Polscy przedsiębiorcy mają najwyraźniej na tyle dość płacenia co miesiąc ponad 1100 zł na ZUS, że są gotowi... zatrudnić się na 12 godzin miesięcznie na Litwie. Taki sposób na uniknięcie składek jest legalny, ale w praktyce bardzo ryzykowny. - Przede wszystkim trzeba unikać pośredników, bo to zwykle oszuści - ostrzegają eksperci.
Kilka wywiadów prasowych czołowych polityków PiS, w których padły niejasne zapowiedzi dużej podwyżki podatków dla przedsiębiorców, wystarczyło, by nastąpiła eksplozja popularności haseł w rodzaju "firma w Czechach" w wyszukiwarkach internetowych. Polacy chcą uciekać jednak nie tylko przed podatkami, ale także przed składkami ZUS. A w tym celu wcale nie trzeba nigdzie przenosić firmy. Można się zatrudnić na etacie za granicą.
Przekroczyć próg marginalności
Jak przyznaje sam ZUS, jeżeli ktoś wykonuje działalność na własny rachunek w Polsce, a pracę najemną w innym państwie członkowskim, to co do zasady, właściwe jest ustawodawstwo kraju wykonywania pracy najemnej. Czyli - mówiąc wprost - składek w Polsce płacić nie musi.
Nie jest to oczywiście wyraz dobrej woli ZUS, bo tak po prostu mówi prawo unijne (rozporządzenie nr 883/2004). Przepisy wspólnotowe stawiają jednak warunek, że praca najemna w innym kraju nie może mieć charakteru marginalnego. Co to znaczy? Nie może stanowić mniej niż 5 proc. regularnego czasu pracy lub całkowitego wynagrodzenia pracownika.
Co w takiej sytuacji robią zaradni Polacy? Zatrudniają się w innym kraju unijnym, ale na takich zasadach, by - choćby minimalnie, ale jednak - przekroczyć próg "marginalności".
Przykład? W październiku o wydanie interpretacji indywidualnej do ZUS-u zgłosiła się kobieta, prowadząca działalność gospodarczą w Polsce. I zadeklarowała, że chce podjąć pracę na Litwie. Najciekawszy był jednak wymiar - chodziło o... 12 godzin miesięcznie, co miało stanowić 7 proc. jej regularnego czasu pracy.
ZUS przyznał, że w takiej sytuacji kobieta nie musi płacić w Polsce składki społecznej (standardowo jest to 713,35 zł miesięcznie). Pominął jednak kwestię opłacania ubezpieczenia zdrowotnego, ponieważ - jak wyjaśnił - przepisy nie pozwalają mu na wydawanie interpretacji w tym zakresie.
Strzeżcie się pośredników, to zwykle oszuści
Czy to gra warta świeczki? Największe ryzyko z optymalizacją składek ZUS wiąże się z korzystaniem z usług firm pośredniczących w zatrudnianiu w innym kraju, ostrzega mec. Paweł Iwaniak z Kancelarii Radców Prawnych Iwaniak & Fałkowski, ekspert w dziedzinie ubezpieczeń społecznych.
- Zdecydowana większość takich pośredników to oszuści, którzy zakładając anonimowe biura rachunkowe w formie spółek kapitałowych, wyprowadzają z nich kapitał i sprzedają po 2-3 latach, zostawiając polskich przedsiębiorców na pastwę ZUS - mówi nam mec. Iwaniak. Jak dodaje, w tego typu sprawach zostało oszukanych wielu przedsiębiorców, w tym nawet radcowie prawni, adwokaci i doradcy podatkowi.
Według Pawła Iwaniaka w opisywanej sprawie mamy prawdopodobnie do czynienia z przedsiębiorcą korzystającym z usług takiego pośrednika. Prawnik uważa wręcz, że wnioskująca o interpretację sama przyznaje, że zatrudnienie będzie fikcyjne.
- Czy w normalnych warunkach zatrudnialibyśmy pracownika z innego kraju w wymiarze 12 godzin miesięcznie, który dodatkowo jest zajęty prowadzeniem swojej firmy? - pyta mec. Iwaniak.
- Odpowiedź jest prosta: nie, ponieważ byłoby to nieopłacalne i nie miałoby żadnego sensu gospodarczego. W mojej ocenie zatrudnienie polskiego przedsiębiorcy w innym kraju UE w szczątkowym wymiarze godzin niemalże zawsze będzie fikcyjne, ponieważ nikt w normalnych warunkach nie podejmuje takiego zatrudnienia - przekonuje.
Jeśli zatrudnienie jest fikcyjne, kontrola ZUS to kwestia czasu
Jeśli zatrudnienie za granicą faktycznie będzie fikcyjne, oznacza to same kłopoty, ostrzega ekspert.
