Skarbówka dorabia sobie na przedsiębiorcach - alarmują doradcy podatkowi. I przyznają, że urzędnicy skubią od firm po kilkadziesiąt złotych więcej niż powinni. I to od lat. Jak? Przedstawiciele skarbówki naliczają kilkukrotne opłaty za interpretacje podatkowe.
- Nie ma żadnej konsekwencji w działaniach Krajowej Informacji Skarbowej. Za te same wnioski przychodzą różne opłaty. I to na przestrzeni tygodnia. Trzeba jasno powiedzieć, że to niezgodna z prawem praktyka - komentuje dla money.pl Radosław Piekarz, doradca podatkowy z kancelarii A&RT.
To on zaczął gorącą dyskusję w mediach społecznościowych. Napisał o "wkurzającej praktyce" Krajowej Informacji Skarbowej. Szybko się okazało, że to standard. Inni mają podobne problemy i historie. I to od lat.
O co chodzi? O działanie Krajowej Informacji Skarbowej (wcześniej Informacji Podatkowej i Celnej). Przedsiębiorcy mogą wysłać do KIS wniosek o interpretację przepisów. KIS ma pomagać, informować i za opłatą wydawać odpowiednie wyjaśnienia dla każdego przypadku. W końcu inne problemy podatkowe męczą producenta butów a inne dystrybutora papierosów. I jeden i drugi mogą wnioskować o interpretację. Cena? 40 złotych. Przynajmniej teoretycznie.
- Opłata za wydanie interpretacji podatkowej wynosi 40 zł od jednego stanu faktycznego lub od zdarzenia przyszłego. Na przykładzie łatwiej to wyjaśnić. Firma chce produkować piwo i pyta o stawkę akcyzy i VAT dla swoich planów. Logika nakazywałaby uznać to za jeden stan faktyczny, czyli stan dotyczący produkcji alkoholu. Opłata powinna więc wynosić 40 złotych - tłumaczy Piekarz.
Tymczasem dzieje się zupełnie inaczej. Dla powyższego przykładu: pytania o VAT i akcyzę są uznawane np. za dwa oddzielne "stany faktyczne". Efekt? Do zapłaty jest już 80 zł. Ale i takie rozumowanie nie jest normą.
- Krajowa Informacja Skarbowa nalicza opłatę w bardzo dziwny sposób. Nie ma tutaj żadnej konsekwencji, wszystko zależy od dnia - tłumaczy Piekarz.
I opowiada historię z własnej praktyki. Przygotował dla dwóch firm z branży kryptowalut podobne wnioski o udzielenie interpretacji podatkowych. Dotyczyły dokładnie podatku od towarów i usług oraz podatku dochodowego. W obu przypadkach przyszedł zupełnie inny rachunek od KIS.
- Raz urzędnicy uzależnili wysokość opłaty od liczby pytań, które były we wniosku. W drugim wypadku od liczby podatków, które objęte były wnioskiem - opowiada.
Dwie firmy, identyczna sprawa, różne koszty. Jedna zapłaci 80 zł, druga 240 zł. - Różnica czasowa pomiędzy tymi wnioskami to mniej więcej tydzień - podkreśla. Trudno wskazywać, że w tym czasie zmieniła się praktyka. Można odnieść wrażenie, że każdy urzędnik sam decyduje o tym, jakie opłaty naliczyć.
Tym bardziej, że inni doradcy od dłuższego czasu też dostają rachunki wystawione według własnego widzimisię urzędnika. Maciej Kacymirow, prawnik i doradca podatkowy z GreenberTraurig, szybko odpisał, że to standardowa praktyka. - Jak długo leżałeś zamrożony w karbonicie? Przecież to norma - skomentował. Dawid Szatkowski, inny prawnik, dodawał, że tak jest już od przynajmniej kilku lat.
Poprosiliśmy Ministerstwo Finansów o wyjaśnienie tej kwestii. Jednocześnie spytaliśmy, czy przypadkiem resort nie powinien doprecyzować przepisów. Gdy uzyskamy odpowiedź, to ją opublikujemy. Pracownicy resortu zobowiązali się, że odpowiedź dostaniemy w ciągu kilku dni.
"40 zł płaci się od każdego stanu faktycznego lub zdarzenia przyszłego będącego przedmiotem wniosku. Jeżeli w jednym wniosku opiszesz kilka stanów faktycznych lub zdarzeń przyszłych, które mają zostać wyjaśnione, to kwotę 40 zł pomnóż przez liczbę opisanych przypadków" - tak kwestie interpretacji opisuje Ministerstwo Rozwoju w informacjach dla przedsiębiorców. I podobne brzmienie jest w przepisach.
Warto dodać, że zdaniem doradców impulsu do zmian nie ma, bo przedsiębiorcy godzą się na dodatkowe opłaty. Z perspektywy firmy kilkadziesiąt, a nawet kilkaset złotych więcej to żaden problem. - Nikomu się nie chce walczyć przez kolejny rok o naliczenie dobrej opłaty. Kłótnia o taką opłatę nie jest warta świeczki. Każdy woli zapłacić, zapomnieć o sprawie. I dlatego ten stan się utrzymuje - przyznaje wprost Piekarz.
- Dla mnie przepisy są jasne. Takie działanie jest niezgodne z prawem, wszyscy doskonale wiedzą, ile powinno się płacić za interpretacje podatkowe - mówi. - Tu się zbiegają dwie kwestie. Po pierwsze urzędy źle interpretują przepisy i to oczywiście na niekorzyść przedsiębiorców, a po drugie nawet w tej złej praktyce nie mają konsekwencji - dodaje.
Podczas naszej rozmowy przypomniała mu się za to inna historia. Gdy sam wnioskował o interpretacje, to zawsze dostawał rachunek na 40 zł. Zaznaczał, że jest doradcą podatkowym. Gdy wniosek wysłała firma, przyszło natychmiast żądanie dopłaty.