Druga z poprawek, zaakceptowana przez posłów z komisji, ma pozwolić na sprzedaż w dni wolne od handlu nie tylko właścicielowi, ale także jego rodzinie.
W projekcie doprecyzowano, czym jest "przeważająca działalność". Jeśli przeważają usługi pocztowe, taka placówka będzie mogła dalej być czynna w niehandlowe niedziele, a w przypadku sklepów, nawet ze statusem placówki pocztowej, przeważająca działalność dotyczy jednak handlu, zatem będą zamknięte. Tak można podsumować sens zmiany, którą wyjaśniał posłom przedstawiciel wnioskodawców Janusz Śniadek (PiS).
W obowiązującej ustawie o zakazie handlu w niedziele i święta jednym z wyjątków, które nie są objęte zakazem, są placówki pocztowe.
W projekcie zaproponowano, aby właściciel sklepu mógł korzystać w niedziele niehandlowe z pomocy małżonka, dzieci własnych, dzieci małżonka, dzieci przysposobionych, rodziców, macochy i ojczyma.
Zastrzeżono jednak, że pomagający członkowie rodziny nie mogą być pracownikami ani zatrudnionymi w placówce handlowej, prowadzonej przez takiego przedsiębiorcę.
Propozycje dotyczące doby pracowniczej
Reprezentujący "Solidarność" Alfred Bujara podkreślił, że związek może pójść na ustępstwa i wycofać się z pomysłu poszerzenia niedzielnego zakazu handlu od 22 w sobotę do 5 rano w poniedziałek. Już wcześniej "S" przekonywała, że największym mankamentem ustawy o zakazie handlu jest brak określenia doby pracowniczej, co skutkuje tym, że pracownicy niektórych sklepów kończą pracę parę minut przed północą w sobotę i zaczynają ją bardzo wcześnie rano w poniedziałek.
Aby uniknąć tak niekorzystnych dla zatrudnionych sytuacji, "Solidarność" przekonywała do sztywnego określenia godzin, w których praca w dniach towarzyszących niedzieli niehandlowej nie może się odbywać.
- Mówiłem, że będą pracodawcy przymuszający pracowników do pracy do godziny dwunastej w nocy w soboty poprzedzające wolne niedziele. Nawet wymieniłem sieć. To była Biedronka i to właśnie Biedronka pierwsza przedłużyła czas pracy do godziny 24 – powiedział Bujara. W dalszej części praktycznie słowo w słowo powtórzył to Janusz Śniadek, niegdyś szef "Solidarności", obecnie poseł PiS.
"Solidarność" zmodyfikowała jednak swój postulat. - Nasza propozycja określała dobę od godziny 22 w sobotę do godziny 5 rano w poniedziałek. Dzisiaj idziemy na pewien kompromis i proponujemy posłom, aby tę dobę rozszerzyć od godziny 22 w sobotę do godziny 24 w niedzielę, a więc rezygnujemy z tej poniedziałkowej części z tych pięciu godzin od 24 do 5 rano - powiedział Bujara.
Alfred Bujara zwrócił tez uwagę na przedsiębiorców działający w sieciach franczyzowych, którzy nierzadko są zmuszani do pracy w niedziele.
- Oni boją się, że będą zmuszani do pracy niezależnie od potrzeb rodziny - podkreślał Bujara, mając na myśli małe sklepy zrzeszone w sieciach franczyzowych typu "Żabka", "ABC", czy "Groszek".
Zdaniem "Solidarności" prawo do otwierania w każdą niedzielę powinny mieć wyłącznie sklepy, które są prowadzone przez przedsiębiorcę korzystającego z własnego znaku towarowego i szyldu.
Maciej Ptaszyński, dyrektor Polskiej Izby Handlowej, zrzeszającej małych sklepikarzy, przypomniał, że sprzedawcy działający w sieciach franczyzowych domagali się prawa do pracy w niedziele.
- Wszelkie tego typu ruchy są morderczym zagrożeniem dla małego handlu w Polsce. Przedsiębiorcy zrzeszyli się i działają na podstawie różnego rodzaju umów franczyzowych. Proszę nie kierować się tym czy ma on własne logo, czy nie ma logo. Ten przedsiębiorca sam ponosi ryzyko na własny rachunek, nie żadna sieć – powiedział Ptaszyński.
Prowadząca posiedzenie komisji zastępca przewodniczącego Urszula Rusecka (PiS) nie wykluczyła, że poprawki te będą rozpatrzone podczas dalszych prac w Sejmie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl