Nie grozi nam szybki wzrost cen - wynika z raportu Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC). Surowce powinny utrzymać się na rekordowo niskich poziomach. Jedynie presja może wystąpić na produkty sprowadzane zza granicy, a wszystko przez słabość naszej waluty.
Wskaźnik Przyszłej Inflacji, prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem kierunek zmian cen towarów i usług, w styczniu wzrósł o 0,2 pkt w porównaniu z poprzednim miesiącem i wyniósł 75,5 pkt.
"Mimo tego wzrostu, zagrożenia dla pojawienia się presji inflacyjnej są raczej niewielkie, choć istnieje szereg czynników zwiększających ryzyko prognozowania inflacji na 2016 rok" - czytamy w raporcie BIEC. Z badania wynika, że niewiele wskazuje na możliwość wzrostu cen surowców energetycznych w najbliższym czasie, choć wydaje się, że osiągnięte ostatnio ceny ropy - najniższe od dekady - sięgnęły już niemal dna.
Istotny dla poziomu krajowej inflacji będzie kurs złotego. Spadek jego wartości, zwłaszcza w stosunku do dolara może sprawić, że import surowców będzie droższy, a tym samym przyczynić się do szybszego wzrostu cen krajowych. Od maja 2015 r. polska waluta osłabiła się względem euro i dolara o około 7 proc. Kolejny czynnik zewnętrzny działający w kierunku inflacji to wzrosty cen żywności na światowych rynkach.
Odsetek osób spodziewających się podwyżek w drugiej połowie roku był niemal taki sam jak odsetek tych konsumentów, którzy spodziewają się dalszego spadku cen. Podobnie sytuacja przedstawiała się w przypadku przedsiębiorców. Od marca ubiegłego roku grupa ta systematycznie kurczyła się i w ostatnich miesiącach 2015 roku odsetek firm planujących wzrost cen zrównał się z odsetkiem przedsiębiorstw planujących obniżki.
"Największe obniżki cen planowane są przez branże produkujące konsumpcyjne dobra trwałego użytku oraz te, które bezpośrednio związane są z rynkiem surowców, jak przemysł przetwórstwa ropy naftowej czy przemysł metalurgiczny i maszynowy" - czytamy dalej.