W 2001 r. pani Sylwia wzięła ślub. Wraz z mężem wzięli kredyt, kupili mieszkanie i wspólnie je remontowali. Urodziła się im córka. Szczęście rodzinne trwało tylko kilka lat. Kiedy pani Sylwia straciła nadzieję, że wspólne życie może się jeszcze ułożyć, złożyła pozew o rozwód.
Orzeczenie kończące małżeństwo zapadło w 2010 r. Rok później były mąż pani Sylwii złożył do sądu pozew o podział majątku, czyli mieszkania. W lutym 2018 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu postanowił, że pani Sylwia zostaje z córką w mieszkaniu. Ma zapłacić byłemu mężowi ponad 52 tys. zł, a były mąż jej ponad 17 tys. zł, ponieważ to pani Sylwia spłaciła resztę kredytu za mieszkanie. Historię sporu przedstawił Polsat w programie "Interwencja".
Wzajemne roszczenia uległy potrąceniu, w związku z czym pani Sylwia powinna zapłacić byłemu małżonkowi 36 tys. zł. Sprawy przybrały jednak nieoczekiwany obrót.
Ścigana za długi byłego męża
W związku z długami męża wobec ZUS (19 tys. zł z tytułu nieopłaconych na rzecz pracowników składek), komornik ustanowił zastaw na hipotece.
- Byłam bardzo zadowolona, że w końcu mam własne mieszkanie, bez żadnych obciążeń, że są spłacone alimenty, że możemy ruszać od nowa, nowe życie zacząć. Na rozprawie apelacyjnej sędzia powiedział, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby uczestniczka postępowania, czyli ja, jako dłużnik rzeczowy, spłaciła zobowiązania obciążające wnioskodawcę, czyli mojego byłego męża i przedstawiła przysługującą z tego tytułu wierzytelność do potrącenia – powiedziała w rozmowie z reporterem Polsatu pani Sylwia.
Jej adwokat Cezary Rajski wyjaśniał, że jego klientka miała obowiązek rozliczyć się z wierzycielami w pierwszej kolejności.
- Gdyby tego nie uczyniła, to byłaby podwójnie stratna, gdyż rozliczyłaby się z wierzycielami i jednocześnie musiałaby się rozliczyć z mężem. Dokonała spłaty jego długów i one powinny być odliczone od jej zobowiązania względem męża. Mąż uznał jednak, że to nie nastąpiło – dodaje Cezary Rajski, adwokat pani Sylwii.
Komornik działał pomimo postanowienia o zawieszeniu działań
Ekipa telewizji skontaktowała się z mężem pani Sylwii, który mieszka teraz na Śląsku. Odmówił komentowania sprawy, zapewnił tylko, że „nie ma sobie nic do zarzucenia”. Co więcej, złożył sprawę do komornika w Rybniku żądając od byłej żony prawie 44 tys. zł. Pani Sylwia przeżyła szok, kiedy lipcu dowiedziała się, że komornik zablokował jej konto.
- Dodzwoniłam się do pana komornika, wysłałam mu drogą mailową całe rozliczenie względem męża. Zapytałam go, na jakiej podstawia zablokował mi konto i usłyszałam, że otrzymał wniosek od mojego byłego męża .Tam była kwota czterdziestu kilku tys. zł, jako, że mój były mąż od tych 50 tys. zł odjął 8 tys., które ode mnie otrzymał. Stąd wyższa kwota, bodajże 44 tys. zł do ściągnięcia – tłumaczy pani Sylwia.
Czytaj więcej: * *Martwe psy w kanapie, mocz w mieszkaniu i deratyzacja na co dzień. Oto prawda o pracy komorników
Mecenas Rajski potwierdza, że komornik otrzymał od pani Sylwii komplet dokumentów, z których wynika, że nastąpiło rozliczenie z byłym mężem.
- Do czasu weryfikacji tych informacji jego obowiązkiem było wstrzymanie się z dalszymi czynnościami. O tym mówi nawet stosowny przepis kodeksu postępowania cywilnego – wyjaśnił w nagraniu.
Tak się jednak nie stało. Pani Sylwia natychmiast poszła do sądu. Sąd w Poznaniu w trybie błyskawicznym wydał postanowienie o zawieszeniu czynności komorniczych do czasu wyjaśnienia sprawy.
Pomimo otrzymania tej informacji, komornik nie wstrzymał działań.
Z konta rzekomej dłużniczki ściągnął prawie 50 tys. zł, bo zostały doliczone wszystkie koszty komornicze. Kobieta została pozbawiona oszczędności życia. Złożyła doniesienie do prokuratury na działania swojego byłego męża i komornika.
Przyjrzy się prokurator
- Pokrzywdzona w piśmie wskazywała, że doszło do oszustwa, jakiego miał się dopuścić jej mąż i nieprawidłowości działań komornika. Postępowanie jest na etapie wstępnym. W tej sprawie nikomu jeszcze nie przedstawiono zarzutów – informuje Joanna Smorczewska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
- Nigdy w życiu bym się nie spodziewała, że człowiek, który uczciwe pracuje, oszczędza pieniądze, zostanie ograbiony ze wszystkich swoich oszczędności i w dodatku nie może nic zrobić, bo ma ręce związane. Człowiek się czuje bezsilny – komentuje pani Sylwia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl