W lutym Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście na wniosek obrony Wąsacza zawiesił proces b. ministra, uznając, że czyn zarzucony Wąsaczowi w uchwale o pociągnięciu go do odpowiedzialności przed TS "jest podmiotowo, przedmiotowo i czasowo tożsamy z zarzutem aktu oskarżenia", jaki prokuratura przesłała sądowi (zresztą już po uchwale Sejmu).
Od tej decyzji odwołała się prokuratura, a w czwartek jej zażalenie rozpoznał Sąd Okręgowy w Warszawie. - W tej sprawie nie należało zawieszać postępowania na mocy ustawy o Trybunale Stanu, bo uchwała Sejmu mówi jedynie o pociągnięciu pana Wąsacza do odpowiedzialności konstytucyjnej; uchwała ta nie przewidywała pociągnięcia przed TS także do odpowiedzialności karnej - mówiła w sądzie prok. Beata Homa z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
Adwokat Wąsacza Dariusz Cyran, wnosząc o utrzymanie w mocy decyzji SR przypomniał, że zarzut postawiony jego klientowi "ma oczywistą łączność czasową, przedmiotową i podmiotową z tym, co oskarżonemu jest zarzucane przed TS". Jego zdaniem na etapie postępowania sejmowego jasne było, że wchodzi w grę także odpowiedzialność karna.
- Ten case ministra Wąsacza pokazał pewne słabości ustawy o Trybunale Stanu. Ale można ją interpretować tak, by uniknąć niebezpieczeństwa podwójnej odpowiedzialności, ale też ustawa nakazuje TS zastosować środki karne. A jeśli tak, to trzeba przyznać prymat tej ustawie i zawiesić postępowanie karne - przekonywał.
Sam Wąsacz - zgadzając się ze swym prawnikiem - dodał, że dla niego proces przed sądem i przed TS "w oczywisty sposób jest to ta sama sprawa i postępowanie przed każdym z tych organów jest pewną uciążliwością, a nawet powiem że karą - bo czuję się niewinny". - Nie chodzi mi o uniknięcie jakiegokolwiek rozstrzygnięcia, ale o to, by nie było dolegliwości dwóch równoległych postępowań - zapewnił.
Sąd odwoławczy uchylił decyzję I instancji i zwrócił proces karny Wąsacza Sądowi Rejonowemu Warszawa-Śródmieście. - Zażalenie prokuratury jest zasadne. Uchwała Sejmu dotyczyła pociągnięcia Wąsacza do odpowiedzialności konstytucyjnej, ale nie karnej - wskazał w uzasadnieniu sędzia Krzysztof Chmielewski.
Sąd przywołał wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2000 r., gdy zajmował się on kwestią równoległej odpowiedzialności karnej i przed TS. TK stwierdził, że jeśli Sejm z jakiegokolwiek powodu nie wywiązałby się z obowiązku pociągnięcia do odpowiedzialności takiej i takiej, to wchodzi w grę odpowiedzialność karna przed sądem powszechnym. A więc brak stosownej decyzji Sejmu o pociągnięciu do odpowiedzialności konstytucyjnej i karnej nie wyklucza możliwości skierowania aktu oskarżenia do sądu" - dodał sędzia Chmielewski.
Po ogłoszeniu decyzji Wąsacz i mec. Cyran powiedzieli PAP, że są przygotowani na proces i dowodzenie niewinności oskarżonego. "Już bym nawet wolał, żeby to sąd badał też moją sprawę, którą ciągle nie może się zająć Trybunał Stanu" - dodał b. minister.
Akt oskarżenia w obecnej wersji Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku sporządziła w 2010 r. Według śledczych, nadzorując w 1999 r. przebieg prywatyzacji PZU, Wąsacz akceptował działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez Eureko oraz BIG Bank Gdański, co miało przynieść szkodę interesowi publicznemu. Zdaniem śledczych Wąsacz m.in. nie podjął działań, które dawałyby możliwość uzyskania wyższej ceny za sprzedawane akcje PZU i doprowadził do wyboru w procesie prywatyzacji oferty, która "nie była najkorzystniejsza i która nie spełniała najpełniej celów i oczekiwań Skarbu Państwa oraz potrzeb spółki PZU, a także doprowadził do przyjęcia niekorzystnych dla Skarbu Państwa postanowień umowy sprzedaży".
W 2005 r. Sejm IV kadencji przyjął uchwałę o pociągnięciu Wąsacza do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu za domniemane nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU, TP S.A. i Domów Towarowych "Centrum". Komisja uznała, że sprzedaż pakietu akcji PZU Eureko w 1999 r. doprowadziła do problemów, w tym rozpraw przed międzynarodowym trybunałem arbitrażowym. Uznano też, że wycena DT Centrum była zaniżona.
W przypadku prywatyzacji TP S.A. Wąsacz miał niekorzystnie wybrać firmę doradczą, co miało doprowadzić do ok. 25 mln zł strat. Sprawa przed TS do dziś nie ruszyła - m.in. dlatego, że Sejm poprzedniej kadencji nie zdołał nawet wybrać, kto z posłów będzie pełnił funkcję oskarżyciela w tym postępowaniu. Po wyborach zmienił się skład TS, nowy Sejm powinien teraz wybrać nowych oskarżycieli. Wciąż to nie nastąpiło, a bez oskarżycieli z Sejmu TS nie może zacząć pracy.