600 mln złotych – tyle zyskał ZUS na oskładkowaniu umów zleceń w 2016 r w porównaniu z rokiem 2015. Tak wynika z raportu przygotowanego przez Federację Przedsiębiorców Polskich. Umowy zlecenia są objęte składkami do kwoty minimalnego wynagrodzenia od stycznia 2016 r.
"Działania podjęte przez rządzących od 2016 roku – zwłaszcza popierane przez przedsiębiorców ozusowanie umów zleceń – ograniczyły wartość nieoskładkowanych umów zlecenia o 25 proc., jednak nadal średnio ponad 32 proc. umów zlecenia było nieoskładkowanych. Dopiero w 2017 roku, obejmując umowy zlecenia ochroną ustawową w zakresie stawki minimalnej, państwo polskie rozpoczęło proces powolnego poprawiania sytuacji płacowej najniżej zarabiających" - czytamy w komunikacie Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Zdaniem organizacji sytuacja jest daleka od ideału i dlatego konieczne są kolejne zmiany.
- To mechanizm narzucony de facto przez prawodawcę od 2008 roku spowodował systematyczne zwiększanie się popularności stosowania umów zlecenia i doprowadził do trendu wzrostowego tak w zakresie ich liczby, jak też wartości -– mówi Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.
- Nawet wprowadzone w 2016 roku obligatoryjne oskładkowanie wynagrodzeń zleceniobiorców do wysokości minimalnej płacy krajowej nie zahamowało przyrostu wartości wszystkich umów cywilnoprawnych, chociaż pierwszy raz od 2008 roku nastąpiło ograniczenie o 14 proc. wartości umów zleceń nieoskładkowanych. Tym samym przeniesiono też ryzyko gospodarcze związane ze wzrostem kosztów pracy spowodowanym działaniami państwa na przedsiębiorców będących kontrahentami tegoż – dodaje.
Pracodawcy podkreślają jednak, że kontrole ZUS-u za rok 2009-2017 nie są sprawiedliwe. Według firm Zakład Ubezpieczeń Społecznych nakłada kary za brak ozusowania, chociaż "wcześniej wydał interpretacje o zgodności z prawem stosowanego systemu ozusowania umów zleceń."
"Tymczasem większość kontraktów, które były realizowane w oparciu o pracowników zatrudnionych na umowach zlecenie, prowadzono na rzecz jednostek administracji rządowej i samorządowej." - czytamy w komunikacie FPP.
Pracodawcy podkreślają, że "państwo płaciło niższe stawki wynagrodzenia w zamówieniach publicznych, a dziś wyciąga rękę do kieszeni przedsiębiorców, żądając od nich składek ZUS, które nie były wliczone do budżetów zamówień publicznych – czyli przedsiębiorcy nigdy nie otrzymali takich kwot". Według nich państwo chce zarobić podwójnie wydając nowe interpelacje.