Ministerstwo Obrony Narodowej chce kupić 12 śmigłowców dla polskiej armii: osiem dla wojsk specjalnych i od czterech do ośmiu do zwalczania łodzi podwodnych. Jak poinformował wiceminister obrony Bartosz Kownacki, to jak szybko zostaną dostarczone śmigłowce, zależy od oferentów.
Kownacki potwierdził, że do przetargu stanęło trzech oferentów: PZL Mielec, PZL Świdnik i Airbus Helicopters. Unikał podania terminów rozstrzygnięcia przetargu i dostawy śmigłowców. - One będą bardzo szybko, naprawdę nie lekceważymy tej sprawy - zapewnił. Jego zdaniem postępowanie i tak toczy się dziesięć razy szybciej niż to samo postępowanie prowadzone przez poprzednią ekipę. - Jesteśmy gotowi w każdej chwili przystąpić do następnych etapów postępowania - powiedział i dodał, że tempo zależy w znacznej mierze od oferentów.
Jak wyjaśnił wiceminister, MON chce kupić osiem śmigłowców dla wojsk specjalnych i cztery dla marynarki. Maszyny do zwalczania okrętów podwodnych mają też mieć funkcję ratownictwa morskiego. W ich przypadku resort dopuszcza kupno jeszcze czterech - w zależności od tego, jak będą się kształtowały oferty cenowe. Świdnik i Airbus chcą dostarczyć śmigłowce dla marynarki, natomiast oferty dotyczące tych dla wojsk specjalnych złożyli wszyscy trzej oferenci.
- W tym momencie nie ma potrzeby kupowania śmigłowców testowych lub szkoleniowych - poinformował.
Teraz urzędnicy inspektoratu uzbrojenia analizują oferty. Każda z nich to - jak mówił wiceminister - metr sześcienny papieru. - To są tysiące stron - dodał. Następnym etapem jest dialog techniczny, a w następnej kolejności ofert wiążące. Równolegle mają być prowadzone rozmowy dotyczące offsetu.
Postępowanie na śmigłowce trzeba było rozpocząć na nowo po tym, jak w październiku Ministerstwo Rozwoju zakończyło bez podpisania umowy negocjacje offsetowe z Airbus Helicopters, producentem H225M Caracal. Caracale zostały wskazane jako przyszły śmigłowiec dla wojska jeszcze przez poprzedni rząd, w kwietniu 2015 r. Wówczas PiS - jeszcze w opozycji - protestował przeciw temu wyborowi.