Już prawie 5 mld zł rząd przekazał rodzicom ponad trzech milionów dzieci, które załapały się do programu 500+. Premier Beata Szydło mówi o najlepszej inwestycji dla Polski. Tymczasem Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, podkreśla niewielki wpływ na realizację głównego celu programu - czyli zwiększenia dzietności w Polsce, z którym wiążą się zaś ogromne koszty. Wystarczy, że polska gospodarka spowolni, a wtedy minister finansów będzie mieć duże problemy.
Za nami trzy miesiące programu 500+. W środę na konferencji prasowej premier Beaty Szydło, ministra finansów Pawła Szałamachy oraz minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej poznaliśmy oficjalne dane podsumowujące ten okres. Okazuje się, że dzięki 500+ do rodzin trafiło już prawie 5 mld zł, a niemal drugie tyle czeka na wypłaty.
W całej Polsce świadczenie wychowawcze otrzymuje już ponad 3,2 mln dzieci. Stanowi to 47 proc. ogółu dzieci do 18. roku życia. Z danych resortu rodziny wynika, że wszystkich wniosków o świadczenie będzie w sumie około 3,5 mln, czyli nieco poniżej wcześniejszych szacunków, mówiących o tym, że uprawnionych może być 3,7 mln dzieci.
Premier Beata Szydło podkreśliła, że 500+ to najlepsza inwestycja w przyszłość. - Najważniejszą inwestycją, którą możemy zrealizować jako odpowiedzialni politycy jest inwestowanie w rodzinę, inwestowanie w dzieci. To jest przyszłość Polski - mówiła premier na konferencji.
Optymizmu premier nie podziela Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. W rozmowie z money.pl przyznał, że według niego nie jest to nawet dobra inwestycja. Nie mówiąc już o "najlepszej inwestycji".
- Wpływ programu na dzietność, bo to główny jego cel, nie będzie istotny. Lepsze efekty dałyby działania nakierowane na rynek pracy, zmierzające do możliwości pogodzenia pracy z wychowywaniem dzieci. Teraz jest z tym problem. To najbardziej zniechęca rodziców do posiadania dzieci - komentuje Jakub Borowski.
Główny ekonomista Credit Agricole na potwierdzenie swojej tezy wskazuje na wyliczenia samego rządu, który prognozuje wzrost wskaźnika dzietności do 2025 roku z 1,4 do zaledwie 1,6. Tymczasem powinien on wynosić około 2,1.
Opinie wśród ekonomistów odnośnie skuteczności programu 500+ są różne, ale jego przeciwnicy wskazują, że bezspornie jest on bardzo kosztowny. Rocznie z budżetu na ten cel będzie musiało być wydzielonych około 20 mld zł. Jak stwierdził ostatnio minister Mateusz Morawiecki, są to pieniądze z kredytu, który powiększa systematycznie zadłużenie kraju.
- Budżety kolejnych lat będą napięte i każde spowolnienie wzrostu gospodarczego może skutkować przekroczeniem dopuszczalnego deficytu w relacji do PKB (3 proc.). Wtedy okaże się, że skutki 500+ dla gospodarki będą bardzo negatywne.
Z optymizmem w przyszłość patrzy jednak minister finansów Paweł Szałamacha. Jak przekonuje, program będzie miał pozytywny wpływ na polską gospodarkę. Impuls popytowy wynikający z programu 500+ szacuje w tym roku na około 0,5 pkt proc. we wzroście PKB.
- Na razie po najważniejszych statystykach spodziewanego impulsu wzrostowego nie widać - zauważa Jakub Borowski. Zdaniem ekonomisty, jest jeszcze za wcześniej na podsumowania. Nie mamy jeszcze pełnych danych za czerwiec, a to w tym miesiącu ponad połowa środków już przekazanych rodzicom zaczęła pracować. Ekonomista przewiduje, że dopiero miesiące wakacyjne mogą pokazać wzrost sprzedaży detalicznej.
Problemem może być to jak będą wykorzystywane pieniądze przekazywane rodzinom. Z analiz Credit Agricole wynika, że jedna trzecia będzie odłożona w formie oszczędności lub pójdzie na spłatę długów. Z pozostałej części tylko około połowa trafi na konsumpcję krajowych produktów, co nakręcałoby koniunkturę. Dużą część stanowią zaś wydatki na towary importowane.
Co z finansowaniem programu w kolejnych latach? Na konferencji minister Szałamacha uspokajał, że program jest wprowadzany w warunkach stabilnej sytuacji budżetowej i stabilnego budżetowania. Ma być też zapewnione finansowanie w następnych latach. Nie ma co do tego wątpliwości w odniesieniu do 2017 roku, ale już w 2018 roku zdaniem Jakuba Borowskiego może pojawić się problem. Szczególnie jeśli rząd będzie forsował niezwykle kosztowne obniżenie wieku emerytalnego.
W piątek na temat sytuacji gospodarczej, w tym o budżecie i wypłacalności naszego kraju wypowiedzą się ekonomiści, którzy na to co dzieje się w Polsce patrzą z dalszej perspektywy. Mowa o ocenie wiarygodności kredytowej, którą wystawi nam agencja ratingowa Fitch. Przypomnijmy, że w styczniu agencja Standard & Poor's po analizie skutków wprowadzenia w życie programu Prawa i Sprawiedliwości (w tym 500+) obniżyła nam ocenę wiarygodności i zagroziła kolejnymi, tnąc perspektywę ratingu. Następnie, w maju, już tylko na zmianę perspektywy na negatywną zdecydowała się agencja Moody's.
Zdaniem Jakuba Borowskiego, Fitch będzie najbardziej łagodna w swojej ocenie. Ekonomista zakłada bowiem utrzymanie zarówno dotychczasowego ratingu jak i jego perspektywy, choć wpływ programu 500+ na ocenę wiarygodności kredytowej na pewno nie będzie pozytywny.