- Pan Krzysztof podjął dość niecodzienną decyzję. Mimo wszystko jestem mu wdzięczny, że samolot poleciał – mówił pasażerom opóźnionego samolotu PLL LOT z Pekinu do Warszawy Maciej Wilk z zarządu spółki. Przewoźnik przyznał, że pasażerów poproszono o pieniądze, choć wcześniej jego rzecznik temu zaprzeczał.
aktualizacja 21.49
Chodzi o incydent z wczoraj, kiedy to w Pekinie doszło do awarii jednego z silników samolotu. Niezbędna okazała się naprawa w postaci wymiany pompy. Okazało się jednak, że za naprawę oczekiwana jest zapłata w gotówce. LOT na miejscu nie miał tylu środków. Dlatego pracownik firmy (najprawdopodobniej chodzi o "pana Krzysztofa", o którym wspomina Wilk, zwrócił się o pomoc do... pasażerów, których poproszono o pieniądze. Uczestnicy LOT-u zebrali równowartość ok. 1300 zł.
Tuż po opóźnionym przylocie samolotu do Warszawy Maciej Wilk spotkał się z grupą pasażerów, którzy partycypowali w kosztach naprawy Dreamlinera lecącego na linii Pekin-Warszawa. Do nagrania z tej rozmowy pierwszy dotarł „Newsweek”. – Proszę mi wierzyć bądź nie, ale faktycznie doszło do takiej sytuacji, że pracownik magazynu w Pekinie odmówił zaakceptowania jakiejkolwiek innej formy płatności niż gotówka i stąd wynikało całe zamieszanie – tłumaczył Wilk uczestnikom lotu, którym zwrócił także pieniądze.
Pasażerów przeproszono i wręczono upominki w postaci darmowych biletów.
Wcześniej zarówno spółka, jak i jej rzecznik Adrian Kubicki zdecydowanie zaprzeczali, że incydent, tj. fakt zbierania pieniędzy na naprawę wśród pasażerów, w ogóle miał miejsce. - Informacja o tym, żeby pasażerowie partycypowali w kosztach naprawy, jest nieprawdziwa. Wynika zapewne z błędnej interpretacji zaistniałej sytuacji – mówił money.pl Adrian Kubicki, rzecznik prasowy spółki.
Kubicki twierdził wręcz, że pieniądze, którymi zapłacono za naprawę, pochodziły z konta LOT-u i zostały pobrane przez pracownika spółki. Natomiast odnosząc się do relacji pasażerów stwierdził, że musieli oni po prostu „źle zinterpretować sytuację”.
Teraz jednak winne zajściu mają być błędy i LOT-u, i Boeinga. Pracownik amerykańskiej firmy miał zażądać zapłaty w gotówce, choć rozliczenia między podmiotami odbywają się bezgotówkowo.
Sam Kubicki powiedział we wtorek wieczorem, że będą wyciągnięte konsekwencje wobec pracownika, który zbierał pieniądze na remont dreamlinera.
W poniedziałek wieczorem na Okęciu, w oczekiwaniu na opóźniony samolot, podjęto nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Celem wzmożonej pracy ochroniarzy nie była jednak ochrona przed incydentami, tylko wyłapywanie z tłumu dziennikarzy i uniemożliwienie im rozmowy z pasażerami.
*Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl *