Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

"Skrajnie oszukani" walczą z PKO BP. Grupa klientów zdaniem banku musi oddać 12 milionów za dewelopera

0
Podziel się:

Koszmar każdego kupującego mieszkanie? Deweloper upada, a bank żąda od mieszkańców świeżo wybudowanego osiedla spłacenia ogromnych długów. Takich sytuacji w Polsce wciąż jest sporo, ale historia mieszkańców ul. Skrajnej w Ząbkach pod Warszawą jest jednak zupełnie inna.

"Skrajnie oszukani" walczą z PKO BP. Grupa klientów zdaniem banku musi oddać 12 milionów za dewelopera

Osiedle stanęło za ich pieniądze, kredyt dewelopera był na zupełnie inną inwestycję, a oni mieli pisemną obietnicę banku, że mieszkania są bezpieczne i wolne od obciążeń. Bank ostatecznie zmienił zdanie, by ratować interes swoich akcjonariuszy i wystawił grupie mieszkańców wezwanie do zapłaty... na 12 milionów złotych.

Koszmar każdego kupującego mieszkanie? Deweloper bankrutuje, a bank żąda od mieszkańców świeżo wybudowanego osiedla spłacenia ogromnych długów. Takich sytuacji w Polsce wciąż jest sporo, ale historia mieszkańców ul. Skrajnej w Ząbkach pod Warszawą jest jednak zupełnie inna. To właśnie tam spotkaliśmy się z Moniką Stanny i Izabelą Zwonik, które wraz z 40 rodzinami od ponad 7 lat walczą o swoje mieszkania.

Jak to wszystko się zaczęło? W 2006 roku tuż pod Warszawą deweloper MAC Plast Korczak & Korczak rozpoczął inwestycję i sprzedaż mieszkań. Firma miała dobre opinie - klientów urzekły złote serduszka Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, które wisiały na ścianie siedziby firmy.

- Pierwsze osoby kupiły mieszkania na przełomie lat 2006-2007, bo chciały zdążyć przed zmianą przepisów dotyczącą ulg. Gdy podpisaliśmy umowy, to nawet nie była dziura w ziemi, tylko łąka. Tak wtedy wyglądały wszystkie transakcje, ale czuliśmy się bezpiecznie, bo osiedle miało być wybudowane w całości z naszych wpłat. Deweloper nie zaciągał na nie kredytu - tłumaczy Monika Stanny, mieszkanka osiedla i pomysłodawczyni grupy "Skrajnie oszukani".

MAC Plast - chociaż jeszcze nie ukończył jednej inwestycji - wziął kredyt na kolejne, przyległe osiedle. I wtedy zaczęły się kłopoty finansowe i niewypłacalność. Inwestycja w Ząbkach w zasadzie stanęła w miejscu: niewykończone budynki, brak barierek na balkonach, piach zamiast drogi. A w mieszkaniach żadnego ogrzewania, zimna woda.

- Deweloper nas zwodził cały czas. Tłumaczył, że już zaraz wszystko uda się wykończyć i będziemy mogli mieszkać. Na osiedlu nic się nie działo, więc sami wzięliśmy sprawy w swoje ręce - tłumaczy Stanny. Mieszkańcy zebrali ponad 800 tysięcy złotych i dogadali się z firmami, które miały wykończyć osiedle.

Tak jak i mieszkańcy, deweloper próbował wyjść z kryzysu. Doszedł do porozumienia z bankiem PKO BP, któremu powinien oddać 18 milionów złotych i zrestrukturyzował kredyt. Bank nie uwierzył tylko na słowo i zażądał kolejnego zabezpieczenia - padło właśnie na osiedle "Oszukanych", chociaż kredyt z ich budynkami nie miał nic wspólnego.

Mimo to umowie deweloper i bank zgodzili się, że wszyscy, którzy już zapłacili za mieszkania, będą bezpieczni i dostaną oświadczenia, że ich lokale nie są obciążone żadną hipoteką. Ani bank, ani deweloper mieszkańcom dwóch bloków przy ul. Skrajnej nie wspomniał, że oto właśnie ich mieszkania stały się zabezpieczeniem.

Część mieszkańców oświadczenia dostała, ale kiedy tylko sytuacja dewelopera się znacznie pogorszyła (długi przekroczyły 50 milionów złotych), PKO przestał wydawać dokumenty. W listach do mieszkańców bank wyjaśniał, że o szczegółach umowy z deweloperem mówić nie może, bo to tajemnica. Bank w niektórych swoich listach tłumaczył, że dokumentów nie wyda, bo klienci nie zapłacili za mieszkania w jego banku. Problem jednak w tym, że w momencie, gdy podpisywali umowy z deweloperem - PKO nie był jeszcze z nim w żaden sposób związany, a sam deweloper domagał się wpłat w innym banku.

