Powiedział, że pracują w nim specjaliści zajmujący się taktyką działań policyjnych w Komendzie Głównej i Komendzie Stołecznej Policji.
Natomiast zdaniem ekspertów Komendy Głównej Policji szturm na dom w Magdalence, gdzie ukrywali się przestepcy podejrzani o udział w zabójstwie policjanta w Parolach przebiegł prawidłowo.
Eksperci zgodnie orzekli, że nie było potrzeby, aby policjanci rozpoczynali sztrum w obecności karetek pogotowia. R-ka przyjechała dopiero wtedy gdy pojawili się pierwsi ranni.
Tymczasem pragnący zachować anonimowość policjant z oddziału antyterrorystycznego z Warszawy powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że dowodzący akcją w Magdalence dopuścili się rażących błędów w przygotowaniu operacji i kierowaniu nią.
Policjanci domagali się na odprawie przed akcją, by uczestniczyły w niej ambulansy. Informator podkreślił, że biorą one udział nawet w ćwiczeniach wspinaczkowych antyterrorystów, a także jeżdżą do akcji sprawdzających wezwanie o podłożeniu ładunku wybuchowego. Karetka dojechała po prawie godzinie od rozpoczęcia szturmu, gdy byli już ranni.
Do Magdalenki nie zabrano długiej broni, dowieziono ją po przyjeździe karetek. Policjantom zabrakło amunicji - mieli po dwa magazynki do broni krótkiej i automatycznej. Amunicję dowożono w czasie akcji.