykułu 103 ego konstytucji.' Jeżeli ktokolwiek ma inne zdanie, to moge powiedzieć tylko, że kończyliśmy różne szkoły prawnicze' - podkreślił Siemiątkowski. Odniósł się on w ten sposób do zarzutu przewodniczącego sejmowej komisji do spraw służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna, który uważa, że powołanie na pełniącego obowiązki szefa UOP-u posła Zbigniewa Siemiątkowskiego było naruszeniem konstytucji przez premiera Leszka Millera.