Po świętach w sklepach jest zwykle zastój. Ludzie co mieli wydać, to wydali w grudniu i w styczniu zwykle leczą rany po ubytkach w portfelu. Sieci handlowe mają na to swój sposób i uruchamiają wyprzedaże.
Opublikowane we wtorek dane GUS pokazują, że styczniu wydaliśmy na zakupy o 8,2 proc. więcej niż rok temu, czyli wyprzedaże podziałały. Tempo jest dużo wyższe niż wzrost wynagrodzeń w przedsiębiorstwach (+7,3 proc.).
Jaki z tego wniosek? Polacy wolą nie oszczędzać i większe zarobki natychmiast przeznaczają na konsumpcję. Trudno się zresztą dziwić, odsetki z lokat w bankach są przeważnie niższe niż inflacja.
Co pocieszające, dynamika sprzedaży detalicznej była wyższa niż w grudniu (+6,0 proc.) - zresztą dość słabym jak na oczekiwania ekonomistów.
Zobacz również: * *Coraz mniej polskich rodzin żyje w skrajnym ubóstwie
W styczniu dane już zaskoczyły analityków i to bardzo pozytywnie. Prognozowali zaledwie 7,3 proc. wzrostu, czyli dokładnie tyle, o ile wzrosły wynagrodzenia - jak informowaliśmy 16 lutego płace w przedsiębiorstwach wzrosły w styczniu o średnio 217 zł netto w ciągu roku.
Wyniki sprzedaży detalicznej są podawane przez GUS w ujęciu wartościowym, a nie ilościowym. Duże znaczenie mają tu więc też ceny.
Akurat w styczniu ceny w Polsce w porównaniu z grudniem rosły nieznacznie, bo o 0,3 proc. Roczny wskaźnik inflacji wyniósł 1,9 proc.
Po uwzględnieniu zmian cen (w tzw. cenach stałych), widać, że dynamika sprzedaży była i tak wysoka i wynosiła 7,7 proc. rok do roku.
Największy popyt na ubrania
Największy wzrost odnotowały sklepy z tekstyliami, odzieżą oraz obuwiem. W tej kategorii przyrost sprzedaży w skali roku to aż 16,3 proc. w cenach zmiennych i 21,3 proc. w cenach stałych (z uwzględnieniem inflacji). Umocnienie złotego wciąż działa i ubrania importowane z Chin tanieją.
Dynamiczny wzrost nastąpił na stacjach paliw. Sprzedaż wzrosła w styczniu o 12,5 proc. rok do roku. Co więcej, realnie kupiliśmy paliw o 17,9 proc. więcej niż rok temu - taką dynamikę GUS podaje w "cenach stałych".
Najsłabiej wyglądała dynamika sprzedaży węgla i gazu (+3,5 proc. w cenach bieżących i +1,3 proc. z uwzględnieniem inflacji) oraz żywności (+4,0 proc. i -0,01 proc. w cenach stałych).
Produkcja wystrzeliła
W ostatnim czasie tematem przewodnim rozmowy o gospodarce zaczęło być jej potencjalne przegrzanie. Jedną z przesłanek, które mogłyby coś takiego zwiastować byłby dużo szybszy wzrost sprzedaży detalicznej, niż produkcji przemysłowej. Oznaczałoby to, że konsumpcja idzie na towary importowane, a przemysł nie daje rady zaspokoić popytu.
We wtorek, jednocześnie z danymi o sprzedaży detalicznej, GUS zaprezentował właśnie wyniki produkcji przemysłowej. Te wypadły w styczniu spektakularnie.
W skali roku produkcja wzrosła o aż 8,6 proc. wobec zaledwie 2,7 proc. miesiąc wcześniej. Jest to więc dużo lepszy wynik niż w grudniu, choć słabszy niż w listopadzie, kiedy dynamika wynosiła aż 10,2 proc.
W stosunku do grudnia ubiegłego roku wzrost produkcji sprzedanej odnotowano w 30 (spośród 34) działach przemysłu, m.in. w produkcji materiałów budowlanych (wyroby z surowców niemetalicznych) o 22,9 proc., w produkcji wyrobów z metali o 18,0 proc., czy w naprawie, konserwacji i instalowaniu maszyn i urządzeń - o 16,9 proc.
Spadek produkcji sprzedanej przemysłu wystąpił jedynie w zaledwie 4 działach, w tym w największym stopniu w wydobywaniu węgla kamiennego i brunatnego - o 2,3 proc.