Handlowa Solidarność przestrzega, że jeżeli pracodawcy nie przystąpią do rozmów organizowane będą kolejne, bardziej radykalne akcje protestacyjne - zapowiedział w czwartek przewodniczący Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ Solidarność Alfred Bujara.
We wtorek Bujara poinformował, że 2 maja w kilku ogólnopolskich sieciach handlowych zaplanowano protest przeciwko warunkom pracy.
- To nie Solidarność wymyśliła ten protest. To oddolna inicjatywa samych pracowników. Liczymy, że ta akcja protestacyjna wreszcie uświadomi pracodawcom, jak wielkie jest niezadowolenie pracowników handlu i skłoni ich do podjęcia rzeczywistego branżowego dialogu ze stroną społeczną - powiedział Bujara. Podkreślił, że jeżeli pracodawcy nie przystąpią do rozmów ze związkami zawodowymi na temat poprawy warunków pracy i płacy w tej branży, Solidarność zapowiada kolejne coraz bardziej zdecydowane działania protestacyjne.
Jak podano w komunikacie, zaplanowana na 2 maja akcja, będzie polegać na "przesadnie skrupulatnym i dokładnym wykonywaniu powierzonych obowiązków przez pracowników i przestrzeganiu obowiązujących w danym sklepie procedur". Związkowcy na razie nie zdradzają, w których sieciach protest zostanie przeprowadzony.
- Będzie to kilka dużych sieci zagranicznych oraz jedna z polskim kapitałem. Gdybyśmy dzisiaj podali ich nazwy, dwa tygodnie przed rozpoczęciem akcji, pracodawcy mogliby podjąć próby zastraszania pracowników, aby nie brali udziału w proteście. O tym, w których sieciach odbędzie się strajk włoski poinformujemy podczas konferencji prasowej 27 kwietnia - zapowiedział przewodniczący.
W dniu protestu pracownicy przykleją do ubrań specjalne naklejki, przygotują również ulotki dla klientów. Liczą na wyrozumiałość klientów, jak mówią, ten protest "leży również w ich interesie".
- Każdy z nas robiąc zakupy widzi, że pracowników w sklepach jest za mało. Pracownicy biegają po sklepie, wykładają towar na półki, wypiekają pieczywo, i wykonują mnóstwo innych obowiązków, a gdy kolejki robią się zbyt długie, wzywa się ich dzwonkiem na kasę. To praca ponad siły - podkreśla Bujara.
Jego zdaniem, w ostatnich kilkunastu latach poziom zatrudnienia w poszczególnych sklepach należących do dużych sieci handlowych systematycznie spada. "Obowiązkom, które kiedyś wykonywały dwie lub trzy osoby, obecnie musi podołać jeden pracownik. Z danych Eurostatu wynika, że zagraniczne sieci handlowe działające w Polsce w swoich macierzystych krajach zatrudniają w porównywalnej wielkości placówkach handlowych nawet dwukrotnie więcej pracowników" - czytamy w komunikacie. Jak ocenia szef handlowej "S", "Polska jest traktowana jak kraj drugiej kategorii". "Praca jest dwa razy cięższa, a klienci przez niedobór pracowników są obsługiwani znacznie gorzej" - zaznacza.
W ocenie Bujary, rosnące obciążenie pracą w sieciach handlowych nie idzie w parze z adekwatnym wzrostem wynagrodzeń. - Choć sieci handlowe w ostatnich miesiącach licytują się w mediach kwotami podwyżek wynagrodzeń przyznanych pracownikom, w rzeczywistości pensje w handlu wielkopowierzchniowym rosną bardzo powoli i wciąż znajdują się w okolicach płacy minimalnej - mówi Bujara.
Jak przekazał, 20 kwietnia Krajowy Sekretariat Banków Handlu i Ubezpieczeń NSZZ Solidarność wystosował list otwarty do Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji zrzeszającej największe zagraniczne sieci handlowe działające w Polsce, takie jak m.in. Biedronka, Lidl, Kaufland, Carrefour czy Auchan. Związkowcy wskazali, że jedynym sposobem na uniknięcie eskalacji niepokojów społecznych wśród pracowników handlu jest rozpoczęcie rzeczywistego branżowego dialogu społecznego ze związkami zawodowymi nie tylko w poszczególnych sieci handlowych, ale przede wszystkim na poziomie krajowym.
Przedstawiciel biura prasowego Biedronki powiedział we wtorek, że firma prowadzi "stały i otwarty dialog z organizacjami związkowymi i przedstawicielami pracowników w formule wypracowanej wspólnie przez ostatnie lata. Nie chcemy komentować wypowiedzi przedstawicieli związków zawodowych w mediach".