- Przedsiębiorca, który złożył wniosek o wydanie interpretacji powinien się spodziewać za ok. 4 lata kontroli ze strony ZUS i jego zagranicznego odpowiednika w zakresie fikcyjności zatrudnienia oraz konieczności zapłaty zaległych składek ZUS wraz z odsetkami - nie ma wątpliwości mec. Iwaniak.
A jeśli przedsiębiorca postara się, by jego zatrudnienie za granicą nie było fikcyjne, a przynajmniej żeby nie można było tego mu udowodnić? Jest to wykonalne, ale będzie wymagało samodyscypliny i kronikarskiej pieczołowitości w gromadzeniu dowodów swojej działalności na rzecz zagranicznego podmiotu. Bardzo szybko może okazać się, że spodziewane oszczędności nie są warte zachodu.
- Szczątkowe zatrudnienie w innym kraju UE zawsze będzie budzić podejrzenie fikcyjności - podkreśla mec. Iwaniak.
A jeśli praca jest realna, ale zdalna?
Tego typu dowodów nie będziemy potrzebowali, jeśli zdecydujemy się na wykonywanie pracy zdalnej dla zagranicznego podmiotu, czyli bez konieczności podróżowania. Możemy przecież kilka godzin tygodniowo poświęcać np. na pisanie dla tej firmy krótkich artykułów na stronę internetową czy tłumaczenie tekstów. Jeśli istnieją konkretne efekty takiej pracy, trudno wykazać jej fikcyjność.
Niestety, cały wysiłek i tak może pójść na marne. Jak tłumaczy nam prof. Sławomir Dudzik, ekspert prawa europejskiego, partner w kancelarii SPCG, nie wystarczy jedynie zawrzeć umowę o pracę z pracodawcą z obcego kraju, ale konieczne jest jeszcze, by sama praca była faktycznie tam wykonywana.
- Ta ostatnia okoliczność, czyli miejsce wykonywania pracy, może być ustalana przez właściwe organy w razie potrzeby nie tylko na podstawie samej treści umowy o pracę, ale także na podstawie innych okoliczności faktycznych, które pozwolą określić rzeczywisty charakter rozpatrywanej pracy - wyjaśnia prof. Dudzik.
Inne zdanie na ten temat mają doradca podatkowy Michał Stępniak oraz mec. Robert Nogacki z kancelarii prawnej Skarbiec. Jak przekonują, praca zdalna powinna być traktowana tak samo, jak wykonywana w biurze za granicą. - Nie ma przeszkód by np. dyrektor spółki kapitałowej, zgodnie z umową wykonywał swe obowiązki poza terytorium Anglii - przekonują w komentarzu dla money.pl.
Jak jednak przyznają, ZUS może nie podzielić tej argumentacji, powołując się na cel wspomnianej regulacji wspólnotowej. - Cel ten wskazany jest m.in. w preambule rozporządzenia, która mówi o osobach przemieszczających się, a więc fizycznie wykonujących pracę na danym terytorium - wyjaśniają.
Co w takiej sytuacji radzą eksperci kancelarii Skarbiec? Przekonują, że najbezpieczniejszym rozwiązaniem będzie takie ułożenie zasad wykonywania danej pracy, by wiązała się z wyjazdami do kraju siedziby pracodawcy. - Pamiętać również należy o posiadaniu materiału dowodowego - dodają.
Z deszczu pod rynnę
_ _Jeśli to nie jest jeszcze wystarczająco zniechęcające dla osób zainteresowanych optymalizacją składek ZUS, warto wiedzieć o kolejnej pułapce. Płacenia składek od prowadzonej w Polsce działalności gospodarczej może bowiem zażądać odpowiednik ZUS-u w kraju, w którym się zatrudniliśmy.
- Osoba taka powinna podlegać litewskiemu prawu ubezpieczeń społecznych, tak jak gdyby wykonywała całość swej pracy na własny rachunek i pracy najemnej na Litwie oraz uzyskiwała cały swój dochód z tego tytułu na Litwie - tłumaczy prof. Sławomir Dudzik, odnosząc się do wspomnianej interpretacji ZUS.
Rafał Sidorowicz, doradca podatkowy z MDDP. mówi nam z kolei, że fakt podlegania ubezpieczeniom społecznym za granicą może skutkować powstaniem obowiązku rozliczenia w tym państwie składek od działalności gospodarczej prowadzonej w Polsce. - O tym, czy taki obowiązek powstanie, decydują przepisy ubezpieczeniowe kraju podlegania ubezpieczeniu społecznemu - wyjaśnia.