*Podwyżka cen benzyny, którą wkrótce ogłosi Orlen, będzie bezpośrednim skutkiem niedawnego wstrzymania dostaw rosyjskiej ropy przez spółkę Petroval. Kara za niewłaściwy wybór dostawcy należy się nie tylko byłemu prezesowi PKN, ale i eksszefowi wywiadu, którego służba zlekceważyła zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego Polski.
Były szef Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski (SLD) powinien stanąć przed Trybunałem Stanu za to, że swoją krótkowzroczną i szkodliwą polityką doprowadził do zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego państwa. Wywiad cywilny nie zapobiegł bowiem podpisaniu w 2002 r. przez ówczesnego prezesa Orlenu Zbigniewa Wróbla umowy na dostawy przez szwajcarską spółkę Petroval średnio 3 mln ton ropy z rosyjskiego koncernu Jukos. Pod koniec ub.r. wstrzymała ona - o czym Orlen poinformował dopiero w zeszłym tygodniu - transport surowca do Polski tłumacząc się przerwaniem dostaw ze strony Jukosu. Rosyjski koncern kilka tygodni temu za przyzwoleniem Kremla został pozbawiony swoich największych złóż roponośnych, które na ukartowanej przez władze licytacji nabyła podstawiona spółka związana z państwowym Rosnieftem. Groźne dla Polski skutki tej zmiany nie kazały na siebie długo czekać i wnet Orlen został pozbawiony dostaw 40 proc. ropy. Oznacza to konieczność negocjowania nowego kontraktu długoterminowego z innym dostawcą w
sytuacji, gdy pozycja przetargowa polskiej spółki jest wyjątkowo niekorzystna. Wynegocjowana cena będzie raczej na pewno wyższa, co zaowocuje z kolei wzrostem cen benzyny i oleju napędowego na stacjach. Skutki odczuje cała polska gospodarka.
Odpowiedzialność konstytucyjną za doprowadzenie do kryzysowej sytuacji powinien wspólnie z Siemiątkowskim ponieść też były premier Leszek Miller, który w nocy z 20 na 21 grudnia 2002 r., gdy Orlen podpisywał kontrakt z Petrovalem z urzędu nadzorował szefa wywiadu cywilnego. Ekspremier raczej jest powściągliwy w komentarzach, natomiast Siemiątkowski niezdarnie tłumaczy się ze swej niefrasobliwości, próbując całą winę zrzucić na Zbigniewa Wróbla, który położył podpis pod brzemienną w skutki umową.
"Wtedy, gdy podejmowano decyzję o podpisaniu umowy z Jukosem, jak rozumiem nie przewidziano tych kłopotów i następstw wojny toczącej się w Rosji między państwem a Jukosem. Ta sytuacja dotycząca Jukosu i Petrovalu jest konsekwencją tej sytuacji w Rosji" - powiedział w piątek w Sejmie.
Pytany, czy służby specjalne są bez winy, że nie przewidziały takiej sytuacji, Siemiątkowski oświadczył, iż umowy tego typu
są podpisywane nie przez służby, a przez tych, którzy są do tego upoważnieni. "W tym wypadku jest to zarząd PKN Orlen" - stwierdził rezolutnie.
Słuchać wywodów Siemiątkowskiego "i smieszno i straszno" - jak uczy stara sowiecka anegdota porównująca latanie Aerofłotem do seksu z tygrysem.
Cóż sądzić o państwie, w którym służby specjalne nie potrafiły przewidzieć nadciągającego impasu w konflikcie koncernu Jukos z ekipą Putina, ale były w stanie skutecznie wywierać wpływ na politykę personalną w Orlenie współdecydując - jak ujawniła to już komisja śledcza - o obsadzie wielu ważnych stanowisk w spółce.
Jeśli tak wygląda stan cywilnych służb specjalnych w Polsce, to Siemiątkowskiego jako ojca chrzestnego ich reformy w 2002 r. tym bardziej należy postawić przed Trybunałem Stanu za osłabienie zdolności analitycznych wywiadu.
Gwoli ścisłości dodam jedynie, że czytelnicy Money.pl już w sierpniu mogli przeczytać ("Czy przykręcą kurek? Czy nie zabraknie paliwa na stacjach?")
o niebezpieczeństwie, jakie wywołało niefrasobliwe podpisanie umowy z Petrovalem. Napisałem wówczas, że "nieuchronne już chyba bankructwo Jukosu grozi zmniejszeniem dostaw rosyjskiej ropy do Płocka. Nie wiadomo, czy ten, kto przejmie masę upadłościową po naftowym gigancie, będzie respektować umowy z PKN Orlen podpisane przez związaną z Jukosem spółkę Petroval z Genewy. Jeżeli tak się nie stanie, Orlen będzie musiał na gwałt poszukać dostawcy ponad 3 mln ton ropy". Wspomniałem także, iż "nie wiadomo, czy umowy z Petrovalem zawierają zabezpieczenia typu performance bond, które gwarantowałyby polskiej stronie, że w razie wstrzymania dostaw ropy rurociągiem "Przyjaźń" z przyczyn leżących po stronie dostawcy, surowiec zostanie dostarczony tankowcami na koszt Rosjan po cenie z kontraktu długoterminowego."
W tym tygodniu były prezes Orlenu Zbigniew Wróbel przesłuchiwany przez komisję śledczą przyznał, że kontrakt z Petrovalem nie był zabezpieczony gwarancjami bankowymi - tak jak umowa z innym dostawcą, cypryjską spółką J&S Investment & Services, której gwarantem jest szwajcarski bank - lecz posiadał jedynie zabezpieczenia korporacyjne Jukosu. Zabezpieczenia te warte są dzisiaj tyle co zeszłoroczny śnieg.
- Czytelników podzielających opinię autora, że winnych paliwowego kryzysu w Orlenie trzeba rozliczyć za lekceważenie bezpieczeństwa energetycznego, proszę o traktowanie niniejszego tekstu jako załącznika do stosownego wniosku obywatelskiego dla Sejmu, który można podpisać i rozesłać znajomym.