Dalsze obniżenie ratingu Polski, spadek inwestycji zagranicznych, brak wyrozumiałości Brukseli wobec spodziewanego zwiększenia deficytu, a nawet ryzyko zablokowania środków unijnych. Oprócz tego brak kontroli nad wprowadzanymi w życie ustawami, które szkodzą gospodarce. To tylko część negatywnych skutków, jakie według poproszonych o opinię przez money.pl ekonomistów i analityków niesie za sobą przedłużający się spór o Trybunał Konstytucyjny.
- Ja się dziwię, że wicepremier Morawiecki się dziwi. Mówi, że fundamenty gospodarki są solidne, więc agencje ratingowe są w błędzie, ale ja przypominam, że one patrzą na ryzyko systemowe, czyli gospodarcze i polityczne razem wzięte - podkreśla w rozmowie z money.pl prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej.
Ryzyko dalszego obniżenia ratingu Polski
Jak mówi, istnieje poważne ryzyko, że dojdzie do kolejnych obniżek ratingu Polski. Jednocześnie zwraca uwagę, że już teraz można zaobserwować odpływ kapitału zagranicznego. - Na razie kroplami, ale jak wiadomo, kropla drąży skałę - stwierdza prof. Noga.
Poważne obawy o postrzeganie Polski przez agencje ratingowe i inwestorów ma także prof. Stanisław Gomułka, wieloletni wykładowca London School od Economics. - W miarę jak będą mnożyć się informacje, że wzrasta ryzyko prawne w Polsce, może się zdarzyć, że Polska może zostać zaliczona do krajów o podwyższonym ryzyku jak Ukraina, Białoruś czy państwa Azji Centralnej - ostrzega ekonomista w rozmowie z money.pl.
- Dla inwestorów zagranicznych spór o TK jako taki nie jest istotny, ale istotne są konsekwencje tego sporu - podkreśla prof. Gomułka.
Zagrożone miliardy z unijnej kasy
Marian Noga ostrzega, że przeciągający się spór o Trybunał Konstytucyjny i obstawanie rządu przy swoim stanowisku może w końcu doprowadzić do tego, że "stracimy pół biliona złotych środków unijnych". Na takie ryzyko wskazuje także Stanisław Gomułka.
Obaj ekonomiści zwracają także uwagę na fatalne skutki dla polskiej gospodarki, jakie może mieć usunięcie "bezpiecznika" w postaci funkcjonującego Trybunału Konstytucyjnego. - W życie już weszły ustawy, które szkodzą gospodarce, a które prawdopodobnie zostałyby zablokowane przez Trybunał. Brak takiego bezpiecznika podnosi ryzyko - stwierdza prof. Gomułka.
Wśród ustaw, których funkcjonowanie może mieć najpoważniejsze konsekwencje dla stanu finansów publicznych, a w efekcie na samą gospodarkę, jest wymieniany przez profesorów ekonomii przede wszystkim Program 500+. Jak przewiduje Marian Noga, pieniądze na ten cel skończą się już w styczniu 2017 roku, a wtedy nie będzie innej możliwości, niż zwiększenie deficytu. - Trzeba będzie ten program realizować, bo tak nakazuje ustawa, ale bez zwiększenia deficytu będzie to niemożliwe - uważa ekonomista.
Przez 500+ trzeba będzie zwiększyć deficyt? Teraz UE nie odpuści
Prof. Noga zwraca uwagę, że gdy rząd będzie chciał zwiększyć deficyt, zemści się na nim prowadzenie ostrego sporu z instytucjami europejskimi. - Gdyby rząd nie wojował tak z Brukselą i Komisją Wenecką w sprawie Trybunału, to nikt nie zainteresowałby się tym zwiększeniem deficytu. Choć zwiększenie deficytu według moich wyliczeń nie przekroczy 0,6 pkt proc., to Bruksela nie odpuści. Będą zalecenia, procedury, ograniczenia wydatków budżetowych - ostrzega ekonomista.
Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Ekonomicznego Rozwoju, w komentarzu dla money.pl stwierdza, że "negatywne skutki obaw inwestorów o dalsze działania rządu, także te dotyczące Trybunału Konstytucyjnego, już są widoczne we wskaźnikach gospodarczych". - Oczywiście nie sposób jednoznacznie odróżnić, co jest efektem samego sporu wokół Trybunału, a co wynika z szerszego kontekstu działań rządowych nastawionych na wzrost wydatków publicznych i rosnący interwencjonizm - zaznacza.
Słabe notowania złotego
- Notowania złotego należą do najsłabszych na tle walut regionu, podobnie jak notowania warszawskiej giełdy na tle europejskich parkietów. W pierwszym kwartale widzieliśmy już też wpływ działań rządu na twarde dane: spadły inwestycje - zwraca uwagę ekonomista.
Jak zaznacza, spadek inwestycji publicznych jest związany z zakończeniem perspektywy unijnej, ale nastąpił też spadek inwestycji przedsiębiorstw. - Utrzymująca się niepewność wokół TK w kolejnych kwartałach będzie szkodziła inwestycjom - przekonuje Aleksander Łaszek.
Marcin Kiepas, główny analityk Admiral Markets, w komentarzu dla money.pl także zwraca uwagę, że konflikt polityczny wokół Trybunału Konstytucyjnego został zauważony nie tylko przez agencje ratingowe, ale "przede wszystkim przez inwestorów zagranicznych". - Część z obserwowanej słabości złotego czy warszawskiej giełdy należy właśnie przypisać pogorszeniu klimatu inwestycyjnego. Oczywiście nie doprowadziło to do masowej ewakuacji "zagranicy", raczej skutkowało mniejszym popytem na polskie aktywa - podkreśla Kiepas.
Konfrontacyjny styl sprawowania władzy
Analityk Admiral Markets uważa, że pogorszenie klimatu inwestycyjnego związane jest nie tylko z samym konfliktem o Trybunał. - Inwestorów bardziej może niepokoić pewien styl sprawowania władzy, styl konfrontacji. Nie może więc dziwić, że po doświadczeniach węgierskich zagraniczni inwestorzy są ostrożni - twierdzi Kiepas. Jak zaznacza, choć rynki finansowe "na własnej skórze odczuły wzrost ryzyka politycznego", gospodarka jeszcze nie. - Tu procesy, a więc i potencjalne decyzje, zachodzą dużo wolniej. Zwłaszcza że gospodarka wciąż broni się przyzwoitymi wynikami - zaznacza.
- To, jak polityka mocno odcisnęła piętno na rynkach w ostatnich miesiącach dobrze widać w notowaniach PLN/HUF, które pokazują, jak globalni gracze postrzegają Polskę i Węgry. Jeszcze zimą para ta testowała okolice 74, żeby w styczniu po decyzji agencji S&P o cięciu ratingu Polski spaść do 69,39. Obecnie kurs kształtuje się na poziomie 71,85. Tymczasem w latach 2014-2015 notowania PLN/HUF oscylowały w przedziale 72-76 - przekonuje analityk walutowy.
Marin Kiepas zwraca uwagę, że złoty osłabił się od zimy w relacji do węgierskiego forinta pomimo tego, że w tym czasie Bank Węgier obciął stopy procentowe z 1,35 d 0,90 proc., a w Polsce na początku roku "przestano się łudzić, że dojdzie do obniżki kosztu pieniądza". - To pokazuje, że w ostatnich sześciu miesiącach Polska straciła w oczach zagranicznych inwestorów. Przynajmniej na tle Węgier - zaznacza Marcin Kiepas.