- Byłem niedawno w Londynie i także zachęcałem do inwestowania w Polsce. Ale podczas jednego ze spotkań jeden ze słuchaczy wstaje i mówi: "Ale u was Murzynów biją!". Nie użył dokładnie tych słów, ale przywołał przypadki pobicia na tle rasowym. Potwierdziłem, że takie są, na co on odpowiedział, że jego firma zatrudnia wielu Hindusów, więc przeniesienie się do Polski będzie dla nich po prostu niebezpieczne. Tłumaczyłem, że to wypadki jednostkowe, a w innych krajach Europy jest ich zapewne o wiele więcej - opowiada Marek Belka w wywiadzie dla "Kultury Liberalnej".
Były premier przekonuje, że niechęć do inwestowania w Polsce to efekt nie tylko ostatnich działań rządu. Problemem jest również rosnąca niechęć do obcych. Belka wyjaśnia, że kluczowe nie jest to, dlaczego w ogóle takie pytania padają. Zdaniem Belki - gdy już dochodzi do jakiś incydentów na tle rasowym - polskie władze nie potępiają ich bezwzględnie.
To, czego nie mówi na konferencjach Mariusz Błaszczak, będzie więc problemem dla Matusza Morawieckiego. W ciągu najbliższych trzech miesięcy wicepremier ma pokazać jego plan, jak do Polski przyciągnąć inwestorów m.in. z londyńskiego city.
Zdaniem Belki spadek inwestycji to również efekt działań niektórych służb. Samorządowcy po prostu boją się podpisywania dużych kontraktów.
"Czy państwo uważają, że marszałkowie będą teraz podpisywać wieloletnie umowy inwestycyjne na ogromne kwoty? To są obszerne dokumenty, w których władza centralna zawsze może znaleźć jakieś nieprawidłowości i do czegoś się przyczepić, jeśli tylko zechce. Lepiej więc poczekać" - wyjaśnia w rozmowie z "Kulturą liberalną". Jego zdaniem pierwszym krokiem do ograniczenia inwestycji w samorządach była akcja Centralnego Biura Antykorupcyjnego w samorządach wojewódzkich.
Opieszałe samorządy - zdaniem Belki - to niejedyny problem PiS z funduszami europejskimi. Belka spodziewa się również, że pieniądze dla Polski zostaną ograniczone już w tej perspektywie budżetowej Unii Europejskiej. Zdaniem byłego premiera, spory udział w tym będzie miała obecna władza. "Wszystko to wynika ze splotu różnych okoliczności. Ale nikt nie przekona mnie, że gest wyprowadzenia "szmaty unijnej" nie był kosztowny. W Brukseli o tym pamiętają" - wyjaśnia.
Jego zdaniem Bruksela może już niedługo przysporzyć Polsce kolejnych problemów. Na rynku pracy zacznie brakować rąk, gdy tylko UE otworzy ruch bezwizowy dla Ukraińców. "Natychmiast kilkaset tysięcy Ukraińców pracujących w Polsce przejedzie sobie autobusikami do Niemiec. Kim wtedy taka Pesa będzie produkować swoje pociągi i tramwaje? Na pewno nie Polakami, bo ich już nie ma. Kto będzie składał silniki do mercedesów w nowej fabryce w Jaworze, której uruchomienie niedawno z taką pompą zapowiadał wicepremier Morawiecki?" - pyta Belka.
Belka przekonuje, że Polsce nie grozi scenariusz grecki. Jego zdaniem nie oznacza to, że Polacy powinni być zadowoleni. "Nie podoba mi się to, że zamiata się pod dywan problemy górnictwa kosztem energetyki, że się "zmisiewiczowywuje" kadry w firmach państwowych. Kiedy jest dobrze, to nawet misiewicz takiej firmie nie zaszkodzi. Ale kiedy trzeba będzie szybko podjąć ważną decyzję, misiewicz ucieknie" - zaznacza były premier w rozmowie z Karoliną Wigurą i Łukaszem Pawłowskim z "Kultury liberalnej".
Zdaniem Belki rząd nie może w nieskończoność zakładać, że "pogoda gospodarcza wokół Polski będzie cały czas dobra". Jego zdaniem ekipa rządząca powinna przygotować się na konsekwencje prezydentury Donalda Trumpa i Brexit. Zwiększanie wydatków budżetowych zdaniem byłego premiera nie służy temu.
Belka kończy rozmowę zapewnieniem, że odwrócenie polityki gospodarczej Prawa i Sprawiedliwości w następnej kadencji byłoby możliwe. Za 6 lat jednak - nie poradziłby sobie z tym nawet on. Z kolei odrabianie strat wizerunkowych będzie trwać zdecydowanie dłużej.