Paradoksalnie, słaby rubel może mieć plusy dla rosyjskiej gospodarki. Choćby w przypadku niezrealizowanego kontraktu na Mistrale, za który Francuzi wypłacili Rosji miliardowe odszkodowanie. Co jednak istotne, obie strony ustaliły kwotę w euro, więc po przeliczeniu na krajową walutę pozwoliło to Moskwie na tym zarobić. To jednak tylko jednorazowy zastrzyk, a jak wskazuje ekspert, konsekwencje słabej waluty mogą być w dłuższym okresie dużo poważniejsze dla rosyjskiej gospodarki. - Słaba waluta jedynie odkłada w czasie negatywny scenariusz - tłumaczy Marcin Kiepas, dyrektor działu analiz Admiral Markets.
Po wiosennym umocnieniu rubel od kilku miesięcy znowu zaczął tracić na wartości. Co prawda jeszcze trochę brakuje mu do rekordów z grudnia ubiegłego roku, gdy za euro trzeba było zapłacić 90 rubli, ale od maja-kwietnia europejska waluta znowu podrożała o 20 procent. Dziś, żeby kupić 100 euro, trzeba wydać 7500. Gdyby wziąć pod uwagę kurs z końca sierpnia, kiedy to miało dojść do tajnego przelewu, którym Francuzi w tajemnicy wypłacili odszkodowanie Rosjanom za niedostarczenie okrętów - nawet 8000 rubli. Podobnie kurs zachowywał się w stosunku do innej zachodniej waluty, czyli do dolara.
Zobacz, ile rubli trzeba było zapłacić za dolara przez ostatni rok
Taka sytuacja jest jednak korzystna w kontekście odszkodowania, które Rosja dostała od Francji za niezrealizowanie kontraktu na dostarczenie Mistrali. Gdyby bowiem rubel był tak mocny, jak choćby dwa lata temu (jego kurs w stosunku do euro wynosił około 40), to miliard euro, na który umówili się ze sprzedawcą, wart byłby "tylko" czterdzieści miliardów rubli. Dzięki korzystnemu kursowi Rosja zgarnęła drugie tyle.
Dodatkowe czterdzieści miliardów to sporo, biorąc pod uwagę, że dziura budżetowa w Rosji sięga aż biliona rubli. Minister finansów Rosji Anton Siluanow zapowiedział bowiem, że aby załatać dziurę budżetową, rosyjski rząd może sięgnąć po oszczędności zgromadzone w funduszu emerytalnym.
Jak wskazuje dyrektor działu analiz Admiral Markets, Marcin Kiepas, kwestia Mistrali jest jednak marginalna i jednorazowa. - Bardziej istotne dla rosyjskiej gospodarki niż odszkodowanie za okręty są ceny na rynku surowców, szczególnie ropy - wskazuje analityk w rozmowie z money.pl. - Słaby rubel oznacza, że gospodarka, która opiera się przecież na sprzedaży ropy i gazu, zarabia w rzeczywistości mniej, niż przy mocnej walucie.
Ekspert zastrzega jednak, że spadek wartości rubla jest czynnikiem amortyzującym, który pozwala budżetowi na nieco mniejsze odczuwanie kryzysu i odkłada w czasie negatywny scenariusz dla gospodarki Rosji. Kiepas zwraca również uwagę na to, że słaba waluta to przyczyna odpływu kapitału i wysoka inflacja.
Koniec telenoweli
Serial dotyczący okrętów wojskowych rozpoczął się już ponad 5 lat temu. Moskwa w 2010 roku zamówiła w jednej z francuskich stoczni koncernu DCNS dwa Mistrale. Ówczesny prezydent Francji nie widział w tym zagrożenia i kontrakt wszedł w życie. Pierwszy okręt miał być dostarczony w listopadzie ubiegłego roku, ale na przeszkodzie stanęła polityka.
Zaangażowanie Rosji w konflikt na Ukrainie, zajęcie Krymu i zestrzelenie przez prorosyjskich separatystów pasażerskiego Boeinga linii Malaysia Airlines zmusiły jednak Zachód do wywarcia presji na Francuzach, by okrętów Moskwie nie przekazywali. Wiosną prezydent Francois Hollande zapowiedział, że Francja kontraktu nie wypełni i Mistrali kontrahentowi nie dostarczy.
Od tego czasu rozpoczęły się targi, które miały pomóc w ustaleniu odszkodowania za zerwany kontrakt, który opiewał na 1,2 miliarda euro. Francja przez długi czas proponowała 800 milionów, ale Rosjanie chcieli pełnej rekompensaty. Ostatecznie stanęło na kwocie zbliżonej do miliarda euro.
Spadek wartości waluty pozwolił również na wyśrubowanie wyników finansowych Gazpromu. Zyski giganta w I kwartale 2015 roku wzrosły o 71 proc. w porównaniu z zeszłym rokiem, i to mimo spadku cen surowców i poziomu sprzedaży na zachód. Jak to możliwe? Wszystko dzięki słabemu rublowi. W 2014 roku koncern zarobił 223 miliardy rubli, podczas gdy w 2015 - ponad 380 miliardów.
Gdyby to jednak przeliczyć na dolary, w których większość transakcji jest rozliczanych, to okaże się, że Gazprom wcale nie zarobił więcej. W pierwszym kwartale 2015 roku zyski wyniosły bowiem 6,1 miliarda euro, a w 2014 - 6,4 miliarda.