Marek Isański, prezes istniejącego już tylko na papierze Towarzystwa Finansowo Leasingowego, za zniszczenie swojej firmy przez skarbówkę żądał do niedawna 157 ml zł odszkodowania. Była to rekordowa kwota, jeżeli chodzi o roszczenia w związku z błędnymi decyzjami podatkowymi. Teraz podbija stawkę i wnioskuje o ponad 817 mln zł. Do zmiany przyczyniły się opinie biegłych i przedłużający się proces. Przedsiębiorca ma nadzieje, że wyższa suma zdopinguje Skarb Państwa do podjęcia rozmów na temat ugody.
Zarząd firmy w przesłanym do nas komunikacie poinformował, że w sprawie o odszkodowanie za wieloletnie, liczne naruszenia prawa uniemożliwiające spółce prowadzenie działalności gospodarczej, podjął decyzję o rozszerzeniu swojego powództwa:
„Po gruntownej analizie złożonych do akt sprawy opinii oraz konsultacjach z pełnomocnikami spółka podwyższa żądaną kwotę odszkodowania do łącznie ponad 817 mln zł, tj. o kwotę ponad 660 mln zł. Decyzja ta wynika przede wszystkim z faktu, że zgromadzone do tej pory dowody, w tym przede wszystkim opinia Instytutu Naukowego Katedry Finansów Korporacji Uniwersytetu Łódzkiego oraz jej uzupełnienie wskazują kategorycznie na znacznie wyższe niż pierwotnie szacowano kwoty dochodów utraconych przez TFL w okresie od 1996 do 2015 r”.
Marek Isański podkreśla również, że ustalenia naukowców jednoznacznie potwierdzają, że do szkody doszło jednoznacznie z powodu niezgodnych z prawem działań jednostek Skarbu Państwa. Przedsiębiorca przekonuje również, że w jego ocenie pozwany nie podważył w żadnym istotnymi elemencie tej opinii. Isański ma też nadzieję, że aktualizacja wartości roszczenia i jego poważne podwyższenie będzie dla Skarbu Państwa impulsem do podjęcia rozmów na temat ugodowego rozwiązania sporu, który TFL proponuje od 2014 roku.
Dojdzie do porozumienia?
Czy rzeczywiście jest jeszcze szansa na to, by ta sądowa batalia zakończyła się przy negocjacyjnym stole? Czy Prokuratoria Generalna reprezentująca przed sądem Skarb Państwa po podwyższeniu roszczenia będzie bardziej skłonna do rozmów? To istotne pytanie również z finansowego punktu widzenia, bo w przypadku ewentualnej wygranej przedsiębiorcy z Zielonej Góry, każdy kolejny dzień procesu oznaczać będzie konieczność zapłaty ponad 156 tys. zł odsetek.
Wszystko wskazuje jednak na to, że nie zmieni się strategia procesowa przyjęta przez adwersarzy Isańskiego. - Powód ma oczywiście prawo do przedstawiania nowych wniosków i rozszerzenia powództwa. Stanowisko Skarbu Państwa w sprawie nie uległo zmianie i aktualny jest wniosek o oddalenie powództwa w całości - mówi Sylwia Hajnrych, rzecznik prasowy i starszy radca Prokuratorii Generalnej.
- Skarb Państwa konsekwentnie podtrzymuje i będzie nadal podtrzymywał swoje stanowisko w tej sprawie. Kwestionujemy to roszczenie nie tylko co do jego wysokości, ale również zasadności i ze spokojem czekamy na dalsze decyzje procesowe sądu i wyrok w sprawie - dodaje Hajnrych.
Jak to wszystko się zaczęło?
Ponad 20 lat temu Urząd Skarbowy w Zielonej Górze uznał, że TFL leasingując autobusy dla PKS oszukiwał przy naliczaniu zwrotu VAT. Poszło o to, że firma miała siedzibę w Zielonej Górze, a autobusy kierowcy PKS przejmowali w Sanoku. Gdyby robili to w Zielonej Górze, wszystko byłoby w porządku.
Isański się odwoływał, ale jego firma ostatecznie nie udźwignęła domiarów podatkowych w wysokości 20 mln zł. Całe postępowanie zakończyło się dopiero w listopadzie 2015 r. Wyrok: uchylenie wszystkich decyzji podatkowych i umorzenie postępowań.
Przedsiębiorca już w kwietniu 2014 r. złożył w sądzie pozew przeciwko Skarbowi Państwa o odszkodowanie za doprowadzenie jego firmy do upadku w wysokości 157 mln. zł. W wywiadzie dla money.pl Marek Isański tłumaczył, że i tak nie chodzi o pieniądze, ale o sprawiedliwość i wykazanie swoim dzieciom, że ojciec nie kradł.
Opinia łódzkich naukowców, która ostatecznie skłoniła prezesa TFL do podwyższenia roszczenia, została przygotowana na zlecenie sądu i ogłoszono ją w marcu tego roku. Wynika z niej, że działania jednostek Skarbu Państwa uniemożliwiły firmie Isańskiego prowadzenie jakiejkolwiek działalności od 1996 r. Wartość utraconych w związku z tym korzyści do końca minionego roku obliczono na kwotę 793 086 950 zł.
Już wtedy przedsiębiorca zapowiadał, że w związku z tym jego żądanie może ulec zmianie. - To, czy podniesiemy naszą kwotę żądania, uzależnione jest od naszej analizy wyliczeń łódzkiego instytutu i zarzutów, które może przedstawić Prokuratoria - mówił nam Marek Isański.