Sławomir Nowak, były szef gabinetu politycznego Donalda Tuska i były minister transportu, który został w październiku powołany przez Radę Ministrów Ukrainy na szefa państwowej agencji drogowej w tym kraju, mówił na antenie Radia Tok FM, dlaczego przyjął tę posadę.
Aktualizacja 8:32
- To był pomysł ministra z Ukrainy. Od kilku miesięcy rozmawialiśmy o wsparciu ich w tej dziedzinie. Drogi na Ukrainie mają być w najbliższych latach priorytetem. I słusznie - wyjaśnił Sławomir Nowak.
Pytany, dlaczego przyjął tę propozycje mimo niskiego wynagrodzenia, Nowak stwierdził, że "nie zawsze pieniądze są najważniejsze". - To nie była łatwa decyzja, bo to jest full time job poza własnym krajem. To rozłąka z rodziną. Całe szczęście Kijów nie jest tak daleko i są tam już loty z Gdańska - powiedział.
Były minister transportu odniósł się także do spekulacji prasowych, według których przyjął posadę szefa Ukrawtodoru, bo nie mógł znaleźć pracy w Polsce. - Mam własną firmę konsultingową, która sobie nieźle radzi, skończyłem studia w Londynie. Radzę sobie całkiem dobrze.
Pytany o swoje słowa w dniu objęcia funkcji szefa Ukrawtodoru, gdy stwierdził, że nie jest czarodziejem, Nowak przyznał, że oczekiwania na Ukrainie, jeśli chodzi o infrastrukturę drogową, są gigantyczne. - A pieniędzy na ten cel jest bardzo mało.
- Każdy facet ma jednak potrzebę udowadniania i sprawdzania się. Mam rzeczywiście poczucie, że zabieram się za rzeczy trochę niemożliwe. Ułożyłem jednak plan działania, Rozpoczniemy od reformy wewnętrznej agencji. Tu przetargi odbywają się w sposób bardzo nieprzejrzysty. Trzeba to ukrócić, ukrócić korupcję - powiedział Nowak. Dodał, że chciałby, aby ukraiński rząd powołał także fundusz drogowy, trochę na wzór polskiego, co pozwoli planować budowę dróg w perspektywie dłuższej niż rok.
- Wtedy jest szansa, że inwestorzy zagraniczni będą szukali pracy na Ukrainie. Powiedziałem to wyraźnie rządowi Ukrainy, że bez technologii zagranicznych sprawna budowa dróg będzie niemożliwa - dodał.
Sławomira Nowaka poproszono także o ocenę ostatniego roku w polskiej branży budowlanej. - Niepokoi mnie stan inwestycji drogowych i kolejowych. To pokazuje, że rząd zatrzymał Polskę w budowie. A jeśli zatrzymuje się taką machinę, to jej ponowne uruchomienie będzie trudne. Branża budowlana już dzisiaj o tym mówi. Nie ma ogłoszonych nowych przetargów - ocenił Nowak. Dodał, że dla każdego ministra infrastruktury obejmującego urząd marzeniem jest zastać szufladę pełną projektów.
- Krytykuję ministra Andrzeja Adamczyka tylko z tej pozycji. On zastał 60 przetargów o wartości 30 mld zł. W dalszy obieg puścił tylko 15, a resztę trzyma w zamrażarce. Nie wiem dlaczego, bo drogi nie mają koloru partyjnego - komentował Nowak w Radiu Tok FM.
Zaznaczył, że jeśli rząd PiS nie odblokuje "maszyny budowlanej", to istnieje ryzyko utraty środków unijnych. - Bo nie zdążymy ich rozliczyć do 2023 roku i grozi nam utrata miliardów - podkreślił.
Nowak został też poproszony o wyjaśnienie sprawy swojego podwójnego obywatelstwa, które na Ukrainie jest prawnie niemożliwe.
- Mam zapewnienie od władz Ukrainy, że to nie jest dla nich problem. Jestem też dumny, że mi to zaproponowano, choć był to oczywiście wymóg formalny, bym mógł objąć stanowisko. - zaznaczył.
Zaprzeczył też tezie, że w ten sposób ucieka od ewentualnego rozliczenia w Polsce, które PiS zapowiada wobec polityków PO. - Niech mnie rozliczają, jestem nadal obywatelem polskim - stwierdził.
- W dniu mojego powołania przypomniały mi się słowa Jacka Kuronia, który powiedział, że nie ma niepodległej Ukrainy bez niepodległej Polski i na odwrót. Tymczasem my trochę stanęliśmy bokiem do Ukrainy - skomentował Nowak, odpowiadając na pytanie, czy rząd PiS nie wspiera Ukrainy. - Fakty mówią same za siebie. Polska nie jest aktywna w tych kontaktach.