10 zł - tyle miesięcznego kieszonkowego otrzymuje wielu wychowanków placówek opiekuńczo-wychowawczych - alarmuje rzecznik praw dziecka Marek Michalak i podkreśla, że to stanowczo za mało. Dziecko przez kilka dni musi oszczędzać, by kupić wodę w sklepiku szkolnym - dodaje.
"To kwota nie tylko niewystarczająca do zaspokojenia podstawowych potrzeb - jest wręcz uwłaczająca godności dziecka" - napisał Michalak w wystąpieniu do szefowej minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej.
Jak podkreślił, większość dzieci w placówkach od 5. roku życia otrzymuje minimalne kieszonkowe - 30 groszy dziennie (10 zł miesięcznie), choć przepisy dopuszczają ustalenie wyższych kwot - do 2,70 zł dziennie i 80 zł miesięcznie.
"Możliwość dysponowania kieszonkowym - oprócz zaspokojenia potrzeb dziecka - ma też ogromne znaczenie wychowawcze. Uczy dziecko wartości pieniądza, oszczędzania i zarządzania nim w czasie (planowania wydatków, podejmowania decyzji i ponoszenia ich konsekwencji), a tym samym powinno być ważnym elementem procesu usamodzielnienia" - przekonuje Michalak.
Jego zdaniem obecna wysokość kieszonkowego nie tylko nie spełnia tej funkcji, ale może wręcz budować zaniżone poczucie wartości dziecka w odniesieniu do grupy rówieśniczej. "Dziecko przez kilka dni musi oszczędzać, aby np. kupić wodę w sklepiku szkolnym" - podkreślił Michalak.
O urealnienie wysokości kieszonkowego RPD apelował już w 2015 r, w opinii do projektu rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Społecznej zmieniającego rozporządzenie w sprawie instytucjonalnej pieczy zastępczej (ciągle w trakcie prac - jak zaznaczył). Pomysł polegający na zwiększaniu dolnej granicy kieszonkowego wraz z wiekiem dziecka pozostaje aktualny - podkreślił Michalak.