- Dopiero, gdy wspólnymi siłami doprowadziliśmy do upadłości dewelopera, bank do nas przyszedł. I co powiedział? Teraz, kiedy deweloper upadł, musicie państwo pokryć jego długi. Przygotowaliśmy ofertę i to będzie mniej więcej 2000 złotych od każdego zakupionego metra kwadratowego - tłumaczy Monika Stanny.

Mieszkańcy nie przyjęli propozycji, nie poddali się i zorganizowali. Stworzyli grupę "Skrajnie oszukani" i zaczęli pisać listy. Do KNF-u, do marszałek Ewy Kopacz, do NIK, do prokuratury, do posłów. - Wszyscy nas zbywali - mówią nam. Po ich stronie stanęła Małgorzata Rothert, miejski rzecznik konsumentów i poseł z Ząbek - Jacek Sasin z Prawa i Sprawiedliwości. Mediacje rzecznika na niewiele się zdały - bank składał propozycje mniejszych kwot, ale mieszkańcy nie mieli zamiaru spłacać długów dewelopera. Zwłaszcza, że zaciągnął je na zupełnie inną inwestycję.

Co skrajnie oszukani zarzucają PKO BP? - Przede wszystkim bank każe nam płacić dwa razy za to samo mieszkanie, a deweloper upadł nie z naszej winy. Po drugie PKO nigdy nie powinno zabezpieczać innych wierzytelności za oddzielną inwestycję na naszej nieruchomości. A po trzecie bank w ogóle nie monitorował sytuacji finansowej dewelopera, kiedy udzielał mu milionowej pożyczki. Łatwo było sprawdzić, że ma problemy i na pewno żadnego długu nie odda - mówi Stanny.

Co na to bank? Zapytaliśmy przedstawicieli PKO BP, co sądzą o oskarżeniach "Skrajnie oszukanych". Nikt nie zgodził się na rozmowę przed kamerą, otrzymaliśmy jedynie pisemne oświadczenie banku.

Czytamy w nim, że: PKO Bank Polski jest w tej sprawie poszkodowany przez dewelopera, któremu udzielił kredytu na budowę osiedla w Ząbkach. Nie jest prawdą jakoby bank „nielegalnie” domagał się spłaty zadłużenia. Wszystkie działania podejmowane przez bank, w tym zakresie, mają swoje umocowanie prawne. W czasie budowy osiedla właścicielem nieruchomości pozostawał deweloper, który posiadał pełne prawo do dysponowania nieruchomością, w tym obciążenia jej hipoteką. Biorąc pod uwagę trudną sytuację lokatorów osiedla, bank zaproponował im rozwiązanie polubowne. Jak podaje w mediach grupa klientów dewelopera, za zwolnienie hipoteki bank domaga się aktualnie 200 zł na m2 mieszkania (przy 40m2 mieszkaniu - 8 tys. zł). Nie jest prawdą (wbrew twierdzeniom grupy mieszkańców ulicy Skrajnej) jakoby bank był zobowiązany do bezwarunkowego wystawiania oświadczeń o zwolnieniu lokali spod hipoteki. W banku obowiązują jednolite procedury dotyczące udzielenia kredytów, monitoringu i windykacji należności kredytowych. Mają one na
celu przede wszystkim doprowadzenie do spłaty zadłużenia. Windykacja należności to ostateczność, stąd dążenie banku do rozwiązania tego sporu z uwzględnieniem interesów mieszkańców ul. Skrajnej w Ząbkach.Mieszkańcy przyznają, że bank obniżył żądanie, ale zrobił to po latach negocjacji i w momencie, gdy... sprawą zainteresowała się warszawska prokuratura.

Większość mieszkańców mogłaby wpłacić 8 lub 10 tysięcy złotych i mieć spokój. Dlaczego tego nie chcą zrobić? - Tak jak i na początku sprawy, czujemy się oszukani i nie widzimy podstaw, by płacić cokolwiek bankowi - mówi Izabela Zwonik. 29 września w warszawskim Sądzie Okręgowym odbędzie się prawdopodobnie jedna z ostatnich rozpraw w tej sprawie. Sąd zdecyduje, czy PKO BP może domagać się pieniędzy od części mieszkańców dwóch bloków. Pani Monika i Izabela pod eleganckie marynarki znów ubiorą specjalnie przygotowane koszulki "Skrajnie oszukanych". Obie liczą, że to już ostatni raz.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)