Rząd przedstawił na wtorkowym posiedzeniu KERN kilkanaście pomysłów na walkę ze smogiem. Okazuje się jednak, że część z nich wiąże się z wyższymi kosztami ogrzewania domów. Swoją cegiełkę dokłada też Unia, która chce nakładać kolejne normy na urządzenia grzewcze.
Najważniejszymi z propozycji rządu jest maksymalne przyspieszenie prac nad rozporządzeniem w sprawie wymagań dla kotłów na paliwo stałe i pilne wprowadzenie rozporządzenia w sprawie norm dla paliw stałych. Czyli prościej mówiąc określenie, czym nie wolno palić w domowym piecu. Ale wśród kilkunastu pomysłów nie brakuje i innych, które mogą uderzyć po kieszeni.
Chodzi przede wszystkim o wymagania dla kotłów. Jak już pisaliśmy w WP money, rząd chce, by od początku 2018 r. można było kupić i zainstalować w domu tylko kotły spełniające najwyższe parametry emisyjne. Kopciuchy, czyli najtańsze piece na węgiel, do których dosypuje się ten węgiel ręcznie, ogrzewają dzisiaj - według różnych szacunków - od około trzech milionów do ponad pięciu milionów polskich domów. I nic dziwnego - kopciuch kosztuje około tysiąca złotych. Nowy piec wyższej klasy nawet osiem razy tyle.
Nad rozporządzeniem, które wyrzuci z rynku kopciuchy, rząd pracuje od miesięcy. Teraz prace mają przyspieszyć i rozporządzenie ma być podpisane najpóźniej do końca kwietnia. Co ciekawe, nad projektem pracuje resort rozwoju kierowany przez Mateusza Morawieckiego. A przyspieszenie prac rekomenduje Komitet Ekonomiczny Radu Ministrów, którego pracami również kieruje Morawiecki.
Tak jak przepisy o normach jakości dla kotłów mają wyrzucić z rynku kopciuchy, tak prawo dotyczące jakości paliw ma określić, czym w tych piecach wolno palić. Zakazane ma być palenie w domowych paleniskach mułem węglowym i flotokoncentratem, czyli najtańszym paliwem, które zresztą powstaje jako odpad przy wydobyciu węgla.I tutaj znów pojawia się problem kosztów. Tona mułu to koszt mniej niż 300 zł. Węgiel kosztuje dwa albo nawet trzy razy tyle.
Kolejny pomysł - wprowadzenie wymogu stopniowego podłączania budynków do sieci ciepłowniczej. To znowu oznacza koszty. Bo choć miejskie sieci ciepłownicze współfinansują koszty przyłączenia, to i tak właściciel budynku musi ponieść koszty rzędu kilku tysięcy złotych. No i rachunki za miejskie ciepło będą wyższe niż koszty ogrzewania węglem. Ale nie trzeba za to się martwić konserwacją pieca ani nosić węgla.
Przedstawiciele rządu zapewniają, że będą brali pod uwagę koszty tych zmian. I tak na przykład ma zostać wprowadzona nocna taryfa energetyczna przeznaczona tylko dla celów grzewczych. Chodzi o to, by nawet niezamożni mogli sobie pozwolić na ogrzewanie domów energią elektryczną. Czyli czystszą, ale i sporo droższą niż grzanie węglem.
Co po Kawce i Rysiu
Pomysły rządu wychodzą naprzeciw postulatom ruchów antysmogowych. Te ostatnie są na razie ostrożne z pochwałami. - Dobrze, że władze centralne zainteresowały się problemem. Regulacje są potrzebne, ale diabeł tkwi w szczegółach. Więc nie będziemy chwalili rządu zanim nie zobaczymy konkretnych zapisów - mówi WP money Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.
Piotr Siergiej zauważa też, że rząd wysyła sprzeczne sygnały, ponieważ były programy walki ze smogiem, ale zostały wygaszone. Chodzi o program Kawka, z którego można było uzyskać dofinansowanie do wymiany pieca, oraz program Ryś, który nie wyszedł z fazy pilotażowej, a miał wspomagać termomodernizację budynków. - Zamiast tych programów mają być inne, jak program Region. Ale jego budżet może być niestety za mały w stosunku do potrzeb - tłumaczy Siergiej.
Budżet programu Region na rok 2017 wynosi 200 mln zł, w tym 116 mln zł na odnawialne źródła energii i efektywność energetyczną.
Unia szykuje nowe normy
Normy dotyczące parametrów, jakie mają spełniać urządzenia grzewcze, to nie tylko domena polskiego rządu. Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", Komisja Europejska chce, żeby urządzenia do ogrzewania i chłodzenia zużywały mniej prądu. Unia ustali nowe normy zużycia prądu dla tych sprzętów, a także emisji do atmosfery dwutlenku azotu. Te, które norm nie spełnią, znikną z rynku.
Komisja Europejska szacuje, że dzięki nowym normom przeciętna europejska rodzina oszczędzi rocznie 120-180 euro. Nie ma jednak szacunków, ile więcej będzie musiała zapłacić kupując energooszczędny sprzęt.
Warto pamiętać, że Polska jest jednym z ostatnich państw regionu, które nie mają jeszcze wymierzonych w smog przepisów. Oprócz nas, takiego prawa nie ma jeszcze tylko Rumunia.