Ponad 130 mln zł na ratowaniu upadającego banku może stracić Skarb Państwa. Wszystko w rękach sądu, który zadecyduje, po czyjej stronie jest racja: syndyka czy resortu finansowego.
Dwa tygodnie temu Prokuratura Regionalna w Warszawie ujawniła, że prowadzi śledztwo w sprawie podejrzenia niegospodarności władz Narodowego Banku Polskiego (NBP) przy udzielaniu kredytu refinansowego SK Bankowi - czytamy w poniedziałkowym "Pulsie Biznesu".
Jak pisaliśmy w money.pl, dwa lata temu NBP udzielił upadającemu Spółdzielczemu Bankowi Rzemiosła i Rolnictwa w Wołominie, znanemu jako SK Bank, pół miliarda złotych pożyczki. Decyzję NBP krytycznie ocenił NIK, który uznał, że urzędnicy NBP i Ministerstwa Finansów "narazili Skarb Państwa na wysokie ryzyko strat".
Dziś ów kredyt odbija się czkawką również Ministerstwu Finansów (MF), które jego połowę objęło gwarancjami Skarbu Państwa.
Syndyk upadłego banku twierdzi, że MF nie ustanowiło skutecznie głównego zabezpieczenia gwarancji, a tym samym nie przejęło połowy portfela kredytowego SK Banku. Potwierdzenie tego przez sąd będzie oznaczać bezpowrotne utopienie ponad 130 mln zł publicznych pieniędzy.
Ponad półtora roku po bankructwie SK Banku syndyk złożył wreszcie w sądzie listę wierzytelności. Zawiera ona 550 pozycji i opiewa łącznie na nieco ponad 2,44 mld zł. Tymczasem w kasie do niedawna największego banku spółdzielczego w kraju jest jedynie ponad 62 mln zł, a jego pozostały majątek biegły wycenił na 274,3 mln zł. To też mogą być szacunki zbyt optymistyczne. Pewne jest więc, że wierzyciele spółki będą musieli przełknąć straty przekraczające 2 mld zł.
Bankowy Fundusz Gwarancyjny straci
Najbardziej uderzony po kieszeni został Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG), na który składają się wszystkie banki - jego wierzytelność to 2,034 mld zł.
Szczęście w nieszczęściu BFG polega na tym, że zgodnie z prawem jest uprzywilejowany, i to do niego trafi zdecydowana większość z pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży tego, co zostało po SK Banku.
Kolejnym pod względem wielkości wierzycielami są Narodowy Bank Polski i Ministerstwo Finansów - informuje dziennik.
Były minister broni kredytu
Mateusz Szczurek, były minister finansów w rządzie Ewy Kopacz, przypomina jednak, że w ocenie strat Skarbu Państwa warto pamiętać o "kosztach alternatywnych", które mogły być poniesione przy braku działania.
Jak pisaliśmy w money.pl, Szczurek twierdzi, że dzięki kredytowi z NBP dla upadającego SK Banku udało się uniknąć gorszego scenariusza.
- Oczywiście "bezpieczniej" jest zawsze nie robić nic, ale kto tak myśli, nie ma czego szukać na kierowniczych stanowiskach w państwie - podkreślił.
Wskazał też, że wpływ potencjalnej upadłości SK Banku na stabilność sektora bankowego był przedmiotem analiz i dyskusji na posiedzeniu Komitetu Stabilności Finansowej oraz jego wcześniejszych rozmów bilateralnych z członkami Komitetu.