Jeszcze kilka miesięcy temu ukraińskie media domagały się jego dymisji. Twierdziły, że za mało pracuje. Teraz były minister transportu w rządzie Donalda Tuska stara się udowodnić, że jest zupełnie inaczej.
Nowak był ostatnio z wizytą na wschodzie Ukrainy, gdzie trwają prace przy tamtejszych zrujnowanych drogach - pisze Super Express. W połowie lipca odwiedził obwód doniecki i ługański, gdzie chętnie się fotografował. Jedno ze zdjęć, spod znaku powitalnego do miasta Sławiańsk, wrzucił nawet na Twittera.
Pod koniec maja Nowak brał z kolei udział w inspekcji prac drogowych w zachodniej części Ukrainy, gdzie na konferencji prasowej fotografował się w towarzystwie premiera Wołodymyra Hrojsmana.
Nowak od października 2016 roku jest szefem ukraińskiej państwowej agencji drogowej Ukrawtodor. Miał postawić agencję na nogi i sprawić, że stanie się sprawnie zarządzaną organizacją.
- Każdy facet ma potrzebę udowadniania i sprawdzania się. Mam rzeczywiście poczucie, że zabieram się za rzeczy trochę niemożliwe - mówił w październiku, uzasadniając swoją decyzję.
Minęły jednak cztery miesiące i ukraińskie media zaczęły mówić o Nowaku, że właściwie to nie wygląda na kogoś, kto chciałby sobie coś udowodnić. Ukraiński portal Antikor wytknął byłemu polskiemu ministrowi, że na wypoczynek poświęca 4-5 dni w ciągu tygodnia.
Portal podkreślił też, że choć początkowo Nowak nie zarabiał fortuny (zaledwie równowartość niecałych dwóch tysięcy złotych), to w kilka miesięcy jego pensja poszła w górę o 200-300 procent.